Zostałem jednym z 12 sprawiedliwych. Mieliśmy osądzić oskarżonego o pedofilię
Oglądając przed laty słynny film "Dwunastu gniewnych ludzi" nie spodziewałem się, że kiedyś sam znajdę się wśród "12 sprawiedliwych" i będę decydował o tym, czy oskarżony zostanie uznany za winnego. Po kilku latach mieszkania w Wielkiej Brytanii dostałem wezwanie do ławy przysięgłych. Przydzielono nam proces, w którym oskarżonemu postawiono zarzuty o charakterze pedofilskim.
22.01.2024 09:31
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Wielkiej Brytanii członkiem ławy przysięgłych może zostać osoba od 18 do 75 roku życia. Ławnikami nie są wyłącznie Brytyjczycy. Obywatele innych państw, w tym Polski, mieszkający na Wyspach co najmniej pięć lat i posiadający pełnię praw obywatelskich, również mogą zostać wezwani. Każdego roku około 200 tys. osób pełni tę funkcję, a o wezwaniu decyduje losowanie.
Mnie automat wybrał po sześciu latach życia w Wielkiej Brytanii. Dwa miesiące przed rozpoczęciem rozprawy dostałem list z HM Courts & Tribunals Service (Służby ds. Sądów i Trybunałów Jego Królewskiej Mości). W formularzu trzeba było odpowiedzieć na kilka pytań, między innymi o to, czy było się wcześniej karanym oraz czy data procesu nie koliduje z naszymi planami. Trzeba mieć ważny powód, aby całkowicie zrezygnować z udziału. W przypadku braku odpowiedzi należy liczyć się z karą w wysokości 1 tys. funtów.
Nadszedł dzień procesu. W sądzie musiałem stawić się z samego rana, już o godzinie 9. Przeszukanie było bardzo szczegółowe. Musiałem opróżnić plecak i wyjąć wszystko z kieszeni. Jak można było przeczytać z zawieszonych plakatów, w poprzednim roku na teren brytyjskich sądów próbowano wnieść 266 przedmiotów uznanych za broń oraz ponad 160 tys. narzędzi (śrubokrętów, młotków).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedy wreszcie, po kilkugodzinnych przygotowaniach i instrukcjach, znalazłem się w sali sądowej, woźny sądowy zaczął odczytywać nazwiska. Moje zostało wyczytane jako siódme. Musiałem to zapamiętać, bowiem przez kolejne dni musiałem wchodzić na salę właśnie jako siódmy.
Sędzia przywitał ławników i przypomniał, że nasza rola jest jedną z najważniejszych, jakie mogą zostać powierzone mieszkańcom Zjednoczonego Królestwa. Otrzymaliśmy sprawę, która była jedną z tych, których obawiałem się najbardziej. Sprawa dotyczyła osoby podejrzanej o pedofilię. Pierwszego dnia wysłuchaliśmy zeznań pierwszej ofiary potencjalnego przestępcy.
Musieliśmy być w sądzie od 10 do 16. Dużą część każdego dnia stanowiły przerwy. Nawet w czasie przerw nie mogliśmy opuszczać budynku sądu. Jedna z ławniczek złamała zakaz, aby w czasie dwugodzinnej przerwy "wyskoczyć" na zakupy. Okazały się one dość drogie, ponieważ po powrocie została ukarana mandatem w wysokości 100 funtów.
Zostałem jednym z 12 sprawiedliwych. Mieliśmy osądzić oskarżonego o pedofilię
Byliśmy skazani na przebywanie w czasie przerw w dość dusznym i niezbyt dużym pomieszczeniu, ale mając przy sobie laptopa lub książkę można było skutecznie zabić czas.
W następnych dniach słuchaliśmy zeznań kolejnych pokrzywdzonych, a także policjantów i świadków wezwanych przez obronę. W przerwach nie mogliśmy rozmawiać z innymi ławnikami o sprawie. Nie mogliśmy też zdradzać szczegółów sprawy nikomu, nawet najbliższej rodzinie, a także szukać w sieci doniesień, czy też prowadzić własne śledztwo.
Dla niektórych ławników uczestniczenie w procesie to traumatyczne doświadczenie. Osoby wrażliwe mogą skorzystać z fachowej pomocy.
Tradycyjnie służba w roli ławnika trwa około 10 dni roboczych. Po trzech dniach wysłuchaliśmy zeznań wszystkich świadków i zaznajomiliśmy się ze wszystkimi dowodami. W czwartek miał nastąpić finał naszego pobytu w sądzie.
Woźny sądowy odprowadził nas do pokoju, w którym razem z pozostałymi ławnikami mieliśmy omówić każdy ze stawianych zarzutów i podjąć werdykt. Pierwszego dnia procesu z ręką na Piśmie Świętym złożyliśmy przysięgę, że "wiernie osądzimy oskarżonego i wydamy prawdziwy wyrok na podstawie dowodów". Nadszedł czas na podjęcie decyzji. Dyskusje, które toczyły się w zamkniętym na klucz pokoju, zostaną na zawsze owiane tajemnicą.
Po naradach i wypracowaniu wspólnego stanowiska mogliśmy nacisnąć przycisk przywołujący woźnego. Po dwóch minutach otworzył drzwi, a my z decyzją dotyczącą każdego z zarzutów wróciliśmy na salę sądową. Wcześniej wybraliśmy lidera, który w imieniu całej grupy miał odpowiedzieć, czy oskarżony jest winny czy niewinny.
Przed przejściem do pokoju obrad sędzia poprosił nas o wydanie jednogłośnego werdyktu. Oznaczało to, że wszyscy ławnicy powinni zgodzić się co do tego, czy oskarżony jest "winny", czy "niewinny". Jeśli nie byłoby jednomyślności po dokładnym rozważeniu i omówieniu dowodów, sędzia mógł pozwolić na wydanie werdyktu większością co najmniej 10 osób, co w tym przypadku nie było konieczne.
Po wszystkim sędzia podziękował nam za wykonanie obywatelskiego obowiązku. Otrzymaliśmy jeszcze informację, kiedy skazany usłyszy wyrok. Zostaliśmy poinformowani, że jeżeli wyrażamy taką chęć, możemy pojawić się w sądzie na ogłoszenie o wysokości kary.
Przed wyjściem przypomniano nam o tym, że zostaną nam zwrócone koszty dojazdu i kwota dziennego wyżywienia. Pozostało poinformowanie pracodawcy, że mój czas w roli ławnika dobiegł końca i będę mógł powrócić do swoich obowiązków.
Pracodawca ma obowiązek zezwolenia pracownikowi na udział w roli ławnika. W większości przypadków firma płaci pracownikowi za czas spędzony w sądzie, jeśli jest inaczej, można się starać o zwrot kosztów.
Anglosaski wymiar sprawiedliwości z ławą przysięgłych wybraną losowo spośród członków społeczeństwa znany był mi jedynie z filmów. Tym razem byłem naocznym świadkiem wydarzeń. Widziałem, jak 12 nieznanych sobie wcześniej ludzi musiało podjąć jedną z najważniejszych decyzji. "Winny" czy "niewinny"? Świadomi ciążącej na nas odpowiedzialności dokonaliśmy wyboru.