Islamiści zabili 19 cywilów. Trwa bitwa o Marawi
Od kilku dni trwają starcia filipińskiej armii z powiązanymi z ISIS bojownikami ugrupowania Abu Sajaf. Żołnierze znaleźli ciała 19 osób, w tym kobiet i dzieci. Tym samym liczba ofiar wzrosła do 85 osób.
28.05.2017 08:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Siły walczące z bojownikami z Abu Sajaf pierwszego makabrycznego odkrycia dokonały w sobotę wieczorem. W pobliżu uniwersytetu znaleziono ciała kobiet i dzieci. W niedzielę nad ranem żołnierze odkryli następne ofiary. Tym razem mężczyzn. Według wojskowych, wszyscy byli cywilami.
Rzecznik filipińskiej armii Jo-ar Herrera krótko skomentował śmierć kobiet i dzieci. Powiedział tylko, że działania Abu Sajaf świadczą o tym, że terroryści nie są ludźmi.
We wtorek rozpoczęła się rządowa ofensywa przeciwko islamistom. Prezydent Filipin ogłosił w cześci kraju stan wojenny. Władze nakazały mieszkańcom Marawi opuszczenie miasta. Jednak wielu z nich zdecydowało się na pozostanie w domach. W mieście od kilku dni nie ma prądu, a na ulicach trwają starcia z bojownikami Abu Sajaf.
Rebelia na wyspie Mindanao
W rebelii trwającej na południu kraju biorą udział także obcokrajowcy. Władze poinformowały o obywatelach Indonezji oraz Malezji, którzy ponieśli śmierć podczas działań filipińskiej armii
W ataku na pozycje rebeliantów armia wykorzystuje helikoptery i jednostki specjalne. Radca generalny Filipin Jose Calida twierdzi, że dotychczasowy problem z lokalnymi rebeliantami przeistacza się w problem z ugrupowaniami sięgającymi po ideologię tzw. Państwa Islamskiego. "Chcą stworzyć z Mindanao część kalifatu" - przyznał Calida. Ugrupowanie Abu Sajaf od lat 70. XX wieku chce przekształcić południe Filipin w kalifat.
Zadaniem rządowych sił było aresztowanie przywódcy Abu Sajaf Isnilona Hapilona, który miał przybyć do Marawi na leczenie. Armia napotkała jednak silny opór ze strony zwolenników lidera Abu Sajaf, który wciąż ma przebywać w ogarniętym rebelią mieście.
Źródło: theguardian.com, PAP