Nowe relacje ws. Magdaleny Żuk. "Prosiłyśmy, żeby nie leciała"
Tajemnicza historia śmierci pięknej Polki to temat numer jeden. Jeszcze bardzo mało wiadomo w tej sprawie. Więcej jest domysłów niż faktów. Jaka była i co o niej mówią znajomi, rodzina? O Magdalenie Żuk opowiada też jej były chłopak.
19.05.2017 | aktual.: 19.05.2017 07:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Magdalena Żuk wychowała się w Bogatyni. Mieszkała tam na PRL-owskim osiedlu, ale szybko wyprowadziła się z domu. W wieku 17 lat wyjechała do Zgorzelca. Tam skończyła studium kosmetyczne. Gdy miała 22 lata otworzyła w Zgorzelcu gabinet kosmetyczny. Jednocześnie ciągle się uczyła. Zrobiła licencjat na kierunku dietetyka.
"Newsweek" dotarł do byłego chłopaka Magdy. "Imponowała mi jej samodzielność i to, że dużo się uczyła. Ale nie po to, żeby zdać, tylko żeby wiedzieć. Jak pojawiały się na rynku jakieś kosmetyczne nowinki, to zaraz musiała je wypróbować" - opowiada 42-letni Maciek. Poznali się pięć lat temu w klubie we Wrocławiu. Jak czytamy w zapowiedzi artykułu, który w całości ukaże się w poniedziałkowym wydaniu tygodnika, każdy mężczyzna musiał traktować Magdalenę, tak jak jej ojciec - jak księżniczkę.
W zeszłym roku przeprowadziła się do Wrocławia. Dostała tam pracę w salonie kosmetycznym
Dużo pracowała, miała pasje, biegała, grała w tenisa. W relacji jej znajomych wynika, że bardzo szybko nawiązywała kontakty w ludźmi. "Jej wadą było to, że czasem działała zbyt spontanicznie i za bardzo ufała ludziom" - mówi jedna z koleżanek.
Gdy się okazało, że Markus nie może lecieć do Egiptu, miała namawiać koleżanki, żeby któraś jej towarzyszyła. Żadna nie mogła. "Prosiłyśmy, żeby nie leciała, ale mówiła, że musi odpocząć. W tygodniu pracowała we Wrocławiu, a w weekendy do nocy przyjmowała klientki w Zgorzelcu. Chciała się od tego oderwać" - opowiadają w "Newsweeku".
Według ich relacji, Magdalena miała plan przyłączyć się do jakiegoś starszego małżeństwa, ale takiego nie było. Mówią, że była jeszcze jedna kobieta, która przyleciała do Egiptu na wakacje sama. "Pierwszego dnia trzymały się razem, piły nawet wino przy hotelowym basenie, ale później, gdy Magda zaczęła się dziwnie zachowywać, tamta się od niej odsunęła” - relacjonują.
Podobnie o Magdalenie Żuk opowiadała jej koleżanka, z którą rozmawiała Wirtualna Polska.
Opowiadała nam, że Magda była bardzo silna, odważna i ambitna. - Dlatego boli mnie serce jak czytam o przyklejeniu jej łatki osoby chorej psychicznie, bo nie znam żadnej kobiety ze swojego otoczenia z tak silną psychiką i realnym podejściem do życia - tłumaczy.
Mówiła, że Magda miała dobre kontakty z rodziną. Miała dużo opowiadać o swoim ojcu. Mówiła, że traktował ją jak księżniczkę, pomagał jej w przeprowadzkach, malowaniu zakładu.
Ciało jest już w Polsce
Ciało Magdaleny Żuk jest już w Polsce i jeszcze zostanie poddane badaniom - wynika ze słów ministra sprawiedliwości. W piątek we Wrocławiu zostanie przeprowadzona sekcja zwłok zmarłej w Egipcie Polki. Jak zapewnia Zbigniew Ziobro, działania, które Polska podejmuje, by wyjaśnić sprawę jej śmierci, są "nadzwyczajne".
Novum w historii tego typu działań
Minister zapewnił, że prokuratura podjęła „nadzwyczajne” działania, by rozwiązać sprawę śmierci Polki. – Jest to bodaj pierwszy przypadek, kiedy polski prokurator i i polski lekarz sądowy biorą udział w sekcji zwłok za granicą – podkreślił.
