PiS tropi "aferę gliwicką". PO w ostatniej chwili zmienia listy. Borys Budka dla WP: Mieliśmy prawo
Posłowie PO zmienili kandydatów na listach wyborczych bez ich wiedzy. PiS grzmi: to skandal. W Gliwicach huczą o aferze. Borys Budka w rozmowie z WP broni się: - Listy zarejestrowaliśmy zgodnie z prawem.
Po wielu miesiącach ustaleń udało się ułożyć listy wyborcze kandydatów Nowoczesnej i Platformy w ramach powołanej na szczeblu krajowym Koalicji Obywatelskiej. Dokumenty trafiły do pełnomocnika wyborczego, a potem miały zostać złożone w Państwowej Komisji Wyborczej.
Ale w Gliwicach wrze. Jak ujawniają lokalne media, w ostatniej chwili poseł Borys Budka i posłanka Marta Golbik zmienili kandydatów na listach - bez wiedzy zainteresowanych. Pojawiły się nowe nazwiska, a zniknęły te, pod którymi podpisali się ze swoim poparciem mieszkańcy. Osoby najbardziej zainteresowane dowiedziały się o zmianie już po rejestracji list. Nie zdążyli zareagować. - Naruszono nasze konstytucyjne prawo - mówią "Nowinom Gliwickim" Katarzyna Janus, Natalia Wójcik i Ewa Lutogniewska, których nazwiska usunięto. Uważają, że zachowanie posłów PO jest "niedopuszczalne i haniebne". - Nieuczciwe nie tylko wobec kandydatów, własnych struktur i koalicjanta, ale przede wszystkim wobec gliwiczan, którzy podpisali listy poparcia dla konkretnych osób - komentują.
Zareagowali także politycy PiS, w tym szef Komitetu Wykonawczego Krzysztof Sobolewski oraz szef kampanii PiS Tomasz Poręba.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Poseł Borys Budka w rozmowie z Wirtualną Polską odpiera stawiane mu zarzuty.
Wirtualna Polska: Skąd te decyzje i zamiana jednych kandydatów na drugich? Między innymi na listę została wpisana pana małżonka.
Trzeba budować mocne listy. Zdecydowaliśmy się na współpracę z prezydentem Gliwic i nie wszyscy to zrozumieli. Niestety, były osoby w Platformie Obywatelskiej, które od dłuższego czasu torpedowały współpracę z Nowoczesną. Ci ludzie nie chcieli list Koalicji Obywatelskiej; chcieli, by PO szła do wyborów sama. Później te osoby nie chciały, byśmy popierali pana prezydenta Zygmunta Frankiewicza. A na końcu niestety doszło do sytuacji, że musieliśmy się z dwoma radnymi pożegnać.
Powód?
Groziło to sytuacją, że w Radzie Miasta powstałyby po wyborach dwa kluby - a od nas, od Koalicji Obywatelskiej, wymaga się, żebyśmy budowali i łączyli. Starali się, tam, gdzie mamy samorządowców bezpartyjnych, z którymi jesteśmy w stanie współpracować, budować coś szerszego. I to w Gliwicach udało się osiągnąć, ale nie wszystkim się to podobało. Stąd w ostatniej chwili decyzje dotyczące list. Ale nigdy nie jest tak, że wszyscy będą zadowoleni. Jak w każdej partii.
Czyli te osoby, które zniknęły z waszych list - jak pan twierdzi - torpedowały porozumienie.
Tak. W mediach społecznościowych i w publicznych wypowiedziach te osoby twierdziły, że większym złem od PiS jest urzędujący prezydent! Niech pan zwróci uwagę - jeżeli tych osób zaczyna nagle bronić PiS, to coś jest na rzeczy. Groziło nam w Radzie Miejskiej to, że z listy Koalicji Obywatelskiej utworzyłyby się dwa kluby. Na to nie mogliśmy sobie pozwolić. Jesteśmy w takiej sytuacji, że te wybory samorządowe nie mają wyłącznie charakteru samorządowego. My patrzymy jeszcze dalej. Dlatego chcemy łączyć i budować.
Nie zamienialiście kandydatów na listach bez ich wiedzy?
Jest odpowiednia uchwała Zarządu Krajowego, która ustala ostateczny kształt list w Gliwicach. Nasze procedury wewnętrzne przewidują sytuację, że Zarząd Krajowy w uzasadnionych przypadkach może zmienić kształ listy na każdym etapie. Ponieważ mogło się okazać, że torpedujący porozumienie radni mogli znaleźć się na listach PiS, czekaliśmy z decyzją do ostatniej chwili. Lista została zarejestrowana prawomocnie.
PiS i tak was atakuje.
Z całym szacunkiem dla polityków PiS - niech oni się zajmują swoim komitetem. Bo my - w przeciwieństwie do PiS - listy zarejestrowaliśmy i nie mieliśmy problemów ze zebieraniem pod nimi podpisów. Nie dotyczy nas żadne postępowanie prokuratorskie, jak np. w przypadku PiS w Łaziskach Górnych. Jeśli PiS staje w obronie radnych, którzy ostatecznie nie znaleźli się na naszych listach, to to dowodzi jedynie tego, że było budowane porozumienie przeciwko PO - a ono mogło skończyć się tym, że w Radzie Miasta będą ludzie, którzy wystartowaliby z naszych list, zdradzili nas i weszli w koalicję z PiS. Nie mogliśmy do tego dopuścić. Poświęciłem dużo czasu na to, by zasypać w Gliwicach podziały, które przez lata były utrzymywane.
Jest jeszcze jedna istotna rzecz: przez te wojenki w Gliwicach z przeszłości, przegraliśmy mandat senatorski. Dlatego, że w 2015 r. kandydat PO uzyskał nieco ponad 50 tys. głosów, wspierana kandydatka Nowoczesnej - prawie 40 tys., a Senat wygrał PiS z 60 tys. głosów. Wziąłem to na siebie. Ale w polityce trzeba patrzeć długofalowo. Wyciągnęlismy wnioski. Koniec podziałów, bo ludzie wymagają od nas jedności i budowania koalicji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl