Żona Budki komentuje zamieszanie w Gliwicach. "Usunięci z list radni chcieli zniszczyć samorząd"
Nie milkną echa po zmianach na liście Koalicji Obywatelskiej w Gliwicach. W miejsce dotychczasowych kandydatów na radnych pojawiła się m.in. żona polityka PO Borysa Budki. - Nie chcemy by samorząd stał się centralnie zarządzaną odnogą PiS - mówi WP Katarzyna Kuczyńska-Budka.
01.10.2018 | aktual.: 01.10.2018 20:41
*Patryk Osowski, Wirtualna Polska: Gliwice huczą, że pani mąż i posłanka Marta Golbik zmienili w ostatniej chwili kandydatów na listach - bez wiedzy zainteresowanych osób. W miejsce dwóch radnych, którzy mieli reprezentować Koalicję Obywatelską, pojawiło się między innymi pani nazwisko. * (Więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ)
Katarzyna Kuczyńska-Budka, dyrektor Wydziału ds. Dialogu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego: Miałam jednogłośną rekomendację gliwickiego PO do startu do sejmiku. Jednak mój szef, marszałek, uznał, że w momencie, gdy projekty partycypacyjne nabrały tempa, nie powinnam ich zostawiać. Bo zostając sejmikowym radnym, musiałabym odejść z urzędu.
W międzyczasie Koalicja Obywatelska porozumiała się jednak z prezydentem Gliwic Zygmuntem Frankiewiczem, zasypując od lat trwający spór. Troska o to, by samorząd pozostał samorządem, a nie stał się centralnie zarządzaną odnogą PiS, wzięła niestety górę nad emocjami niektórych radnych. Ich działania zmierzały do tego, by po wyborach założyć w radzie własny klub, opozycyjny do prezydenta i sprzyjający klubowi PiS.
Decyzję o starcie w wyborach podjęła pani wspólnie z mężem?
Jestem samorządowcem, a administracja jest moją pasją. Nie ulegam emocjom, a decyzje staram się podejmować na chłodno. Mąż wie, że przekonać można mnie tylko racjonalnymi argumentami. I tak było tym razem, bo moją wiedzę i doświadczenie warto wykorzystać, jeśli zyskuje na tym samorząd, czyli mieszkańcy.
Wyborcy zdecydują, czy chcą żebym pracowała w radzie na rzecz Gliwic. Bez względu na wynik, jestem przekonana, że zabiegi o to, by nie zniszczono samorządu, do czego zmierza PiS i do czego zmierzali usunięci z list radni, są warte dużej ceny.
Zobacz także: PiS tropi "aferę gliwicką". PO w ostatniej chwili zmienia listy. Borys Budka dla WP: Mieliśmy prawo
Najważniejszy punkt programu, który chce pani zrealizować to…?
Miasto przyjazne mieszkańcom. Po prostu. O szczegółach mogłabym mówić godzinami. I – wbrew populistycznej modzie – nie będę deklarowała, że chcę postawić np. na elektromobilność. Od lat jestem w administracji, długo w samorządzie i wiem, gdzie kończą się marzenia, a zaczyna żmudna praca.
Chcę zajmować się tym, w czym się specjalizuję – współpracą z sektorem pozarządowym, projektami społecznymi, partycypacją.
Jakimi projektami może się już pani pochwalić?
Trochę ich było więc wymienię może te dwa ostatnie dotyczące seniorów i młodzieży. Pierwszy z nich zainicjowaliśmy około trzy lata temu. Realizując go nie wymyślaliśmy czego seniorom potrzeba, tylko powołaliśmy Radę Senioralną i to ona wyznacza kierunki działań.
Z zespołem zajęłam się współpracą z młodymi. Tu powołaliśmy Sejmik Młodzieżowy i przyszłym liderom naszego regionu pomagamy zdobywać wiedzę i doświadczenia. Zamiast mówić im, co mają robić, pytamy na czym im zależy i wspólnie rozwijamy takie projekty.
Chcą na przykład wiedzieć, jak z pasji zrobić biznes. I tak za 3 dni mamy spotkanie z podróżnikami, którzy prowadzą bloga i z tego właśnie żyją. To tylko próbka, bo oprócz programu dla młodych wdrażam w regionie budżet obywatelski i robię dziesiątki projektów z III sektorem, które pokazują, że region można zmieniać tak, jak chcą tego mieszkańcy.
Takich spotkań jak te z podróżnikami jest więcej?
Młodych interesują bardzo różne sprawy. Od tego jak funkcjonuje samorząd, przez prawa rządzące dyplomacją, po seks, który skoro jest dla młodych ważny, dla nas nie jest tabu. Każde spotkanie prowadzi specjalista-autorytet. I nie jest to sam wykład, bo nas interesuje dialog, a nie monolog. Nie unikamy żadnych tematów, jeśli są one ważne.
Czyli będąc radną, chce pani rozwijać głównie projekty społeczne?
Kieruję wydziałem Dialogu w urzędzie marszałkowskim, więc dialog i partycypacja są moim chlebem powszednim. Mam też na względzie fakt, że w Gliwicach wciąż wąska jest oferta kulturalna i zbyt rzadko samorząd realizuje projekty proponowane przez mieszkańców.
Angażowanie mieszkańców w zmienianie miasta w wielu jego obszarach to sprawa dla mnie najważniejsza. Ważne też jest krytyczne spojrzenie na zarządzanie miejskimi szpitalami. I choć finansowanie służby zdrowia przez NFZ pozostawia wiele do życzenia, warto by miejski szpital zatrudniał dobrych specjalistów i świadczył usługi na jak najwyższym poziomie. O tym, że tak nie jest, przekonałam się na własnej skórze.
Uważam też, że warto zainwestować w uporządkowanie ładu przestrzennego. Szanować dziedzictwo, ale z wyczuciem realizować kolejne inwestycje, z których korzystać można bez zbędnych barier. Gliwice mogą być zielone, bez reklamowego chaosu, za to z piękną architekturą. Także tą małą – ławkami, placami zabaw, miejscami, gdzie z przyjemnością spotkać można się ze znajomymi. I o tym tez mówię mieszkańcom.