Zuzanna Ziemska: ageizm "żyje" i ma się dobrze
Kobieta może dobrze wyglądać w każdym wieku - pod warunkiem, że wygląda młodo. Do tego w zasadzie można sprowadzić podejście współczesnej kultury do starości i jej estetyki. Ale ageizm, czyli dyskryminacja ze względu na wiek, nie dotyczy jedynie wyglądu. I może dotknąć każdego.
Po nominacjach do Oscarów w 2016 roku, część czarnoskórych twórców protestowała w przekonaniu, że Akademia faworyzuje białych. Statuetki rozdano, ale niemiły swąd unosił się nad imprezą jeszcze długo. Czy rasizm to grzech Hollywood? Jeśli tak, to na pewno nie jedyny. O tym drugim mówi się znacznie rzadziej, bo dotyczy grupy, którą mało kto się przejmuje. Grupy nazbyt różnorodnej etnicznie i kulturowo, a przy tym nie tak atrakcyjnej wizualnie, jak chociażby najgłośniej oprotestowująca ubiegłoroczne Oscary Jada Pinkett Smith. Mowa o starszych aktorach. Choć w zasadzie problem dotyczy głównie płci pięknej i faktu, że z wiekiem przestaje być na tyle piękna, by spełniać wyśrubowane standardy fabryki snów.
Emeryci z fabryki snów
Nie trzeba jednak od razu kierować reflektorów na hollywoodzkich emerytów. Starość w filmie zaczyna się bardzo wcześnie. Ba! Być może przywołaną wyżej Pinkett Smith (rocznik 1971) możemy zaliczyć do staruszek w rozumieniu filmowym. Niedawno znana blogerka Zwierz Popkulturalny, wzięła pod lupę karierę jednej z najjaśniejszych gwiazd młodego pokolenia - Jennifer Lawrence (zobacz)
. Co się okazuje? Dwudziestoośmioletniej aktorce ostatnio najczęściej partnerują o dwadzieścia lat starsi mężczyźni. I to w rolach równolatków. Przy czym, jak zauważa blogerka, mamy tu do czynienia z hollywoodzkim standardem, w którym parę w średnim wieku ma prawo grać czterdziestokilkuletni aktor i dwudziestoletnia aktorka - nikt się niczemu nie dziwi, umowa jest umową, przecież nie będziemy państwu pokazywać czterdziestoletniej staruchy.
Czy są aktorki, które próbują protestować? Oczywiście, chociażby Liv Tyler, która osiągnąwszy geriatryczny wiek 38 lat, powiedziała kilka gorzkich słów o swojej branży. Ale nic to. Ekran kocha młodość, więc drodzy widzowie, nie słuchajcie babskiego narzekania, tylko po popcorn i do kin!
Młodość sprzedaje
Film to rzecz jasna nie wszystko. W reklamie już od dawna młodziutkie kobiety reklamują nawet produkty przeznaczone dla dojrzałej cery, a starsze panie najczęściej lądują w prasowych kampaniach aparatów słuchowych czy suplementów na poprawę wzroku. Jednak kilka lat temu to właśnie od reklam miała zacząć się wielka rewolucja. Prognozowano nawet koniec kultu młodości.
Nic dziwnego, kampanie z udziałem dojrzałych modelek były zwykle estetycznymi perełkami. W Polsce na taki krok zdecydowała się między innymi marka Bohoboco, zatrudniając osiemdziesięciolernią aktorkę Helenę Norowicz. Zamiast rewolucji dostaliśmy jednak po prostu kilka udanych zdjęć. A młodość w reklamie ma się nadal świetnie.
Można jednak zamknąć temat, mówiąc, że kobiety są i były oceniane za wygląd i to dużo surowiej niż panowie. Czy w przyszłości będą? Tu trzeba nowego pozytywizmu i solidnej pracy u podstaw, od szkół poczynając. Nie jestem więc pewna, ile pokoleń dzieli nas od równości w tym zakresie, ale zapewne nie jedno.
Wystarczy spojrzeć na świat polityki i komentarze pod dowolnym artykułem o Brigitte Macron. Czy gdyby to prezydent Francji był dojrzałym mężczyzną związanym z młodą kobietą, internauci równie ochoczo liczyliby każdą jego zmarszczkę?
