Żyją w biedzie po śmierci męża
Ponad połowa wdów po górnikach żyje w bardzo skromnych warunkach - czytamy w "Polsce". Często pieniędzy nie wystarcza im nawet na jedzenie i ubrania.
26.01.2009 | aktual.: 26.01.2009 07:19
Tak dramatyczny obraz wyłania się z badań przeprowadzonych przez dr. Konrada Tausza, kierownika Zakładu Badań Ekonomicznych i Społecznych Głównego Instytutu Górniczego w Katowicach. To pierwsze tego typu opracowanie. Jego wyniki zaprezentowano w sobotę. Tausz prześledził losy wdów i sierot po górnikach, którzy zginęli w kopalniach w ciągu ostatnich 25 lat. W tym czasie zginęło 1,5 tys. górników, zostawili oni 4,5 tys. dzieci.
Mąż Małgorzaty Brokos zginął osiem lat temu w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej. Kobieta została sama z synem. Ledwie wiąże koniec z końcem. Oboje bowiem żyją z niewielkiej renty, którą przyznano dziecku. Pani Brokos drży o przyszłość. Syn za dwa lata skończy 18 lat. - Stracimy prawo do renty, zostaniemy bez środków do życia - martwi się. Kobieta nie może znaleźć pracy, nie ma wykształcenia. Gdy żył mąż, prowadziła dom, nie pracowała zawodowo.
Z podobnymi problemami boryka się wiele innych kobiet. Jak wynika z badań Tausza, aż 51 proc. wdów deklaruje, że po śmierci małżonka sytuacja finansowa rodziny znacznie się pogorszyła. Mimo to wdowy po górnikach radzą sobie, jak mogą. Tausz podkreśla, że kładą nacisk na wykształcenie dzieci. 8% z nich się uczy.
Dr Tausz podkreśla, że ambicje tych dzieci są duże. Ponad połowa studiuje lub do studiów się przymierza. Kolejne 23% ukończyło lub zamierza ukończyć edukację na poziomie średnim.