"ZSRR był gotów użyć broni atomowej"
Raporty Ryszarda Kuklińskiego do CIA potwierdzają, że w wojnie z Zachodem ZSRR był rzeczywiście gotów użyć broni nuklearnej - powiedział emerytowany profesor Uniwersytetu Harvarda Richard Pipes, komentując odtajnienie dokumentów pułkownika.
14.12.2008 | aktual.: 15.12.2008 02:22
Richard Pipes, który w 1981 roku był dyrektorem wydziału europejskiego w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu, powiedział również, że dokumenty Kuklińskiego potwierdzają poza tym, że jesienią tamtego roku nie było realnej groźby sowieckiej interwencji wojskowej w Polsce.
Ówczesny przywódca PRL generał Wojciech Jaruzelski twierdzi, że wprowadzając stan wojenny, ochronił Polskę przed interwencją sowiecką.
- Kukliński donosił, że kiedy Rosjanie przygotowywali się do ewentualnej wojny z Zachodem, zamierzali użyć broni nuklearnej. Ja o tym wiedziałem, ale wielu ludzi w to nie wierzyło. Tymczasem Kukliński to potwierdza - powiedział Pipes.
Pipes, wybitny historyk Rosji, wyjaśnił, że był członkiem tzw. Team B, czyli powołanego w 1976 r. przez CIA zespołu specjalistów, który miał przygotować alternatywną ekspertyzę na temat armii sowieckiej.
- CIA argumentowało, że ZSRR ma tę samą postawę wobec broni atomowej, co USA, tzn. uważa, że jest ona praktycznie niestosowalna i może służyć tylko jako środek odstraszania. Niektórzy niepokoili się taką opinią, bo Rosjanie ciągle rozbudowywali swój arsenał nuklearny. George H.W. Bush, ówczesny dyrektor CIA, zgodził się więc na utworzenie grupy ekspertów, którzy mieli się wypowiedzieć, czy na podstawie tych samych informacji, które ma agencja, zgadzają się z jej konkluzją. Tak powstał "Team B", którego byłem kierownikiem - powiedział Pipes. Jak tłumaczył, grupa doszła do wniosku, że Rosjanie mają zamiar użyć broni nuklearnej w wypadku wojny. - Ostro nas za to atakowano, ale w raportach Kuklińskiego zostało potwierdzone, że mieliśmy rację - relacjonował historyk. Dodał, że wnioski "zespołu B" były "oparte na wielu tajnych materiałach wywiadowczych".
"Jaruzelski to dżentelmen, ale zrobił coś bardzo złego"
Zdaniem Pipesa, w drugiej połowie 1981 r. nie było rzeczywistej groźby sowieckiej interwencji wojskowej w Polsce. - Zagrożenie interwencją istniało w grudniu 1980 r. i wczesną wiosną 1981 r., ale nie pod koniec tego roku. Podczas wizyty w Warszawie jakiś czas temu rozmawiałem z Jaruzelskim, który pytał się mnie, czy był jakiś dowód, że Sowieci przygotowują interwencję w grudniu 1981 r., np. dowód, że są jakieś ruchy wojsk. Odpowiedziałem przecząco. Nie mieliśmy żadnych informacji na ten temat - powiedział profesor.
Jak oświadczył, był zaskoczony niejednoznaczną charakterystyką Jaruzelskiego zawartą w jednym z odtajnionych raportów Kuklińskiego.
- To bardziej przychylny portret, niż bym oczekiwał. To prawda, że Jaruzelski to bardzo uprzejmy człowiek, prawdziwy dżentelmen. Nie zmienia to faktu, że zrobił coś bardzo złego, i nie widzę powodu, by go usprawiedliwiać. Rozumiem trudność sytuacji, w jakiej się wtedy znajdował. Był wewnętrznie rozdarty. Był komunistą, pracował dla Sowietów, a jednocześnie był Polakiem. Chciał jednak być pewny, że w razie zaburzeń w Polsce Rosjanie wkroczą - powiedział.
- W 1981 r. widziałem osobiście jeden z raportów Kuklińskiego, pokazany mi przez ówczesnego doradcę prezydenta Reagana ds. bezpieczeństwa narodowego Richarda Allena. Byłem przerażony, gdyż wynikało z niego jasno, że Jaruzelski był sowieckim agentem. Była to dosłowna relacja z tego, co powiedział na jednej z narad - mówił Pipes.
Podkreślił jednak, że nie otrzymywał wtedy raportów pułkownika o przygotowaniach do stanu wojennego, gdyż trafiały one tylko do ścisłego kierownictwa administracji prezydenta Reagana.
Tomasz Zalewski