Zorganizowane grupy przestępcze wyrzucają toksyczne odpady
Gnijące zwierzęce resztki, tony częściowo wygarbowanych skór, pojemniki po kwasie siarkowym i beczki z tłuszczem zwierzęcym w Białogardzie. Kilkadziesiąt tysięcy litrów żrących substancji w Zawierciu i kolejne przypadki w jego okolicach. To tylko kilka przykładów tego, co dzieje się w całym kraju. W całej Polsce, dobrze zorganizowane grupy przestępcze wyrzucają toksyczne odpady ze swoich zakładów gdzie popadnie i narażają nas i nasze dzieci! To grozi skażeniem!
12.08.2013 | aktual.: 12.08.2013 11:05
– Nie może być tak, że toksyczne śmieci trafiają do naszych lasów! – oburza się dr Jerzy Kopyczok z Wojewódzkiego Inspektoratu ochrony Środowiska w Katowicach. Tylko w podległym mu regionie w ostatnich kilku dniach wyszły na jaw aż trzy przypadki znalezienia chemicznych odpadów w lesie.
Północ Polski. Na terenie byłej garbarni w Białogardzie wyczuwalny jest straszliwy fetor, reporterowi Faktu od razu zrobiło się niedobrze. Nikt tak naprawdę nie wie, co powoduje ten smród i co zalega na terenie tego nieczynnego zakładu. Na pewno jest to kilkadziesiąt ton zwierzęcych skór w różnej fazie rozkładu. Oprócz nich znajduje się tam ponad 50 plastikowych beczek wypełnionych dziwną substancją niewiadomego pochodzenia. A to wszystko kilkadziesiąt metrów od drogi i kilkaset metrów od rzeki. Istnieje podejrzenie, że w beczkach znajdują się toksyczne substancje.
– Podczas ostatniej kontroli, jaką wykonywaliśmy w tym zakładzie w 2005 roku do produkcji były używane substancje toksyczne takie jak kwas siarkowy i mrówkowy – mówi Katarzyna Kozłowska, kierownik oddziału nadzoru sanitarnego w Białogardzie. Nikt nie wie co się z nimi stało po upadku zakładu. Właścicielem byłej garbarni jest ukraińska spółka, z którą urząd miasta od dłuższego czasu stara się skontaktować – bezskutecznie. – Usunięcie tej ekologicznej bomby należy do właściciela terenu, my jako miasto nie możemy robić tego z miejskich pieniędzy – twierdzi burmistrz Białogardu, Krzysztof Bagiński. Tymczasem ekologiczna bomba tyka.
To jednak nie koniec groźnych odkryć . Na południu, w rejonie Zawiercia, grzybiarz natrafił na potworne znalezisko. Sto ogromnych beczek pełnych trucizn - w sumie kilkadziesiąt tysięcy litrów rozpuszczalników, lakierów i innych żrących płynów, które wylewały się do lasu. To nie koniec. Dr Jerzy Kopyczok wylicza: – W ostatnich kilku dniach wyszły na jaw aż trzy przypadki znalezienia chemicznych odpadów w lesie, w okolicach Ogrodzieńca i Łaz. Aż brakuje mi ludzi do pracy, tyle tego jest. A mówi tylko o swoim regionie. Fakt apeluje do władz: chrońcie zdrowie nas i naszych dzieci i nie pozwólcie, żeby ekologiczni przestępcy pozostawali bezkarni!
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Matka Katarzyny W. wyprawiła córce urodziny w celi