Ludobójstwo Ormian - zbrodnia niepotępiona
Wszędzie tam, gdzie żyją Ormianie, czyli także w Polsce, dzień 24 kwietnia obchodzony jest jako Dzień Pamięci o Ludobójstwie. Jest to upamiętnienie wielkiej zbrodni, którą prawie sto lat temu rząd Turcji dokonał na swych ormiańskich obywatelach. W barbarzyński sposób zgładzono wówczas 1,5 mln osób. Do ludobójstwa tego Turcja, członek NATO i kandydat do Unii Europejskiej, do dziś jednak przyznać się nie chce - pisze w artykule dla WP.PL ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Armenia, która w 301 r. jako jeden z pierwszych krajów przyjęła chrześcijaństwo za religię państwową, przeżywała liczne najazdy Bizantyjczyków, Persów i Arabów. Najgroźniejszy jednak okazał się najazd Turków, którzy w 1064 r. zniszczyli stolicę w Ani. Kraj na wiele wieków utracił niepodległość, a liczni jego mieszkańcy, uciekając przed prześladowaniami, rozproszyli się po całym świecie. Zajmując się kupiectwem i rzemiosłem dotarli m.in. na Bliski Wschód, Bałkany, Krym i Ruś. Zamieszkali też w Rzeczypospolitej, w której ciesząc się opieką polskich monarchów i magnatów, posiadali liczne przywileje.
Z kolei sytuacja Ormian, którzy pozostali w swojej ojczyźnie, była bardzo ciężka. Jako chrześcijanie teoretycznie posiadali oni wolność wyznania i prawo własności. W praktyce jednak wydani byli na bezkarność urzędników tureckich. Na dodatek w XIX w. Armenia stała się też terenem wojen prowadzonych przez Turcję, Persję i Rosję. W ich wyniku we władaniu carów rosyjskich znalazła się Armenia Wschodnia wraz z Erywaniem i świętym miastem Ormian, Eczmiadzynem.
Tzw. kwestia ormiańska
XIX wiek to także wzrost świadomości narodowej Ormian w Turcji. Mimo starań nie uzyskali oni jednak autonomii. Co gorsze, wzbudzili u władz tureckich przekonanie, że jako chrześcijanie, na dodatek proeuropejscy, są dla nich kłopotliwym problem, zwanym "kwestią ormiańską". Rozwiązanie go, stało się kluczową sprawą. Z tego powodu ostatnie lata XIX wieku przyniosły pierwsze masowe rzezie Ormian. Zginęło wówczas 300 tysięcy osób.
Zniszczone miasto Adan po masakrze Ormian. Fotografia wykonana prawdopodobnie w 1909 r. fot. Biblioteka Kongresu USA
Reakcja państw europejskich była żadna. Dla Turcji był to sygnał, że świat nie stanie w obronie Ormian. Kolejna fala mordów nastąpiła po 1908 r., kiedy to do władzy w Stambule doszło nacjonalistyczne ugrupowanie, zwane "Młodymi Turkami". Tylko w masakrze w Adanie zabito kolejnych 30 tysięcy Ormian. Po wybuchu I wojny światowej Turcja wraz z Niemcami i Austro-Węgrami znalazła się w obozie państw centralnych. W grudniu 1914 r. Turcy ponieśli klęskę i musieli wycofywać się z Zakaukazia, do którego wkroczyli Rosjanie. Z kolei w lutym 1915 r. na Dardanelach wylądowali Anglicy. Desant ten był wprawdzie nieudany, ale widmo wkroczenia wojsk alianckich pchnęło rząd turecki do podjęcia decyzji o całkowitej eksterminacji Ormian.
Mehmet Talaat Pasza. Fotografia wykonana między 1913 a 1917 r. w czasie gdy był ministrem spraw wewnętrznych fot. Wikimedia Commons
Pretekstem miała być ewakuacja cywilnej ludności Armenii. 24 kwietnia 1915 r. policja turecka aresztowała i zgładziła w Stambule ponad 2000 Ormian, głównie księży, nauczycieli, lekarzy i prawników. Równocześnie 60 tys. Ormian, którzy służyli w armii tureckiej, przeniesiono z frontu w głąb kraju do batalionów roboczych, w których najpierw zmuszono ich do katorżniczej pracy, a później rozstrzelano.
