Jest akt oskarżenia ws. śmierci Szymona z Będzina
Szymonek z Będzina miał szanse przeżycia - powiedziała na konferencji prasowej rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Bielsku Białej. Objawy chłopca były rozpoznawalne, nawet dla osób nie posiadających wiedzy medycznej. Opiekunom chłopca zostały postawione zarzuty. Są podejrzewani o spowodowanie zabójstwa.
Akt oskarżenia dotyczy matki dziecka, 41-letniej Beaty Ch., i jej konkubenta, ojca Szymona, 42-letniego Jarosława R. - Zabójstwo polegało na doprowadzeniu do śmierci 1,5- rocznego dziecka poprzez umyślne nieudzielenie mu pomocy po zadanym 24 lutego 2010 roku silnym ciosie w brzuch przez Jarosława R., w wyniku którego doszło do pęknięcia jelita cienkiego chłopca - powiedziała rzecznik bielskiej prokuratury Małgorzata Borkowska.
Prokuratorzy ustalili, że chłopiec został tamtego dnia wielokrotnie uderzony przez ojca. - Powód był taki, że chłopiec był płaczliwy i nie wykonywał poleceń, które mu wydawano - powiedziała rzecznik. Miał sińce na twarzy, plecach i w okolicy nerek, rozciętą wargę.
Dziecko miało szanse przeżycia
Jak powiedziała Borkowska, chłopczyk umierał trzy dni. Po uderzeniu w brzuch jego stan pogarszał się z minuty na minutę - gorączkował, wymiotował, miał biegunkę i nie przyjmował pokarmu. - Wymagał natychmiastowej pomocy medycznej, której rodzice mu nie udzielili. Gdyby została ona udzielona, z całą pewnością dziecko miało szanse przeżycia - zaznaczyła Borkowska.
Oskarżeni obawiali się, że jeśli wezwą pogotowie, narażą się na odpowiedzialność.
Śmierć dziecka stwierdzili jego rodzice. Próbowali go reanimować, ale było już za późno.
Po śmierci chłopca rodzice chcieli ukryć zbrodnię. Mieli różne pomysły na pozbycie się ciała. - Sposób, który wybrali, był najmniej drastyczny - mówiła rzeczniczka. Jeszcze w dniu śmierci Szymona, 27 lutego 2010 r., oboje zdecydowali porzucić jego ciało, przewożąc samochodem służbowym, którym dysponował Jarosław R. Pojechali przed siebie, aż dotarli do Cieszyna. Beata Ch. uznała, że to dobre miejsce, gdyż zwłoki zostaną szybko znalezione i pochowane.
W samochodzie znajdowała się także pozostała dwójka wspólnych dzieci Ch. i R. - dziewczynki: 4-letnia i niespełna roczna. - Chłopiec został kompletnie ubrany, odpowiednio do pory roku. Został włożony do torby i umieszczony w bagażniku, a następnie wyjęty z niej i przez matkę położony w krawędzi stawu - wyjaśniła rzecznik prokuratury.
Po porzuceniu zwłok rodzice z dwójką dzieci wyjechali na kilka dni do innego miasta. Po powrocie ukrywali się we własnym mieszkaniu, informując bliskich, że są gdzie indziej. - Rodzice wyjaśniali, że Szymona nie ma, gdyż przebywa u jednej, bądź drugiej rodziny. Było to łatwe, bo oni się wzajemnie nie znali i nie utrzymywali kontaktów. Nikt nie rozpoznał też publikowanego w mediach wizerunku dziecka, gdyż był on mocno zmieniony w porównaniu z tym, jak chłopiec wyglądał za życia. Ciało leżało na powietrzu blisko 3 tygodnie - wyjaśniła prokurator Borkowska.
Żeby uniknąć ujawnienia zbrodni, gdy zaczęły napływać wezwania do szczepienia chłopca, rodzice przenieśli jego dokumentację do innej przychodni, a następnie Beata Ch. przyprowadziła do niej swego wnuka.
Rodzice Szymona odpowiedzą przed sądem także za składanie fałszywych oświadczeń w będzińskim magistracie, dzięki czemu wyłudzili świadczenia socjalne w wysokości blisko 4 tys. zł.
Rodzice Szymona nie przyznają się do zabójstwa. Wzajemnie obciążają się winą. Przyznają się natomiast, że składali fałszywe oświadczenia i wyłudzali pieniądze. Oboje zostali zbadani przez biegłych. Są w pełni poczytalni.
Po znalezieniu ciała dziecka bielska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie śmierci. W kwietniu ub.r. zostało umorzone, gdyż nie wykryto sprawców. Dwa miesiące później do ośrodka pomocy społecznej w Będzinie zgłosiła się osoba, twierdząc, że od dawna nie widziała dziecka sąsiadów. Na pytania o nieobecność chłopca słyszała, że choruje i jest w szpitalu. Policjanci ustalili, że nikt w tym wieku nie jest hospitalizowany. Nie ma go też w rodzinnym domu. Znaleźli natomiast jego zdjęcia. Podobieństwo z dzieckiem, którego ciało zostało znalezione w Cieszynie, było uderzające. Krótko potem zatrzymano rodziców chłopca i wszczęto przeciw nim postępowanie. Od tego czasu przebywają w areszcie.
Podczas śledztwa prokuratorzy przesłuchali blisko 200 osób, głównie podczas prób ustalenia tożsamości dziecka. Bielscy śledczy wnioskują w akcie oskarżenia o przesłuchanie przed sądem 36 świadków.
Dwoma córkami oskarżonych zajmują się ich rodziny.