Zostali pod ziemią
Rozpacz, bunt, wściekłość i niedowierzanie - takie uczucia towarzyszyły górnikom, którzy dowiedzieli się, że ich kopalnie przestaną istnieć.
27.08.2003 | aktual.: 27.08.2003 11:13
- Co nam teraz pozostaje? - zastanawia się Marek Kinast z ZG Bytom II. - Tylko strzelić sobie w łeb. Żeby ci górnicy z ,Wujka" wiedzieli za co umarli. Przed laty był tu Wałęsa. Demokrację nam obiecywał. Gdybyśmy wiedzieli, jaka ta demokracja będzie...
Podobne nastroje panują w ,Bolesławie Śmiałym": - Mnie brakuje już tylko roku, by nabyć prawa do wcześniejszej emerytury, ale moi koledzy mają po 15-16 lat pracy. Na naszym oddziale nikt nie dopuszcza myśli, że kopalnia może zostać zamknięta. Będziemy o nią walczyć - zapewnia Janusz Kijanek.
- Do nas to chyba jeszcze nie dotarło - twierdzi jego kolega Adam Rzepka. - Trudno uwierzyć, że za kilka miesięcy pójdziemy na zasiłek. Nie mam pojęcia co robić dalej. Jestem górnikiem i nigdy nie myślałem o zmianie zawodu.
Kompania Węglowa S.A. zdecydowała, że zamknięte zostaną cztery kopalnie: w Bytomiu - ZG Centrum i ZG Bytom II, w Łaziskach Górnych - ,Bolesław Śmiały" i w Rudzie Śląskiej - ,Polska-Wirek". Tuż po północy w nocy z poniedziałku na wtorek nie wyjechało na powierzchnię 33 pracowników ZG Bytom II. Wczoraj pod ziemią strajkowało tam już 109 górników. Dzisiaj o północy do strajku przyłączyły się pozostałe trzy kopalnie. Taką decyzję podjęła działająca w kopalniach ,Solidarność". Wczoraj górnicy z Łazisk zablokowali także ruch na trasie Katowice-Wisła.
Górnicy są zdesperowani. Nie przyjmują do wiadomości zapewnień szefów Kompanii Węglowej S.A. o tym, że większości z nich zaoferują inną pracę, a pozostałym różne formy pomocy socjalnej. W czterech kopalniach zatrudnione są 8.654 osoby. Z praw emerytalnych oraz świadczeń górniczych może skorzystać 1.400 osób. Kompania zapewnia, że 6.100 górników dołowych oraz pracowników przeróbki mechanicznej węgla będzie mieć pracę w innych kopalniach (np. w ,Makoszowach" i ,Sośnicy", gdzie już teraz potrzebnych jest po 500 górników). Ponad 1.100 zatrudnionych obecnie na powierzchni będzie mogło skorzystać ze stypendiów na przekwalifikowanie się lub pożyczek na rozpoczęcie działalności gospodarczej.
Likwidacja kopalń to efekt wprowadzenia rządowego programu restrukturyzacji. Zgodnie z nim Kompania musi do 2004 roku zmniejszyć wydobycie węgla o 9.200 tys. ton. Jeśli tak się stanie kopalnie zostaną dokapitalizowane łącznie o 1,3 mld zł (500 mln już wpłynęło na konto Kompanii).
Związkowcy z ,Solidarności" twierdzą, że jest to być albo nie być Maksymiliana Klanka, prezesa Kompanii Węglowej S.A. Jeśli nie zrealizuje programu - straci stołek. Sam prezes zapewnia, że nie widzi innej drogi do uzyskania trwałej rentowności firmy. Od stycznia do końca lipca kopalnie kompanii przyniosły straty w wysokości 757 mln zł, w tym: ZG Centrum - 10 mln, Bytom II - 9 mln, ,Polska-Wirek" - 39 mln i ,Bolesław Śmiały" - 23 mln.
Prezes Klank nie wybiera się na razie do strajkujących, ale twierdzi, że jest gotowy do rozmów.
Maksymilian Klank, prezes Kompanii Węglowej S.A.: - Nie możemy się targować. Musimy realizować program rządowy. Bez dokapitalizowania los naszych kopalni stanie pod znakiem zapytania. Fedrujemy więcej węgla niż można go zużyć. Około 30 proc. naszej produkcji trafia na eksport. Tam za tonę węgla dostajemy 85 zł, przy koszcie wydobycia wynoszącym 130 zł. Jesteśmy firmą komercyjną. Likwidacja kopalni to jedyny sposób na zmniejszenie wydobycia i zapewnienie rentowności.
Piotr Duda, przewodniczący Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiego NSZZ ,Solidarność": - W pełni solidaryzujemy się z protestującymi załogami. Nie zgadzamy się na likwidację kopalń. W Bytomiu bezrobocie sięga już teraz 30 proc. Co będzie, gdy upadną dwa największe zakłady w mieście? Program osłon socjalnych to nieporozumienie. Naszym zdaniem zabraknie na nie pieniędzy. Obawiamy się, że zwolnieni i ich rodziny wyjdą na ulice. Chcemy tego uniknąć i nie dopuścić do ich konfrontacji z policją.
Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce: - Mamy wątpliwości, czy okupacja i przerwanie wydobycia pomoże w obecnej sytuacji, czy zaszkodzi. Jeśli jednak załogi podejmą taką decyzję, podporządkujemy się. Rząd nie zdaje sobie sprawy z tego, że w likwidowanych kopalniach pracują osoby, które już raz straciły pracę. Oni są zdesperowani. Może dojść do niepokojów społecznych na niespotykaną do tej pory skalę.
Aldona Minorczyk-Cichy(AMC,lessb)