Dziennikarze inwigilowani za Smoleńsk? "To nieprawda"
Nie jest prawdą, jakoby dziennikarze TVN24.pl i "Rzeczpospolitej" byli inwigilowani przez prokuraturę w związku z badaną przez nich sprawą śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej - twierdzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.
Prokuratura zaprzecza, jakoby występowała o billingi rozmów telefonicznych dziennikarzy lub treść odbieranych przez nich i wysyłanych esemesów. Sprawdzane były jedynie billingi prokuratorów zajmujących się śledztwem smoleńskim i weryfikowano, z kim rozmawiali oni przez telefon - zapewnił zastępca Wojskowego Prokuratora Okręgowego w Poznaniu płk Mikołaj Przybył.
Według "Rzeczpospolitej" wojskowi prokuratorzy analizowali billingi i esemesy dziennikarzy śledczych Macieja Dudy z TVN24.pl i Cezarego Gmyza z "Rz". Sprawa miała dotyczyć odsunięcia od śledztwa smoleńskiego prokuratora Marka Pasionka. Jego przełożeni podejrzewali go o przekazywanie tajemnic postępowania mediom.
"Rzeczpospolita" napisała, że prokurator wojskowy zażądał od operatorów telefonicznych wykazu wszystkich połączeń dziennikarzy z ponad połowy 2010 roku, zwrócił się także o wykaz i treść otrzymanych i wysyłanych przez nich esemesów.
Śledztwo dotyczące ujawnienia osobom nieuprawnionym informacji stanowiącej tajemnicę śledztwa sprawie katastrofy smoleńskiej prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu.
Jak powiedział płk Mikołaj Przybył, informacje podane przez "Rzeczpospolitą" są nierzetelne, a w części nieprawdziwe. Jak dodał, w toku śledztwa poddano analizie połączenia, jakie wykonywał z telefonu służbowego prokurator Marek Pasionek, i inne połączenia telefoniczne wykonywane przez prokuratorów posiadających informacje stanowiące tajemnicę śledztwa.
- Prokuratura sprawdzała wyłącznie billingi prokuratorów i występowała o dane użytkowników lub właścicieli telefonów, z którymi ci prokuratorzy się kontaktowali. W momencie występowania do operatora o takie dane, prokurator prowadzący sprawę nie miał pojęcia, czy rozmówcą sprawdzanych osób byli dziennikarze. Chcę podkreślić, że sprawdzaliśmy billingi prokuratorów, a nie dziennikarzy - powiedział Przybył.
Jak wyjaśnił, normalną procedurą technologiczną w przypadku weryfikacji numerów jest tzw. sprawdzanie krzyżowe.
- Sprawdzane są numery, z którymi łączył się prokurator, jednocześnie sprawdzane jest, czy dany numer uzyskał połączenie z numerem prokuratora. Tak to się normalnie odbywa od strony technologicznej, by wykluczyć jakiekolwiek pomyłki. Prokuratura nigdy nie występowała o billingi wskazanych imiennie dziennikarzy, nie może być mowy o ich inwigilacji - stwierdził.
Jak podkreślił, prokurator prowadzący śledztwo ma obowiązek wykonać wszystkie czynności zmierzające do wykrycia sprawcy.
- Nie można grozić prokuratorowi wszczęciem postępowania karnego za prawidłowe wykonywanie swoich ustawowych obowiązków. Dodatkowo podkreślić należy, że kłamliwym jest stwierdzenie, że prokurator nadzorujący postępowanie w sprawie katastrofy smoleńskiej nie kontaktował się z red. Cezarym Gmyzem. Co innego wynika z zebranego materiału dowodowego - stwierdził Przybył.
Według "Rzeczpospolitej" Duda i Gmyz zapowiadają złożenie zażalenia do sądu, a także zawiadomienia o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez wojskowych śledczych.