PolitykaDr Jacek Kloczkowski o rekonstrukcji rządu: zmiany są nieodzowne

Dr Jacek Kloczkowski o rekonstrukcji rządu: zmiany są nieodzowne

Premier Donald Tusk zapowiedział, że jeszcze w listopadzie dojdzie do rekonstrukcji rządu. Na pewno przed 1 grudnia - zapewniał Tusk w rozmowie z dziennikarzami w sejmie. - Zważywszy jak źle Polacy oceniają rząd, zmiany są nieodzowne, by PO w ogóle miała jakąkolwiek szansę przekonać ich, że coś się może poprawić. Nawet jeśli będzie to tylko wrażenie wywołane pojawieniem się nowych twarzy, a nie rzeczywista zmiana standardów rządzenia - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Jacek Kloczkowski, politolog z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej. - Dla PO pojawił się również nowy front walki, tym razem o przetrwanie, gdyż SLD bardzo niebezpiecznie zbliża się w sondażach do niej - dodaje Kloczkowski.

Dr Jacek Kloczkowski o rekonstrukcji rządu: zmiany są nieodzowne
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Ewa Koszowska

- Tak, jak mówiłem miesiąc temu, dwa miesiące temu, pół roku i rok temu - rekonstrukcja będzie w listopadzie tego roku - powiedział Tusk dziennikarzom. - W obliczu słabnących notowań Platformy Obywatelskiej od dawna zapowiadana próba nowego otwarcia poprzez rekonstrukcję rządu wreszcie zostanie podjęta. To bowiem jeden z ostatnich potencjalnych sposobów, jakich może użyć premier Tusk by odwrócić ten trend - uważa politolog.

- Listopad to dla niektórych ministrów niebezpieczna pora. Zapowiadałem rekonstrukcję na połowę kadencji i ona dokona się w najbliższych dniach. Ta rekonstrukcja ma głębszy wymiar. Nie chodzi o personalia, bo niezależnie od tego, jak państwo oceniacie ministrów, czasami krytycznie, ja jestem pełen uznania dla ich wysiłków. Rekonstrukcja potrzebna jest po to, by przebudować pewne priorytety, by dać nowej energii, a nie wynika z mojej krytycznej oceny pracy poszczególnych ministrów - mówił premier na konferencji prasowej w Pułtusku.

Zdaniem Kloczkowskiego niepoważnym byłoby kolejny raz zapowiadanie czegoś, co potem nie ma miejsca. Zwłaszcza że PO ma coraz większe problemy z poszczególnymi ministrami, krytykowanymi - jak ostatnio minister Bartłomiej Sienkiewicz - nawet przez dotąd dla PO bardzo przychylnych komentatorów. Do tego dochodzą niestandardowe kłopoty ministrów, wymuszające zmiany, których raczej w innych okolicznościach by nie było. Chodzi tu oczywiście o min. Sławomira Nowaka, który zapewne nie straciłby stanowiska, gdyby nie sprawa prokuratorska przeciw niemu. Jego odejście w takich a nie innych okolicznościach to kolejny cios w wizerunek Platformy i powód, by właśnie teraz wreszcie dokonać zapowiadanej od dawien dawna wymiany ministrów.

Kto w tej wymianie straci stołek?

Według politologa nie będą wymieniani ministrowie z pierwszego szeregu Platformy. - Nie sądzę, żeby stracili stanowiska np. minister spraw zagranicznych czy minister finansów, nawet jeśli, jak choćby ten ostatni, są często krytykowani nie tylko przez polityków opozycji, ale i przez ekspertów. Bardziej prawdopodobne jest, że stanowiska stracą ministrowie z drugiego czy trzeciego rzędu - przypuszcza.

