PolskaŻyją z długu u Beksińskiego?

Żyją z długu u Beksińskiego?

Wołomin huczy od plotek. Ludzi kłuje w oczy,
że Krzysztof K., ojciec Roberta (20 l.), który rok temu
zasztyletował znanego malarza Zdzisława Beksińskiego, rozbija się
rocznym, eleganckim samochodem - pisze "Super Express".

Wzięli pieniądze od Beksińskiego, żeby kupić samochód. Mieli je odpracować. Beksińskiego już nie ma wśród żywych, ale czy długu nie trzeba przypadkiem spłacić? - pytają ludzie w Wołominie.

Nie jest tajemnicą, że Krzysztof K. (44 l.) nigdy nie kupiłby renault megane (wartość ok. 70 tys.} gdyby nie pieniądze Zdzisława Beksińskiego. Był moim pracodawcą i przyjacielem. Dał zarobić mnie i mojej żonie, ale żadnego jego obrazu w domu nie mam - bagatelizuje wątpliwości Krzysztof K.

Był blisko związany z malarzem. Pomagał mu w zakupach i domowych remontach. Żona Grażyna sprzątała mu mieszkanie. To on w końcu jako pierwszy znalazł zakrwawione ciało malarza rok temu w jego mieszkaniu na warszawskim Mokotowie.

"Super Express" dotarł do korespondencji e-mailowej, którą malarz od 2003 r. do dnia tragicznej śmierci prowadził z Lilianą Śnieg-Czaplewską, dziennikarką. Beksiński pisze w swych listach w kilku miejscach o pieniądzach, które pożyczył. Wspomina, że Grażynie K., matce przyszłego mordercy, płaci za posprzątanie 120-metrowego mieszkania (trzy godziny pracy) 250 zł.

Malarz w chwili śmierci nie miał już najbliższej rodziny. Swoje obrazy i mieszkanie z całą zawartością, m.in. wysokiej klasy komputerem i sprzętem fotograficznym, zapisał w testamencie Muzeum Historycznemu z rodzinnego Sanoka. Trwają przygotowania do rozbudowy galerii po zmarłym artyście, ale brakuje pieniędzy. Czy w związku z tym dyrekcja muzeum rozważa szukanie ich u dłużników z Wołomina? - stawia pytanie "SE".

Wiesław Banach (53 l.), przyjaciel Beksińskiego, dyrektor muzeum w Sanoku: Bez dobrej woli obdarowanych pieniądze są nie do odzyskania. Zdzichu to był artysta. Nie brał żadnych pokwitowań, dług miał być spłacony pracą. Nie wiadomo poza tym, o jaką kwotę chodzi. Pozostaje tak naprawdę czekać na eleganckie zachowanie drugiej strony - mówi.

Czekanie może jednak nic nie dać. Rodzina K. o żadnym długu słyszeć nie chce: Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że żadnych pieniędzy zmarłemu winni nie jesteśmy. To, co się stało, to wielka tragedia całej naszej rodziny. Zgoda: mamy wielki dług do spłacenia, ale nie dotyczy on strony finansowej - tłumaczy Krzysztof K. (PAP)

Więcej: rel="nofollow">Super Express - Żyją z długu u BeksińskiegoSuper Express - Żyją z długu u Beksińskiego

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)