WAŻNE
TERAZ

Strzelanina w Jerozolimie. Są zabici i ranni

Kolejna burza na znanej uczelni. "Pracownik to zwierzę, ma się łasić"

W zeszłym tygodniu Wirtualna Polska opisała sprawę nieprawidłowości podczas przyznawania doktoratów na warszawskiej ASP. Po tej publikacji zgłosiła się do nas dr Joanna Gruba, która opowiedziała nam, jak w jej przypadku wyglądał proces nadawania habilitacji na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Chodzi dokładnie o Wydział Nauk Pedagogicznych, któremu Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów z powodu szeregu uchybień ograniczyła uprawnienia do nadawania stopnia doktora oraz doktora habilitowanego.

Obraz
Źródło zdjęć: © PAP | Tytus Żmijewski
Przemysław Dubiński

Joanna Gruba skończyła studia na Wydziale Pedagogiki i Psychologii na Uniwersytetu Śląskiego, gdzie z wyróżnieniem obroniła doktorat. W międzyczasie otrzymała również kilka znaczących nagród. Habilitację zdecydowała się jednak robić na Wydziale Nauk Pedagogicznych w Toruniu. Czemu podjęła decyzję o kontynuowaniu kariery niemal na drugim końcu Polski?

- Jestem szczęśliwą żoną i matką. Nigdy nie poświęciłabym mojej rodziny w zamian za habilitację. Niech to wystarczy za komentarz - mówi absolwentka Uniwersytetu Śląskiego, która po złożeniu papierów na UMK w Toruniu spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. - Początki były obiecujące. Nie wzięłam jednak pod uwagę, że to całe środowisko zna się na wylot i wzajemnie popiera. W międzyczasie ktoś "życzliwy" wystawił mi w Toruniu "laurkę" - opowiada.

Początek drogi i pierwsze przeszkody

3 kwietnia 2013 roku dr Gruba złożyła komplet dokumentów do Centralnej Komisji, która według obowiązujących przepisów powinna zostać powołana w terminie do 6 tygodni. W tym przypadku Komisję powołano jednak dopiero 3 września 2013 r., czyli po 22 tygodniach. W jej skład weszło siedmiu członków będących ekspertami pracującymi na różnych uczelniach w całej Polsce.

Pierwsze kłopoty rozpoczęły się jeszcze przed wystawieniem recenzji. - Zanim dostałam pierwszą z nich z dziekanatu WNP w Toruniu, mój mąż, który prowadzi znane wydawnictwo, odebrał wymowny telefon. Zadzwonił do niego jeden z recenzentów pracujących na UMK i stwierdził: "Niestety, nie mogę przepuścić pana żony. I co my z tym zrobimy?". To pytanie było dość jednoznaczne... - opowiada dr Gruba. - Wówczas wiedziałam już, że moja habilitacja wisi na włosku - dodaje.

Według prawa recenzenci mieli 6 tygodni na wystawienie oceny pracy habilitacyjnej. Tymczasem w przypadku dr Gruby trwało to aż 19 tygodni i zgodnie z przewidywaniami naszej rozmówczyni wszystkie oceny były negatywne.

- Po przeczytaniu pierwszej recenzji przeżyłam szok. Dostałam ją tuż przed Świętami Bożego Narodzenia w 2013 roku. Wówczas wiedziałam już, że kolejne negatywne oceny są tylko kwestią czasu. Gdy w końcu je dostałam, to nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że są nieuczciwe, a przede wszystkim nierzetelne - przekonuje. Co dokładnie zarzuca ludziom oceniającym jej pracę?

- Pierwsza recenzja zawierała liczne błędy zarówno formalne, jak i merytoryczne, sformułowania nieprawdziwe, a także liczne błędy językowe, w nazwiskach i tytułach publikacji. Pan profesor nie ocenił jednego z głównych moich osiągnięć i aż 11 razy nieprawidłowo przepisał tytuł mojego głównego osiągnięcia. Mylił nazwiska (np. zamiast Grabias pisał Grabiał, zamiast Szymoniuk, Szymaniuk) oraz pojęcia (stygmatyzmu z sygmatyzmem czy determinizmu z determinacją) - wylicza dr Gruba.

W kolejnych recenzjach również miało roić się od błędów. Druga miała zawierać liczne błędy ortograficzne oraz stwierdzenie, że jedno z osiągnięć oceniono "na pierwszy rzut oka".

Ostatnia recenzja zdaniem naszej rozmówczyni również pozostawiała sporo do życzenia. - Mylenie tytułów, "rzucanie okiem" i błędy ortograficzne okazały się "bułką z masłem" w porównaniu z tym, co przeczytałam w ocenie ostatniego profesora. Już w pierwszych słowach otwarcie przyznał on, że nie ocenił wszystkich osiągnięć, bo... ich po prostu nie dostał. Nie przeszkodziło mu to jednak w wystawieniu negatywnej oceny. A co by było, gdyby otrzymał wszystkie "materiały"? Zmieniłby zdanie? - pyta retorycznie nasza rozmówczyni.

