IV władza w IV RP
„To najgłupsza wypowiedź roku” – mówi Jan Rokita. „Jarosław Kaczyński zaczyna przypominać Łukaszenkę” – mówi Wojciech Olejniczak. Premier Marcinkiewicz dziwnie tłumaczy słowa swojego szefa, a w istnienie wolnych mediów nie wątpi nawet, uwaga, uwaga - Roman Giertych. A to wszystko za sprawą jednego, ale jakże wymownego zdania.
„W Polsce tak na prawdę wolnych mediów nie ma”
Mnie w wypowiedzi prezesa zafascynowała nie tylko sama teoria spiskowa, ale także następne słowa. Jarosław Kaczyński dodał, że „PiS myśli nad zmianą tej sytuacji, między innymi nad tym, by uniemożliwić zwolnienie z pracy dziennikarza, który nie zgadza się z redaktorem naczelnym”. Zastanawiam się jak to rozumieć i jak miało by to wyglądać w praktyce.
Bo jeśli ktoś ma inne poglądy od naczelnego w kwestiach na przykład punktualności, albo potrzeby swojej obecności w pracy. No, ale to na pewno nie o takie sprawy chodziło. A jeśli na przykład dziennikarz zostanie tropicielem wszechobecnego spisku masońsko-żydowsko-homoseksualnego i jego nowym powołaniem życiowym stanie się tropienie tego spisku i dzielenie się swoimi przemyśleniami z czytelnikami? To wtedy naczelny nie będzie mógł go wyrzucić? To nawet dobry pomysł na pracę. Przychodzi się do redakcji, z początku zachowuje normalnie, a potem zaczyna tropić spisek. Wtedy naczelny nie publikuje tych tekstów, ale nie może przecież fana dziwnych teorii wyrzucić. Ma inne poglądy i tyle. Pewnie można by pójść z tą interpretacją jeszcze w wiele kierunków, ale nie to jest najważniejsze. Jest jeszcze kwestia, o której Jarosław Kaczyński chyba zapomniał.
Dzięki komu wygrał PiS?
Premier Marcinkiewicz w programie „Teraz My” powiedział, że stwierdzenie, że PiS i Lech Kaczyński wygrali wybory dzięki mediom jest wielce ryzykowne. Moim zdaniem, w ogóle nie jest ryzykowne. Bo jak inaczej tłumaczyć te zwycięstwa. Może wyborcy przeczytali cały program PiS, potem programy innych partii i je porównali? Może to magia billboardów? A może poczta pantoflowa? PiS i Lech Kaczyński wygrali tylko dzięki mediom, tak jak każdy inny polityk i partia wygrywa wszystkie wybory. Media to jedyny ich łącznik ze społeczeństwem, bo przecież w swoich biurach poselskich to posłowie raczej nie dyżurują, a na zaczepianie na ulicy też często dziwnie reagują („Spieprzaj…” - wiadomo o co chodzi). Jarosław Kaczyński nie powinien o tym zapominać, a tym bardziej robić sobie najgorszego wroga z możliwych.
Najgorsze w stwierdzeniu prezesa nawet nie jest to, że uraził także „toruńskie” media. Najgorsze jest to, że wszystkie reakcje na pamiętne słowa mogą utwierdzić go w przekonaniu, że media trzeba wreszcie uporządkować - czytaj podporządkować. A wystarczyło by tylko powiedzieć „trochę przesadziłem”. Niestety przyznanie do błędu nie leży w naturze prezesa. On jest bezbłędny. A układ jest wszędzie.
Adam Łapiński, Wirtualna Polska