W dynamicznym zespole
Kwestie związane z wyglądem to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej. Pod taflą wody kryje się między innymi rynek pracy. Do niedawna atrakcyjność zawodowa kobiet malała już po 35 roku życia, mężczyzn - dekadę później. Pozostaje mieć nadzieję, że obecne zmiany związane z rynkiem pracownika i brakiem specjalistów sprawią, że pracodawcy nieco ochłoną po wyścigu za młodością. Można oczywiście narzekać, że starsi ludzie są częściej cyfrowo wykluczeni, wolniej się uczą i przywiązali się do przestarzałych rozwiązań i metod nieprzystających do czasów. Doskonała argumentacja.
W takim razie jednak, dlaczego kryzysy takie jak wpadka Polmosu z komunikacją na Facebooku, zwykle natychmiast przerzucane są na tych strasznych młodych. Może więc czas przestać traktować młodość jako atut deklasujący konkurentów i tworzyć zespoły oparte na świeżo upieczonych absolwentach.
Tymczasem, choć rekrutujący zrozumieli już, że nie należy narzucać z góry płci ani wieku kandydata, wciąż króluje formułka o pracy w "młodym, dynamicznym zespole". Pierwsze pytanie, jakie warto byłoby zadać takiej firmie, to "co zrobiliście ze starym, doświadczonym"?
Zawodowi młodzieńcy
Termin ageizm, czyli dyskryminacja ze względu na wiek bardzo wolno zyskuje na popularności. Ale zyskuje. Zaczynamy już zauważać, że coś jest nie tak w ślepym zapatrzeniu w młodych przy jednoczesnym przesuwaniu granicy starości w dół i dyskryminowaniu tych, którzy ją przekroczą. Do tej pory zamiast walki najczęściej osoby te wybierały jednak adaptację. W efekcie nawet starsza kobieta w reklamie miała czuć się dobrze, kiedy ktoś powiedział jej, że wygląda młodo. Przenosząc to na grunt rasizmu, moglibyśmy mówić o komplemencie "wyglądasz biało". Żenujące? Owszem. A jednak czasy kultu młodości zaowocowały zawodowymi młodzieńcami - osobami w średnim wieku na siłę zachowującymi się jakby nie przekroczyły dwudziestki. Gwiazdy korzystają nad wyraz chętnie z usług chirurgów plastycznych, a potem retuszerów. W efekcie z okładek kolejnych albumów spogląda na nas coraz młodsza piosenkarka. A kiedy już oswoimy się i z tym, w kolorowym magazynie czeka na nas sesja matek i córek, które wyglądają jakby były w tym samym wieku.
To wprowadza błędne koło, bo z kolei powoduje, że od młodych oczekuje się, że będą zachowywać się dojrzale. I żyć jak ci starzy maleńcy. Mają, owszem, nosić trampki, balować do rana i mówić slangiem, ale równocześnie mieć na mieszkanie i samochód, jak czterdziesto-pięćdziesięcioletnie podróbki królujące w mediach.
Rewolucja potrzebna od zaraz
Czy ten trend da się odwrócić? Zapewne. Czy stanie się to wkrótce? Niekoniecznie. Oczywiście powoli można wprowadzać przepisy ograniczające ageizm w miejscach pracy, mogą powstawać kampanie z pięknymi osiemdziesięciolatkami. By powstrzymać rozszalały kult młodości trzeba jednak znacznie więcej. Są teorie, że współczesny zachwyt młodymi to echo czasów, kiedy hipisi zmienili skostniały świat, a ten w ramach wdzięczności zaczął widzieć nadzieję w młodych. Można też dopatrywać się tego szaleństwa w błyskawicznym rozwoju technologii - młodzi szybciej ją "ogarniają", więc wpatrujemy się w nich jak w bożyszcza. W jednym i drugim przypadku można jednak mówić o zmianach wywołanych jakąś rewolucją - społeczną czy technologiczną. Być może trzeba kolejnej, żebyśmy zrozumieli, że każdy wiek ma swoje prawa i ograniczenia. Każdy jest wartościowy dla samego siebie i nie musi niczego udawać. Tego nie zmieni się formułką wymaganą od HR-owców. Co nie znaczy, że nie warto walczyć. Na początek po prostu szanując i domagając się szacunku.
Zuzanna Ziemska dla WP Opinii