W tym samym czasie rozpoczęto deportację cywili. Głównym wykonawcą stała się Organizacja Specjalna, czyli konna żandarmeria, dowodzone przez "Młodych Turków". Najpierw oddzielono młodych mężczyzn od reszty, mordując ich na miejscu. Śmierć przez zakłucie bagnetem lub powieszenie należała do najłagodniejszych. Pozostałe osoby, czyli głównie kobiety, dzieci i starców, sformowano w piesze kolumny i skierowano do punktów zbornych. Jednocześnie część dzieci wysyłano do sierocińców, gdzie były turczone. Z kolei młode dziewczęta oddano do haremów.
Przemarsze były organizowane tak, aby maksymalnie zmniejszyć szanse przeżycia Ormian. Deportowani nie mieli ani żywności i wody, ani opieki medycznej. Dopuszczano się też wobec nich wyjątkowych okrucieństw. Na przykład, kobietom w stanie błogosławionym rozpruwano brzuchy i wyrywano z łona nienarodzone dzieci.
Szczególne barbarzyństwo dotknęło także duchownych, tak Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, jak i Kościoła katolickiego obrządku ormiańskiego. W Mardinie zamordowano katolickiego biskupa Ignacego Maloyana, a innych biskupów poddano torturze przybicia podków do bosych stóp. Setki innych kapłanów i zakonników zamęczono w niemniej okrutny sposób. Oprawcy zburzyli także kościoły i klasztory, spalili sprzęty i księgi liturgiczne.
Deportowanych, którym udało się przetrzymać marsz, zapędzono na pustynię na pograniczu obecnej Syrii i Iraku, gdzie umierali w straszliwych męczarniach z głodu i pragnienia. Główne działania eksterminacyjne trwały do lipca 1915 r. W ciągu trzech miesięcy, jak ogłosił turecki minister spraw wewnętrznych Talaat Pasza, ostatecznie rozwiązano "kwestię ormiańską". Ludobójstwo trwało jeszcze do 1917 r., a w niektórych regionach nawet do 1923 r. Zamordowano łącznie 1,5 miliona Ormian, czyli trzy czwarte społeczności mieszkającej w Turcji.
Zagłady uniknęło kilkaset tysięcy Ormian, którzy zdołali przedostać się do Armenii Wschodniej lub portów morskich, a stamtąd do Europy. Część z nich chwyciła też za broń. Ormiańskim Zbarażem stała się Góra Mojżesza w Syrii, gdzie obroniło się tysiące ludzi. Ich heroiczna walka opisał została w książce Franciszka Werfla "Czterdzieści dni Musa Dah", będącej do dziś bestsellerem. Ostatnie akordy ludobójstwa Ormian w postaci rzezi w Baku w Azerbejdżanie opisał z kolei Stefan Żeromski w "Przedwiośniu".
Zbrodnia bez kary
Ludobójstwo przemieniło żyzne tereny Armenii Zachodniej w pustkowia, które zasiedlono muzułmańskimi Kurdami. Przestały istnieć całe miasta, zniknęła większość pomników bogatej kultury ormiańskiej. Ormiańscy uciekinierzy rozproszyli się po całym świecie, trafiając m.in. do Francji i Kalifornii. Z kolei Armenia Wschodnia wcielona została do ZSRR. Niepodległość uzyskała ona dopiero w 1991 r. Obecna republika to zaledwie mała część dawnego terytorium ormiańskiego. Poza granicami znalazła się też święta góra Ormian, Ararat.
Ormianka nad ciałem dziecka w Aleppo na terenie obecnej Syrii. W 1915 r., gdy wykonano zdjęcie, miasto znajdowało się w granicach Turcji fot. Wikimedia Commons/Amerykański Komitet Pomocy dla Armenii i Syrii
Zbrodnia na narodzie ormiańskim nigdy nie została osądzona i ukarana. Nie było Norymbergi dla morderców. Tylko niektórzy z nich zginęli w zamachach organizowanych przez Ormian jak na przykład wspomniany Talaat Pasza, zastrzelony w Berlinie.
Niepotępienie ludobójstwa utorowało drogę do innym zbrodni, dając ich organizatorom poczucie bezkarności. W 1939 r. Adolf Hitler, wysyłając wojska niemieckie do Polski, zezwalał im na okrucieństwo, mówiąc "Zabijajcie bez litości kobiety, starców i dzieci; liczy się szybkość i okrucieństwo. Kto dziś pamięta o rzezi Ormian?".
W ostatnim jednak czasie ludobójstwo potępiło wiele państw, w tym Polska, która stosowną uchwałę sejmową przyjęła 19 kwietnia 2005 r. Na polskiej ziemi upamiętnieniem tej zbrodni są także chaczkary - kamienne krzyże ormiańskie, ustawione przy kościołach m.in. w Krakowie, Gliwicach, Wrocławiu, Gdańsku i Elblągu.
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski dla Wirtualnej Polski