"Dr Gruba otrzymała trzy negatywne recenzje, także naprawdę trudno tutaj mieć jakikolwiek wątpliwości co do decyzji rady" - odpiera zarzuty zespół rzecznika prasowego UMK.

Walka na wszystkich frontach

Habilitantka mając poczucie niesprawiedliwości, zwróciła się z prośbą o zajęcie stanowiska do rektorów macierzystych uczelni (UMK, UW oraz WSP w Łodzi), których profesorowie oceniali jej pracę. - We wszystkich przypadkach umyli oni ręce od sprawy - opowiada nasza rozmówczyni. - Recenzje są podstawą całego postępowania habilitacyjnego. Wszyscy mogą się bronić - bandyci, mordercy, złodzieje - ale habilitant nie. Nie może odnieść się do swojej recenzji, która według prawa jest święta. Mój przypadek jest tego najlepszym przykładem - dodaje.

23 marca 2014 roku ukazała się Uchwała Rady Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu o odmowie nadania stopnia doktora habilitowanego dr Joannie Grubej. Nasza rozmówczyni zwraca uwagę, że składała się ona wyłącznie z przekopiowanych negatywnych opinii z recenzji. - Wygląda na to, że nikt tej Uchwały przed publikacją nie przeczytał. Nawet nie rzucił na nią okiem - przekonuje Gruba, która 5 maja 2014 r. złożyła odwołanie od decyzji do Centralnej Komisji.

Przytoczyła w nim aż sześć uchybień formalo-prawnych postępowania habilitacyjnego. W tym m.in. naruszenie obowiązujących zasad w zakresie podejmowania decyzji przez organ kolegialny oraz naruszenie zasady obiektywizmu i niezależności w formułowaniu oceny dorobku naukowego habilitantki, polegające na upublicznianiu kolejno pełnych treści oddawanych recenzji.

- W odpowiedzi Centralna Komisja odniosła się tylko do jednego z zarzutów, a i w tym przypadku trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z mijaniem się z prawdą. Stwierdzono bowiem, że moja recenzja była widoczna w internecie przez 1 dzień, podczas gdy w rzeczywistości przez ponad 9 dni. To było kłamstwo ze strony Centralnej Komisji. Mam na to dowody. W świetle prawa nie jest jednak ważne, ile wisiała, ponieważ w ogóle nie powinna się tam pojawić. Na resztę zarzutów nikt mi nie odpowiedział. Jak widać, władza może wszystko - komentuje orzeczenie Centralnej Komisji dr Gruba.

- W tej sytuacji mogę powiedzieć, że CK dołożyła wszelkich starań, by zbadać tę sprawę. Zwykle w takich przypadkach powołuje się jednego recenzenta. Tymczasem w przypadku dr Gruby było powołanych dwóch. Oni nie znaleźli przesłanek, by kontestować decyzje Rady Wydziału. Ich opinie były dla tej pani skrajnie niekorzystne - mówi prosząca o zachowanie anonimowości osoba z otoczenia Centralnej Komisji. Nie potrafił on nam jednak wytłumaczyć, dlaczego CK odniosła się tylko do jednego z sześciu wytkniętych przez habilitantkę uchybień. - Jeżeli są jakiekolwiek wątpliwości, to teraz rozstrzygnie je sąd. Poczekajmy na jego decyzję - dodaje.

Czubek góry lodowej?

W czasie, kiedy na UMK odbywało się postępowanie habilitacyjne dr Joanny Gruby, kontrolę na Wydziale Nauk Pedagogicznych przeprowadziła Centralna Komisja ds. Stopni i Tytułów, która stwierdziła szereg uchybień. Wnioski płynące z raportu były bardzo niekorzystne dla uczelni. Stwierdzono m.in. nadanie stopnia doktora habilitowanego na podstawie "niespójnej liczby głosujących", a w innym przypadku na podstawie podania "zawyżonej liczby publikacji".

W efekcie kontroli i nagannej oceny Wydziałowi Nauk Pedagogicznych ograniczono uprawnienia do nadawania stopnia doktora oraz doktora habilitowanego. Nie cofnięto jednak, przyznanych według CK z naruszeniem przepisów, habilitacji.

- Centralna Komisja nie ma prawa do cofnięcia tych habilitacji, mogła jedynie nałożyć sankcje na wydział. One były dotkliwe i mogę zapewnić, że UMK je odczuło. Jeżeli chodzi o sprawy personalne, to są one w gestii uczelni, a dokładniej wydziału, który na podstawie naszej kontroli może wyciągać konsekwencje wobec swoich podwładnych - mówi osoba z otoczenia Centralnej Komisji. - W tym przypadku nie zgłoszono sprawy do prokuratury, gdyż uznano, że uczelnia sama powinna uporać się z nieprawidłowościami - przekonuje.

Władze UMK nie zdecydowały się jednak cofnąć habilitacji wspomnianym w raporcie osobom. Jedna z nich robi karierę na uczelni.

