Koronawirus. Chiński dziennikarz ze łzami w oczach pokazuje nagrania z Wuhan. "Boję się"

Chen Qiushi z kamerą udał się do kilku szpitali w mieście Wuhan, gdzie szaleje koronawirus. Na nagraniach widać płaczących pacjentów i przepełnione placówki. - Brakuje maseczek i testów medycznych - grzmi mężczyzna. W filmiku pokazuje nawet zmarłego pacjenta, którego głowę podtrzymuje ktoś z rodziny.

Chiny. Poruszająca relacja dziennikarza o koronawirusie.
Źródło zdjęć: © youtube.com
Patryk Osowski

Wideo chińskiego dziennikarza Chen Qiushi krąży w sieci. Mężczyzna informuje, że jego profile w mediach społecznościowych zostały zablokowane, a służby państwowe próbują go namierzyć, dlatego się ukrywa. - Myślicie, że się was boję Komunistyczna Partio Chin? - pyta w nagraniu.

Qiushi podkreśla, że koronawirus stał się potężnym problemem, który już dawno wymknął się spod kontroli. Mężczyzna zaznacza, że udało mu się nawiązać kontakt z lokalnymi taksówkarzami, którzy twierdzą, że pierwsze doniesienia o zagrożeniu były już w połowie grudnia, ale ze strony państwa zabrakło odpowiedniej reakcji. Teraz dziennikarz osobiście, narażając się na zarażenie, udał się do szpitali w Wuhan by nagrać i opowiedzieć, jak cała sytuacja wygląda od środka.

Koronawirus. Ciało zostało włożone do żółtego worka

Qiushi informuje, że np. w szpitalu Tongji Hospital nagrał nieżyjącego mężczyznę, który siedział na wózku inwalidzkim za niewielką kotarą. Głowę podtrzymywał mu ktoś z rodziny. - Odszedł - powiedziała kobieta i przyznała, że zarażony był w bardzo złym stanie, ale "nie zdążono po niego przyjechać". Dziennikarz relacjonuje, że po pewnym czasie ciało zostało włożone do żółtego worka i zabrane ze szpitalnego korytarza.

Na innym z nagrań widać przerażoną pacjentkę, która domaga się badań i diagnozy swojego stanu zdrowia. Kobieta kuca na parkingu przed budynkiem, a naprzeciwko niej stoi (prawdopodobnie) pielęgniarka. - Mam objawy od 6 dni? Jak to moje objawy nie są poważne? – krzyczy do pracownicy szpitala i płacze.

Zobacz też: Radosław Fogiel krytycznie o wypowiedzi Tomasza Grodzkiego

Chen Qiushi podkreśla, że szpitale są przepełnione, ludzie leżą na korytarzach, a często są odsyłani do domów. - Odwiedzają 5 czy 6 szpitali, a gdy nie zostają przyjęci, wracają do mieszkań - przyznaje. Relacjonuje również, że gdy jeden z takich obiektów odwiedzał w towarzystwie mediów premier Chin Li Keqiang, wszystko sprawiało wrażenie dobrze zorganizowanego. - Ale wcześniej specjalnie część pacjentów rozwieziono do domów - twierdzi.

Koronawirus. Dziennikarz z Chin był w szpitalu, o którym mówi cały świat

Mężczyzna potwierdza doniesienia zagranicznych mediów, że skala koronawirusa przerosła to, na co służby państwowe były przygotowane. W związku z tym brakuje maseczek i leków. Na miliony ludzi w mieście przypadają zaledwie tysiące testów medycznych. Wielu obywateli obawiających się o stan swojego zdrowia nie może się przebadać nawet, jeśli od kilku dni uskarżają się na bóle głowy i gorączkę. Lekarze są bezradni. Nie mają wystarczającej liczby sprzętu i nawet jeśli dają z siebie wszystko, nie każdemu mogą pomóc.

W ostatnich dniach media społecznościowe obiegły zdjęcia budowanego szpitala w Huoshenshan w Wuhah. Chińskie władze zapewniają, że będzie to szybka odpowiedź na potrzeby związane ze skalą koronawirusa. - Ale to się nie uda - podkreśla Chen Qiushi. Dziennikarz pojechał na miejsce budowy. Widział, jak powstaje szpital i rozmawiał z robotnikami. Relacjonuje, że mężczyźni pracują tam nie po osiem, ale po dwadzieścia cztery godziny. - Mają czerwone oczy i są przemęczeni - informuje. Twierdzi też, że prawdziwy szpital zakaźny potrzebuje podziału na specjalne strefy (czerwoną, żółtą i zieloną) w zależności od zagrożenia, specjalnych drenaży i sprzętu. - Tego nie da się zrobić w 7 dni - twierdzi.

Na koniec podkreśla, że w sieci krąży wiele zdjęć, krótkich filmików i interpretacji, ale on był w tych miejscach osobiście, a pokazując swoją twarz chce być wiarygodny. Zaznacza, że widział to na własne oczy i przyznaje: "Boję się". I miał tu na myśli nie konfrontację ze służbami państwowymi, ale właśnie koronawirusem.

Źródło artykułu: WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Karetka dachowała na śliskiej drodze. Dwaj ratownicy w szpitalu
Karetka dachowała na śliskiej drodze. Dwaj ratownicy w szpitalu
Trump chce eksportować ciężkie drony bojowe. Pracują nad reformą
Trump chce eksportować ciężkie drony bojowe. Pracują nad reformą
Narodowe Czytanie. Tym fragmentem Nawrocka rozbawiła publiczność
Narodowe Czytanie. Tym fragmentem Nawrocka rozbawiła publiczność
Pogrzeb ofiar zbrodni wołyńskiej. Odczytano list od Nawrockiego
Pogrzeb ofiar zbrodni wołyńskiej. Odczytano list od Nawrockiego
Dachowanie busa w woj. lubuskim. Pięć osób poszkodowanych
Dachowanie busa w woj. lubuskim. Pięć osób poszkodowanych
5-latek potrącony przez autobus. Lądował śmigłowiec LPR
5-latek potrącony przez autobus. Lądował śmigłowiec LPR
Pochówki ofiar zbrodni w Puźnikach. "Przywrócenie godności"
Pochówki ofiar zbrodni w Puźnikach. "Przywrócenie godności"
To nie koniec prawdziwego lata. Prognoza na nadchodzący tydzień
To nie koniec prawdziwego lata. Prognoza na nadchodzący tydzień
Zatrzymanie polskiego zakonnika na Białorusi. Karmelici potwierdzają
Zatrzymanie polskiego zakonnika na Białorusi. Karmelici potwierdzają
Nietypowe zdarzenie. Strażacy ścigali radziecką ciężarówkę
Nietypowe zdarzenie. Strażacy ścigali radziecką ciężarówkę
Resort zamyka ośrodek w Świdnicy. "Nie będę miała gdzie się podziać"
Resort zamyka ośrodek w Świdnicy. "Nie będę miała gdzie się podziać"
Słynny miecz świetlny sprzedany. Kwota robi wrażenie
Słynny miecz świetlny sprzedany. Kwota robi wrażenie