"Niepokojące zapędy Jarosława Kaczyńskiego"
Po tym, jak Jarosław Kaczyński wysłał do ambasadorów i członków Parlamentu Europejskiego krytyczny tekst w sprawie Rosji, nasuwa się pytanie: jak odczytają go adresaci. Zdaniem Marcina Rafałowicza, politologa z Instytutu Badań i Analiz Politologicznych list nie odbije się szerokim echem na świecie. Dodaje jednak, że działania Jarosława Kaczyńskiego podążają w niebezpiecznym kierunku.
30.09.2010 | aktual.: 01.10.2010 09:26
Treść tekstu Jarosława Kaczyńskiego do ambasadorów i europosłów zamieścił na swoim blogu Ryszard Czarnecki, poseł PiS. Poinformował, że tekst prezesa Prawa i Sprawiedliwości trafił do wszystkich ambasadorów krajów członkowskich UE, akredytowanych w Polsce, a także ambasadorów Szwajcarii, Norwegii, USA, Kanady, Izraela oraz m.in. krajów wchodzących w skład Partnerstwa Wschodniego (Ukraina, Białoruś, Mołdawia, Armenia, Gruzja, Azerbejdżan).
Do kogo trafił artykuł
W tekście zatytułowanym „Sojusznicy i wartości”, który otrzymali również członkowie Parlamentu Europejskiego, prezes pisze, że zarówno Unia Europejska jak i USA powinny twardo grać z Rosją, przeciwstawiać się jej działaniom i wspierać państwa, które chcą się wydostać z jej strefy wpływów.
Jarosław Kaczyński akcentuje, że „zacieśnianie współpracy największych państw europejskich z Rosją, podyktowane względami ekonomicznymi, niesie ze sobą poważne konsekwencje polityczne i zmniejsza znaczenie Unii Europejskiej”. Dodaje również, że należy respektować interesy nie tylko największych, ale też średnich i małych państw. „Należy wrócić do standardów i obyczajów, które były dla wielu ludzi i narodów podstawą wiary w lepszy świat. (...) Zgodnie z tymi zasadami postępował w życiu publicznym mój brat, Prezydent RP Lech Kaczyński, i dla nich zginął w straszliwej katastrofie” – podsumowuje prezes.
Jarosław Kaczyński powiedział, że jego tekst nie był listem, a jedynie artykułem o neoimperialnej polityce Rosji. Czy wystosowany do europejskich polityków artykuł odbije się szerokim echem zagranicą?
W opinii Marcina Rafałowicza, politologa z Instytutu Badań i Analiz Politologicznych konkretnych konsekwencji nie będzie. – Nie spodziewałbym się, że sprawa odbije się szerokim echem zagranicą. Nie wykluczone jednak, że o wydarzeniu wspomni zagraniczna prasa. Opisze to jednak jako ciekawostkę polityczną, kolejny przejaw podziału i sporu politycznego w Polsce – mówi Rafałowicz.
"Rosjanie to odnotują "
Jak dodaje, z pewnością artykuł Jarosława Kaczyńskiego wezmą sobie do serca Rosjanie. – Tekst zawiera elementy antyrosyjskie, więc nasi wschodni sąsiedzi z pewnością to odnotują – mówi Marcin Rafałowicz. Nie przewiduje jednak, że artykuł wpłynie na osłabienie naszej pozycji na arenie międzynarodowej lub ośmieszenie Polski. – Nie stało się nic aż tak strasznego, jak niektórzy chcieliby twierdzić. To tylko nam się wydaje, że Europa jest skupiona wokół tego, co dzieje się w Polsce i szczegółowo wszystko analizuje. Tak jednak nie jest. Wszyscy znają Jarosława Kaczyńskiego i wiedzą, że jest politykiem o wojowniczym charakterze, którego stać na różne niekonwencjonalne akcje. Nie tylko my mamy polityków o tak niestandardowym formacie, inne narody również ich mają – podkreśla politolog.
Jednocześnie wskazuje, że działania Jarosława Kaczyńskiego zmierzają w niebezpiecznym kierunku: - Niepokojące jest to, że prezes PiS i jego otoczenie, bo wątpię, aby ta inicjatywa był dziełem jednej osoby, usiłują tworzyć coś na kształt drugiego ośrodka władzy i samodzielnie kreować stosunki międzynarodowe. Tę tezę wspiera środowe spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z białoruskimi opozycjonistami. Kontynuacja tego działania będzie wywoływać pewien chaos – mówi Rafałowicz.
Dlaczego Jarosław Kaczyński pisze do dyplomatów? „To sztuczka medialna”
Zdaniem politologa sprawa artykułu to kontynuacja polityki wywoływania konfliktów, z której jest znany PiS. - Droga, którą kroczy PiS naznaczona jest sporami wywołującymi silne emocje. Była walka o krzyż i pomnik. Teraz sprawa krzyża wygasa, więc potrzebne było coś nowego, co roznieci emocje. To sztuczka medialna mająca za zadanie przyciągnąć uwagę mediów i publiczności wprowadzając ostre podziały w społeczeństwie, czarno-białe widzenie świata. – ocenia Rafałowicz.
Pytany o to, dlaczego PiS nie koncentruje się na realnych problemach, np. kwestiach związanych z kondycją finansów publicznych i działaniami PO, mówi: - Najwidoczniej doradcy Jarosława Kaczyńskiego uważają, że temat budżetu jest dla ludzi nudny albo zbyt trudny do zrozumienia. Serwują zatem coś bardziej wyrazistego i mniej skomplikowanego. To niestety odbija się na interesach społeczeństwa, które powinno oczekiwać od opozycji aby patrzyła rządzącym na ręce i starała się alarmować gdy dostrzeże jakieś nieprawidłowości. Rezygnacja z takiej roli na rzecz wszczynania kolejnych awantur tym bardziej rozczarowuje, że PiS zawsze twierdził że ma programy, projekty ustaw i prezentował się jako alternatywa dla PO mająca konkretne pomysły – mówi politolog
Politolog przestrzega, że stosowanie takich technik może sprowadzić poparcie dla PiS do poziomu twardego elektoratu, który na razie wydaje się być niewrażliwy nawet na gwałtowne zmiany wizerunku prezesa, ale może się to zmienić. - To z kolei może oznaczać wieloletnią opozycję i powolne wymieranie. Obecna strategia to duże ryzyko. Może być to pierwszy krok ku przepaści – podsumowuje Marcin Rafałowicz.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska