Żona nie dopuściła Jana Pawła II do umierającego męża
Żona byłego prezydenta Włoch Sandro Pertiniego nie dopuściła Jana Pawła II do umierającego męża i kazała papieżowi modlić się w korytarzu - ujawnił papieski fotograf Arturo Mari.
27.02.2007 15:45
Mari opowiedział, że 94-letni Pertini w ostatnich chwilach swego życia w lutym 1990 roku wyraził pragnienie zobaczenia Jana Pawła II, z którym się przyjaźnił. Na wiadomość o tym papież odwołując zaplanowane wcześniej audiencje natychmiast udał się do rzymskiego szpitala.
Tam zaś - relacjonuje fotograf na łamach włoskiego tygodnika "Chi" - pojawił się absolutnie nieoczekiwany problem: żona Pertiniego nie pozwoliła mu wejść do pokoju ani nawet nie spojrzała na Jana Pawła II.
Ojciec Święty nie nalegał, ale wyjaśnił, że został wezwany przez swego umierającego przyjaciela. Potem widząc, że nic nie da się zrobić, zwrócił się do pani Pertini: "Czy mogę prosić o krzesło? W ten sposób mogę być blisko niego także pozostając na zewnątrz". Żona prezydenta odpowiedziała papieżowi, że może robić, co chce - opowiada Arturo Mari.
Dodaje następnie: Papież zaczął się modlić w korytarzu przed drzwiami. Odmówił różaniec i część brewiarza. Na koniec powiedział: "Teraz on już jest spokojny". Wstał z krzesła i wyszedł.
Sandro Pertini (1896-1990) był prezydentem Włoch w latach 1978-1985 i bardzo zaprzyjaźnił się z polskim papieżem. 13 maja 1981 roku, w dniu zamachu na Placu świętego Piotra, udał się natychmiast do kliniki Gemelli, gdzie ciężko ranny Jan Paweł II był operowany. Prezydent towarzyszył również papieżowi podczas jego wypraw w góry.
Informację ujawnioną przez Mariego zdementował przewodniczący fundacji im. Petriniego, Pietro Pierri.