Laserem zabić nowotwór?
Jeśli naświetlimy komórki nowotworowe czerwonym laserem, z fotouczulaczy wydzieli się tlen singletowy, który zniszczy wokół siebie białka i w konsekwencji zabije komórki rakowe. Światło lasera samo wybiera cel, a w miejscu komórek rakowych powstaje martwica – powiedział Wirtualnej Polsce dr Cezary Peszyński-Drews, dyrektor łódzkiego Centrum Doskonałości Technik Laserowych i Biomateriałów w Medycynie, komentując prace nad udoskonaleniem terapii laserowego leczenia nowotworów.
12.04.2005 14:40
Metoda, nad którą pracuje Pański zespół, daje możliwość selektywnego nieoperacyjnego niszczenia laserem guzów nowotworowych, z jednoczesnym pominięciem tkanek zdrowych. W jaki sposób laser zabija komórki rakowe?
Cezary Peszyński-Drews:Najpierw należy podać pacjentowi fotouczulacze, związki chemiczne, które uwrażliwiają komórki na działanie światła. Fotouczulacze łatwo się wchłaniają. Ze zdrowych komórek zostają „wypłukane” w ciągu 12 godzin, ale w nowotworowych zostają na dłużej. Gdy naświetli się komórki nowotworowe niebieskim laserem, fotouczulacze zaczynają emitować czerwone światło. Natomiast kiedy użyjemy lasera czerwonego, wskutek reakcji fotochemicznej z fotouczulaczy wydzieli się aktywny tlen singletowy. Tlen niszczy wokół siebie białka, a w konsekwencji także komórki rakowe.
Zdarza się, że zniszczeniu ulegną również znajdujące się najbliżej zdrowe komórki, ale ten margines jest do przyjęcia. W porównaniu z interwencją chirurgiczną, gdy wycina się czasem nawet 10 centymetrów zdrowej tkanki, bo lekarz nie ma pewności, jak szeroko rozciąga się nowotwór, to naprawdę niewielka strata. Światło lasera samo wybiera cel, a w miejscu komórek rakowych powstaje martwica, która potem zamienia się w strup i nowotwór zostaje unieszkodliwiony.
Czyli im rak bliższy powierzchni, tym skuteczniejsza terapia?
Cezary Peszyński-Drews:Na razie metoda ta sprawdza się przy powierzchownych nowotworach. Problemem nie jest aplikowanie fotouczulacza ani naświetlenie komórek. Fotouczulacze można podać dożylnie, z czerwonym laserem możemy dotrzeć przez endoskopię czy laparoskopię w wiele zakamarków organizmu. Niestety, dotychczasowe fotouczulacze pozwalają utlenić komórki na zaledwie pięć milimetrów w głąb.
Co w takim razie z głęboko umiejscowionymi nowotworami?
Cezary Peszyński-Drews:Szukamy fotouczulaczy, które reagują na większą głębokość. Można było iść w drugim kierunku i w badaniach skupić się na znalezieniu takich, które będą odpowiadać na przykład na mikrofale, ultradźwięki lub promienie rentgenowskie. Ale w tym przypadku sukces jest zbyt odległy. Co prawda jeszcze pół wieku temu mało kto wierzył, że uda się skonstruować laser, choć wiadomo było, że jest to teoretycznie możliwe, ale wydaje mi się, że lepiej starać się „ulepszyć” te fotouczulacze, które już mamy.
Na razie, zamieniając w terapii fotouczulacze zwierzęce na roślinne, dochodzimy do 25 milimetrów w głąb. Obiecujące są wyniki badań prowadzonych przez firmę farmaceutyczną Adamed, z którą współpracujemy. Wydaje się, że jesteśmy blisko uzyskania pięciu centymetrów zasięgu. A to pozwoli już na całościowe naświetlanie dużych organów wewnętrznych, jak trzustka czy wątroba.
Z dr. Cezarym Peszyńskim-Drewsem rozmawiał Mariusz Nowik.