Została współpracowniczką SB przez... błąd systemu
Kiedy Mirosława Piotrowska, radna i zarazem kandydatka w wyborach samorządowych do Rady Gminy Kosakowo, zobaczyła stronę internetową Państwowej Komisji Wyborczej, osłupiała. Przy swoim nazwisku zobaczyła bowiem adnotację, że "złożyła następujące oświadczenie: pracowałam, pełniłam służbę i byłam świadomym i tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa...". Wszystko za sprawą systemu informatycznego.
30.10.2010 | aktual.: 03.11.2010 16:23
- To był dla mnie prawdziwy szok - powiedziała Piotrowska. - Byłam akurat w Szwajcarii, tam dopadły mnie telefony od znajomych. Pytali: to ty byłaś współpracownikiem SB?! Nie wiedziałam, o co chodzi. Weszłam do internetu i zobaczyłam, co mi dopisano w komisji wyborczej. Poczułam przerażenie i oczywiście gniew - tłumaczyła.
Radna Piotrowska kandyduje z listy Komitetu Wyborczego Wyborców Adama Miklaszewicza, obecnego przewodniczącego Rady Gminy Kosakowo. Adnotacje o współpracy z tajnymi służbami pojawiły się tego samego dnia - 23 października - przy nazwiskach trzech innych osób startujących z tego samego komitetu. Każda z tych osób zaprzecza, jakoby kiedykolwiek współpracowała i potwierdza, że złożyła wymagane prawem oświadczenie w tej sprawie, ale oczywiście o zupełnie odwrotnej treści.
- Ktoś próbuje nadszarpnąć me dobre imię u wyborców - uważa kosakowska radna. - Po powrocie do kraju dzwoniłam do członków gminnej komisji wyborczej. Usłyszałam od nich, że nie było żadnego mojego oświadczenia o współpracy - mówi.
Adam Miklaszewicz interweniował w sprawie internetowej strony telefonicznie w wojewódzkiej komisji wyborczej. Dopiski natychmiast zniknęły. A profesor Leszek Piaseczny, jako pełnomocnik komitetu, złożył pismo komisarzowi wyborczemu w Gdańsku. - Poprosiłem o podjęcie czynności w celu wyjaśnienia, jak mogło dojść do opublikowania na stronie internetowej PKW nieprawdziwych treści - wyjaśnia Piaseczny. - Przecież to jest spalenie tych ludzi! Już na starcie kampanii wyborczej!
W zawiadomieniu do komisarza wyborczego pełnomocnik napisał, że podane nieprawdziwe informacje naruszają dobra osobiste osób kandydujących i jednocześnie naraża ich na utratę społecznego zaufania.
Sędzia Irma Kul, komisarz wyborczy w Gdańsku, potwierdziła w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim", że takie zdarzenie miało miejsce. I że bada tę sprawę. - To oczywista omyłka, doszło do niej podczas wprowadzania danych w gminnej komisji wyborczej w Kosakowie - powiedziała sędzia Kul. - System informatyczny w ostatnim dniu rejestrowania kandydatów na radnych był przeciążony.
Gminna Komisja Wyborcza w Kosakowie tymczasem poinformowała, że wszyscy kandydaci na radnych do Rady Gminy i kandydaci na wójta złożyli oświadczenia lustracyjne, że nie współpracowali z organami bezpieczeństwa państwa.
Kandydaci kosakowskiego komitetu nie są jednak usatysfakcjonowani, twierdzą, że strat, które ponieśli w wyniku błędu, może nie da się naprawić. Profesor Piaseczny zastanawia się, czy ta sprawa nie może wypaczyć wyników wyborów lub wręcz sprawić, że zostaną unieważnione. - Po spotkaniu z prawnikiem zadecydujemy, czy skierować sprawę do prokuratury - powiedział Paweł Samerek, który doradza komitetowi Miklaszewicza. Mirosława Piotrowska: - Jeśli to jest wada systemu, to ciekawe jak będzie wyglądało liczenie głosów w dniu wyborów. - Boję się, że przez takie błędy informatyczne może dojść do zafałszowania wyników - mówi.
Polecamy w wydaniu internetowym: www.gdansk.naszemiasto.pl