Ziobro zapewnił, że jest "po rozmowach z prokuratorami nadzorującymi postępowanie i może zapewnić, że będzie prowadzone intensywne śledztwo". - Zbliża się czas urlopowy i Polacy powinni mieć pewność, że w sytuacjach krytycznych, sytuacjach kryzysowych, Polska będzie ich wspierać – stwierdził minister sprawiedliwości.
Jakie są ustalenia śledczych?
- Dysponujemy raportem medycznym. Ujawniono obrażenia, charakterystyczne dla upadku z wysokości. Nie przesądza to jednak wszystkiego. Potrzebne są jeszcze badania laboratoryjne. Będzie przeprowadzona też sekcja zwłok. Dopiero te wszystkie czynności pomogą w ustaleniu przyczyn śmierci - mówił we wtorek szef Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Marek Gołębiowski. Zapewnił także, że sprawa ma charakter priorytetowy. Tylko przy tej sprawie pracuje 30 osób.
Nie ma jednak jeszcze wyników sekcji przeprowadzonej w Egipcie. Nie ma także wyników badań toksykologicznych. Prokuratura nie ma też jeszcze przetłumaczonej rozmowy, którą słychać w tle nagrania, kiedy Magdalena rozmawia ze swoim chłopakiem.
Potwierdzono, że przedstawiciele polskiej prokuratury brali udział w sekcji zwłok przeprowadzonej w Egipcie. Egipskie władze nie pozwoliły jednak pobrać wycinków ciała Magdaleny, dlatego na wyniki badań będziemy czekać dłużej.
Co mówią świadkowie?
Poinformowano, że zostało przesłuchanych kilkudziesięciu świadków. - Materiał, który został zdobyty, jest bardzo duży i weryfikowany. W tej chwili nie ma wersji najbardziej prawdopodobnej - mówił inspektor Piotr Leciejewski z KWP we Wrocławiu.
- Ze wstępnego raportu nie wynika, żeby na ciele Magdaleny Żuk były ślady, które wskazują na obrażenia, zadane przez osoby trzecie. Jednak potrzebne są badania, które potwierdzą to na 100 proc. - taka odpowiedź padła na pytanie, czy kobieta została zgwałcona.
Prokurator Okręgowy Ewa Węglarowicz-Makowska, szefowa zespołu powołanego w tej sprawie, zapewniła, że na tę chwilę sprawa śmierci Magdaleny Żuk z wątkiem Karpacza nie łączy się. Informacje znalezione w sieci były brane pod uwagę przez śledczych.
Nie wiadomo natomiast, czy formalnie śledztwo w Egipcie nadal trwa, czy zostało zakończone.
Opowieści świadków są sprzeczne
Prokurator Gołębiowski powiedział, że śledczy mają swoje podejrzenia, ale nie mogą wszystkiego jeszcze ujawniać. Ujawnia także, że relacje świadków są bardzo różne. - Niektórzy mówią, że nic nie wskazywało na to, żez kobietą dzieje się coś niepokojącego, inni mówili zupełnie odwrotnie - powiedział. Nie wskazywali jednak nic, co nie było ujawniane na filmach w internecie. - Zrobiliśmy "fotografię dnia" zmarłej, jak i wszystkich uczestników tej wycieczki. Brakuje zeznań rezydenta - dodał. Został jedynie przesłuchany przez śledczych egipskich.
Nic nie wskazuje jednak, żeby Magdalena zachowywała się dziwnie już na lotnisku w Katowicach.
Węglarowicz-Makowska poinformowała również, że przesłuchiwano także koleżanki z pracy zmarłej. One twierdzą, że Magdalena Żuk nigdy nie leczyła się psychiatrycznie. Powiedziały także, że kobieta dzwoniła do nich. Miały wrażenie, że coś jej grozi.
Pani Węglarowicz-Makowska powiedziała, że nic nie wskazuje na to, żeby Markus i jego koledzy mieli coś wspólnego ze śmiercią kobiety. Natomiast w związku z groźbami, kierowanymi pod ich adresem, zaproponowano im ochronę policyjną. Nie byli zainteresowani.
- Markus był przesłuchiwany wielokrotnie, ale nie możemy powiedzieć, co mówił - przekazała pani prokurator.