PolskaZwiązkowcy: jesteśmy przygotowani na długą walkę

Związkowcy: jesteśmy przygotowani na długą walkę

Związkowcy z trzech central - Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność" i Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych - zapowiadają, że są "przygotowani na długą walkę" w związku z akcją protestacyjno-strajkową, która ma się rozpocząć 11 września.

Związkowcy: jesteśmy przygotowani na długą walkę
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński

18.07.2013 | aktual.: 18.07.2013 15:59

Na konferencji prasowej zapowiedzieli, że opracowali już scenariusz czterodniowego protestu w Warszawie. Protest każdego dnia ma być prowadzony przez jedną branżę. Nie oznacza to, że 14 września protest się zakończy. - Jesteśmy przygotowani na długą walkę - zadeklarował przewodniczący Solidarności Piotr Duda.

Duda powiedział, że protest będzie się odbywał pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa". - Na bieżąco sztaby protestacyjne będą informowały o przygotowaniach do dni protestu, ale to mogą być nie tylko dni, lecz tygodnie lub nawet miesiące - podkreślił. Związkowcy nie ujawnili, jak będzie wyglądała wrześniowa akcja protestacyjna w Warszawie.

Pytany powiedział, że po dzisiejszym spotkaniu związki przekażą zalecenie do terenowych organizacji, by przekształcały się w komitety protestacyjno-strajkowe. To jeden z elementów przygotowań do strajku generalnego.

Przewodniczący FZZ Tadeusz Chwałka powiedział, że w czwartek zaczną pracę zespoły robocze, przygotowujące w szczegółach poszczególne dni wrześniowego protestu.

FZZ, Solidarność i OPZZ opuściły 26 czerwca, na znak protestu, posiedzenie Komisji Trójstronnej z udziałem premiera Donalda Tuska. Związki domagają się m.in. wycofania się przez rząd ze zmian w kodeksie pracy przedłużających maksymalnie do 12 miesięcy okres rozliczeniowy czasu pracy. Obecnie rozliczany jest on maksymalnie w ciągu 4 miesięcy. Warunkiem powrotu do rozmów jest też dla związków dymisja ministra pracy i polityki społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza i jednocześnie jego odejście z funkcji przewodniczącego Komisji Trójstronnej.

Tydzień temu FZZ, Solidarność i OPZZ powołały Międzyzwiązkowy Krajowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy mający koordynować zaplanowane na wrzesień protesty. Duda zapowiedział, że postulatem - oprócz spraw pracowniczych - będzie zmiana konstytucji w części dotyczącej referendów krajowych i samej ustawy dotyczącej referendów. "Więcej demokracji bezpośredniej" - domaga się szef Solidarności.

- W sierpniu będziemy organizowali kolejne spotkanie "platformy oburzonych" (...) poprzednie spotkanie odbyło się 16 marca w Gdańsku w sali BHP, kolejne będzie 10 sierpnia w Łodzi - zapowiedział Duda. Według przewodniczącego OPZZ Jana Guza "wszyscy oburzeni i lekceważeni przystąpią do akcji protestacyjnej, by upomnieć się o godność".

Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział w czwartek, że nie zamierza wycofywać się ze zobowiązania, iż jest cały czas gotowy do rozmów ze związkowcami. Pytany, czy mimo zapowiedzi związkowców nadal wierzy w możliwość rozwiązania konfliktu, podkreślił, że się nie zniechęca.

- Rozmową rozwiązuje się dużo więcej problemów niż odchodzeniem od stołu. To jest pewna wartość, o którą trzeba walczyć - o rzetelną i dobrą dyskusję. Warto o to zabiegać, nie poddawać się - powiedział dziennikarzom w czasie konferencji zorganizowanej w resorcie pracy. W konferencji na temat zmian w systemie emerytalnym wzięli udział również przedstawiciele związków zawodowych.

Podczas obrad w warszawskiej siedzibie FZZ związkowcy przyjęli oświadczenie dotyczące dialogu dwustronnego - z pracodawcami. Deklarują gotowość do takich rozmów, ale domagają się zrealizowania poprzednich zobowiązań zawartych w pakiecie antykryzysowym z 2009 r.

- Pracodawcy wyciągnęli z niego tylko to, co im pasuje, czyli 12-miesięczny okres rozliczeniowy. (...) To był tylko jeden z punktów czasowego pakietu. Nikt nie mówił, że będzie przełożony na stałe do kodeksu pracy - powiedział Duda. Wprowadzenie pakietów socjalnych, ograniczenie umów na czas określony, określenie ścieżki dojścia do płacy minimalnej na poziomie połowy średniego wynagrodzenia za pracę i wsparcie rodzin najuboższych poszkodowanych w wyniku kryzysu - to sprawy, z których pracodawcy powinni się wywiązać przed rozmowami - podkreślał szef "S".

Pytany o zarzut marszałka senatu Bogdana Borusewicza, że w stanie wojennym był po drugiej stronie i ochraniał Radiokomitet, powiedział, że to "nikczemne, delikatnie mówiąc, zarzuty". - Zrobił wielkie świństwo, nie tylko mi osobiście, ale tym wszystkim chłopakom, którzy w 1981, 82, czy 83 byli wcielani, nie szli sami - do zasadniczej służby wojskowej. To jest po prostu nikczemność - mówił.

- Marszałek mówi o chichocie historii. Tak, to chichot historii, że związki zawodowe razem muszą przeciwstawiać się takiej osobie, która kiedyś walczyła o wolną Polskę, a teraz zdradziła robotników, która realizuje teraz liberalna politykę rządu Donalda Tuska, zamiast realizować postulaty sierpnia 1980 r. - dodał.

- Mnie, jako przewodniczącemu związku, a w 1980 roku 18-letniemu chłopakowi, jest przykro, bo to były wzory, a teraz wzory sprzedały się politycznie za funkcje, za stanowiska polityczne. Trzeba wykonywać rozkazy - atakować związkowców, ale to dobrze, bo znaczy to, że się nas boją, że puszczają im nerwy - uważa Duda.

- Niech sobie kupią coś na uspokojenie, tylko za swoje, a nie za budżetowe pieniądze - dodał.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (92)