Lista ministrów, którzy mogą odejść z rządu jest jednak dłuższa. - Zagrożona może być także od dawna krytykowana i kojarzona z różnymi wpadkami - ale kierująca mało istotnym politycznie resortem - minister Joanna Mucha. Wiemy co stanie się z minister Kudrycką, która sama zapowiedziała, że odejdzie. Silnej pozycji nie ma minister Boni, którego ewentualne odwołanie nie wniesie nic istotnego do walki frakcyjnej w PO. Ponadto nie firmuje on obecnie żadnej kluczowej dla wizerunku PO reformy. Więcej wątpliwości można mieć w przypadku losu minister Szumilas. Z jednej strony łatwo by ją było poświęcić, bowiem nie wykazuje się specjalnymi osiągnięciami, w partii znaczy niewiele, a budzi niechęć bardzo wielu wyborców. Z drugiej strony wszakże, to wokół niej ogniskował się opór Platformy w sprawie sześciolatków, więc jej odwołanie byłoby niejasnym sygnałem. Chyba że premier uznaje, że na jej miejsce warto powołać kogoś, kto przynajmniej lepiej poradzi sobie "pijarowsko", skoro PO postanowiła iść w tej sprawie w zaparte
- mówi Kloczkowski.

Zdaniem politologa wymiana ministrów drugiego, czy trzeciego planu oznacza mniejsze koszty polityczne. Wywołuje mniejsze napięcia wewnątrz Platformy, która i tak już buzuje od emocji związanych z walkami frakcyjnymi. Pozwala też uniknąć kłopotliwego tłumaczenia się opinii publicznej, dlaczego rząd, który twierdzi, że dobrze rządzi, musi pozbywać się swoich najważniejszych ministrów.

Czy zmiany są konieczne?

- Można na to spojrzeć z dwóch stron. Po pierwsze z perspektywy jakości rządzenia, a o niej opinie są złe, nie tylko ze strony opozycji, która - co naturalne - zawsze oceni ją jednoznacznie, ale i bardzo wielu niekojarzonych partyjnie ekspertów. Wymiana słabych ministrów na lepszych z tego punktu widzenia byłaby pożądana. Można jednak sądzić, że dla polityków Platformy ważniejsza jest perspektywa druga - interesów tej partii. Zważywszy jak źle Polacy oceniają rząd, zmiany są nieodzowne, by PO w ogóle miała jakąkolwiek szansę przekonać ich, że coś się może poprawić. Nawet jeśli będzie to tylko wrażenie wywołane pojawieniem się nowych twarzy, a nie rzeczywista zmiana standardów rządzenia. Ta ostatnia musiałaby objąć tego, który odpowiada za nią w stopniu największym - a więc premiera. Ten jednak sam siebie nie zrekonstruuje a przewrót pałacowy jest póki co niemożliwy - uważa Kloczkowski.

Według niego PO może wierzyć, chociaż to się nie musi wcale ziścić, że po rekonstrukcji rządu uda się odwrócić uwagę opinii publicznej od pasma wpadek, błędów, zaniechań i afer, i przywrócić nadzieję, przynajmniej w część potencjalnych wyborców Platformy, że będzie lepiej, niż było. Zresztą być może premier nie liczy już nawet na znaczącą poprawę notowań Platformy, a jedynie na to, że nie będą one spadać w dół. Musi bowiem brać pod uwagę, że w niektórych sondażach do PO bardzo zbliża się SLD. Nie chodzi więc już tylko o rozgrywkę z PiS-em o pierwsze miejsce. Dla Platformy pojawił się nowy front politycznej walki, jakiego parę miesięcy temu większość jej polityków pewnie nie brała w ogóle pod uwagę - o zachowanie miejsca numer dwa w sondażach parlamentarnych. - Rekonstrukcja rządu może więc być elementem gry nie tyle o władzę, co o przetrwanie, bo gdyby PO została wyprzedzona przez SLD - a przy obecnych trendach nie jest to wykluczone nawet w perspektywie kilkunastu tygodni - to mogłoby to wywołać lawinę
zdarzeń w Platformie i wokół niej, nad którą już nikt mógłby nie zapanować - mówi Kloczkowski.

Ewa Koszowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)