- Osoba, która otrzymała stopień doktora habilitowanego na podstawie sfałszowanego głosowania, została pełnoprawnym członkiem Rady Wydziału, a później głosowała w mojej sprawie. Gdy skierowałam do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego pytanie: dlaczego nie odebrano tej pani habilitacji, to w odpowiedzi usłyszałam, że wydział został ukarany ograniczeniem uprawnień habilitacyjnych - nie kryje oburzenia Gruba. - Sprawa na UMK wyszła na jaw, bo ktoś uczciwy z Rady Wydziału UMK w końcu nie wytrzymał i doniósł do CK o nieprawidłowościach na wydziale. Gdyby nie ten fakt, nikt by się o tym nie dowiedział. Prawdopodobnie jest to wierzchołek góry lodowej - dodaje.

Gdy skierowaliśmy do UMK pytania odnośnie tego, czy wobec osób odpowiedzialnych za uchybienia zostały wyciągnięte konsekwencje służbowe, a osoby, które skorzystały na nieprawidłowościach straciły uzyskane stopnie, w odpowiedzi przesłano do nas pismo o treści:

"W związku z pytaniami dotyczącymi nieprawidłowości w zakresie nadawania tytułów na Wydziale Nauk Pedagogicznych informujmy, że rektor UMK uruchomił w tej sprawie procedurę kontrolną".

W rozmowie telefonicznej zapewniono nas, że na poziomie rektoratu nikt nie wie o żadnych działaniach, które zostały podjęte w stosunku do osób, które dopuściły się uchybień. - Wydziały mają jednak swoistą autonomię - zaznacza Ewa Walusiak-Bednarek z biura prasowego UMK. - Mogę jedynie potwierdzić, że rektor podjął działania wyjaśniające w tej sprawie. Wiedział również o ograniczeniu wynikającym z raportu kontroli CK. Nie mogę i nie chcę nic więcej powiedzieć, gdyż obawiam się udzielić komentarza, który nie byłby dla nas korzystny. W związku z pana pytaniami na UMK mamy spore zamieszanie i dobrze, ale nic więcej nie wiemy i nie mogę powiedzieć - kończy.

W opinii dr Gruby przykład z Torunia nie jest odosobniony, a podobne praktyki mogą być stosowane również na innych polskich uczelniach państwowych.

- Jeżeli człowiek chce być niezależny, to nie ma tam czego szukać. "Pracownik to zwierzę, ma się łasić" - oto motto obowiązujące na państwowych uczelniach. Byłam na dwóch, ale jestem przekonana, że na innych jest podobnie. Proszę mi wierzyć, że ludzie mający władzę w tym środowisku bardzo ją wykorzystują. Dla wielu z nich nie liczy się wiedza czy ambicje, tylko układy. Wciąż wyciekają jednak nowe sprawy. Wydaje mi się, że coraz więcej osób ma dość tego feudalizmu i zaczynają z tym walczyć - przekonuje Gruba i kończy - Te wszystkie patologie decydują później o standardach w polskiej nauce. Obecnie zajmujemy 450. miejsce w światowych rankingach. To najlepiej pokazuje skalę nieprawidłowości.

Sprawa znalazła swój finał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. Joanna Gruba złożyła w nim odwołanie od decyzji Centralnej Komisji. Pierwsza rozprawa ma odbyć się w marcu 2016 roku.

Wybrane dla Ciebie

Strzelanina w Jerozolimie. Zabici i wielu rannych
Strzelanina w Jerozolimie. Zabici i wielu rannych
Od lat jeździł bolidem po autostradzie. W końcu został zatrzymany
Od lat jeździł bolidem po autostradzie. W końcu został zatrzymany
Prezydent zawetował ustawę ws. ochrony Ukraińców. Dworczyk: Nie dziwi mnie to
Prezydent zawetował ustawę ws. ochrony Ukraińców. Dworczyk: Nie dziwi mnie to
"Mamusiu, pozdrawiam". Bielan uderza w Sikorskiego
"Mamusiu, pozdrawiam". Bielan uderza w Sikorskiego
Kontrowersyjny plan Egiptu.  Budują kurort na Górze Synaj
Kontrowersyjny plan Egiptu. Budują kurort na Górze Synaj
Białorusin zatrzymany w luksusowym apartamentowcu. Ścigany od miesięcy
Białorusin zatrzymany w luksusowym apartamentowcu. Ścigany od miesięcy
Szczątki drona na terenie Polski. Są nieoficjalne informacje
Szczątki drona na terenie Polski. Są nieoficjalne informacje
Szczątki obiektu latającego przy granicy. Nowe informacje służb
Szczątki obiektu latającego przy granicy. Nowe informacje służb
Rzeź w Gazie. Izrael równa miasto z ziemią
Rzeź w Gazie. Izrael równa miasto z ziemią
Liderka Razem atakuje rząd ws. służby zdrowia. "Mydlenie oczu"
Liderka Razem atakuje rząd ws. służby zdrowia. "Mydlenie oczu"
Polecą głowy w MZ. Padły trzy nazwiska polityków
Polecą głowy w MZ. Padły trzy nazwiska polityków
Incydent w papamobile. Papież natychmiast zareagował i przeprosił
Incydent w papamobile. Papież natychmiast zareagował i przeprosił