Zofia Romaszewska: decyzja o zakazie Marszu Niepodległości była słuszna
Doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy uważa, że ustępująca prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz słusznie zakazała organizacji Marszu Niepodległości. - Robienie awantur w środku Warszawy w 100-lecie odzyskania niepodległości jest po prostu szaleństwem, którego należało zakazać - stwierdziła.
Zofia Romaszewska była w piątek gościem Roberta Mazurka w RMF FM. Tematem rozmowy było oczywiście zamieszanie z obchodami 100. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę w Warszawie. Doradczyni prezydenta zadeklarowała, że razem z prezydentem weźmie udział w Marszu Biało-Czerwonym.
Pytana, czy nie obawia się starcia między uczestnikami Marszu Niepodległości i Marszu Biało-Czerwonego odparła, że nie. - Mam nadzieję, że się nic szczególnego nie stanie. Marsz narodowców wychodzi o drugiej - stwierdziła.
Robert Mazurek zauważył, że narodowcy zapowiedzieli, że o drugiej się zgromadzą, ale wyjdą o trzeciej. - To co? To ich przegonią? - pytał swojego gościa.
- Nie, myślę, że wtedy ich nie przegonią. Wyjmą z nich to coś, co nie jest sztandarem - stwierdziła Romaszewska. - Biało-czerwone sztandary - mogą narodowcy też pod takimi sztandarami iść, ale nie pod swoimi hasłami. Nie pod swoimi znakami runicznymi, swastykami i innymi rzeczami - dodała.
Stanowczo zaprzeczyła oskarżeniom organizatorów Marszu Niepodległości, którzy stwierdzili, że władza ukradła im ich marsz. - Jest to stulecie odzyskania niepodległości, jest to specjalny dzień. Nikt nikomu niczego nie ukradł tylko po prostu wszyscy powinniśmy pójść razem i koniec. Mam nadzieję, że oni są Polakami jednak, a nie nie wiadomo czym - tłumaczyła.
- Powiedziałabym, że to jest nowy pomysł na narodowość. Narodowcy-anarchiści - takiego czegoś jeszcze nie było. To jest nowość historyczna - skomentowała zapowiedź organizatorów marszu, że to prezydent i premier mogą dołączyć się do nich, a nie odwrotnie.
Romaszewska jeszcze raz podkreśliła, że jej zdaniem do żadnych burd nie dojdzie, wszyscy pójdą razem, tylko z biało-czerwonymi flagami, bo "wszystkie ich inne hasła po prostu zostaną zabrane i już
Doradczyni prezydenta nie obawia się także prowokatorów w kilkudziesięciotysięcznym tłumie. Stwierdziła bowiem, że będzie tam "spora grupa policji, rozumiem, że jest również wojsko". - Nie sądzę, żeby to był problem szalony - dodała.
Pytana o wydany przez prezydent Warszawy zakaz organizacji Marszu Niepodległości stwierdziła, że była to słuszna decyzja. - Ja uważam, że robienie awantur w środku Warszawy w stulecie odzyskania niepodległości jest po prostu szaleństwem, którego należało zakazać, tak jak zakazał w swoim czasie marszu, którego... Nie mam nic przeciwko temu, nic przeciwko marszom bym nie miała, gdyby nie to, że wiadomo, że będzie awantura. W ramach awantury nie należy takich rzeczy robić - tłumaczyła.
Zobacz także: Emocje wokół Marszu Niepodległości. Będzie wojna domowa? Reakcja Jacka Sasina
Na uwagę prowadzącego, że wszyscy obywatele mają prawo do manifestowania swoich poglądów odparła: "No to będą mieli okazję to zamanifestować, tyle że zamanifestować, że są Polakami". - To mają manifestować 11 listopada. I że bardzo razem kochamy ten sam kraj - tylko każdy inaczej. Jeden chce, żeby tak był rządzony, inni inaczej. Nie wyrażamy swoich poglądów - ani partyjnych, ani żadnych innych - koniec kropka. Chcemy, żeby to była Polska i już - dodała Zofia Romaszewska.
Źródło: rmf24.pl