Zobaczy nas cały świat?
Wstaje rano np. następca tronu królestwa Tonga, podają mu poranną kawę, prasę i pocztę. Otwiera i... co to? Z koperty wypada album o województwie podkarpackim. - Gdzie też może być to Podkarpacie?! – przeciera ze zdumienia oczy rzeczony następca. Leci do mapy, sprawdza, szuka. Znajdzie na pewno, bo we wstępie do albumu poinstruowano go, gdzie szukać: “Spójrz na mapę Europy, skieruj wzrok na Polskę, potem podążaj prastarym szlakiem na południe, do jednego z najpiękniejszych zakątków Polski - do województwa podkarpackiego” - piszą wydawcy albumu. Nie ma więc wątpliwości, że następca po jakimś czasie Podkarpacie znajduje. I już wiedzą o nas w królestwie Tonga. I o to chodzi.
02.11.2003 23:59
Żarty? Nie, absolutnie! Taki scenariusz jest możliwy. A to za sprawą naszego urzędu marszałkowskiego. Nad tym, jak by tu najlepiej zapromować Podkarpacie, myśli dniami i nocami sztab ludzi z tegoż urzędu. Wydziałów i komórek odpowiedzialnych za promocję jest bez liku. W sumie pracuje nad tym tematem kilkanaście osób. Tylko efektów promocji do tej pory jakoś nie widać.
Postanowił temu zaradzić jeden z wicemarszałków, Tadeusz Sosnowski, i wymyślił, żeby rozesłać wydany niedawno album o Podkarpaciu do szefów państw i ministerstw turystyki. Do większości państw świata. Wicemarszałek chce rozesłać album zatytułowany “Województwo podkarpackie”, wraz z propozycją inwestowania na naszym terenie. Album jest naprawdę ładnie wydany, ilustrowany znakomitymi zdjęciami, z lekkim tekstem po polsku, angielsku i niemiecku, ze zwięzłymi komentarzami. Przygotowywana jest też wersja po rosyjsku, portugalsku i hiszpańsku.
Kontrowersyjny pomysł
Pomysł od początku wzbudzał wiele kontrowersji. Jedni pukają się w czoło, inni uważają, że lepszy taki pomysł jak żaden. Teraz pracownicy urzędu siedzą nad książkami telefonicznymi, buszują po Internecie i wyszukują adresy. – Nie jest to takie proste – mówi pracownik urzędu. – Państw jest dużo na tym świecie. W jednym jest król, w innym cesarz, nie wiadomo, jak to adresować i na kogo. W książce telefonicznej nie ma przecież nazwisk głów państw. Jak ustalić np. głowę państwa Aruba czy Toga? – pyta retorycznie.
Ale marszałek się nie zraża. Według jego koncepcji, album miałyby otrzymać głowy państw i członkowie rządów państw wysoko rozwiniętych i bogatych.
Jest pytanie, kto zadecyduje i czy ma taką wiedzę, aby o tym decydować, które państwo jest bogate, a które nie? Bogaty jest np. Kuwejt, ale także niewielkie, żyjące z rybołówstwa i turystyki, wspomniane już królestwo Tonga.
Wysyłka albumu to także koszty. Zwykły lotniczy list np. do Paryża kosztuje ok. 4 zł. Przesyłka, z albumem w środku, w zależności od wagi to 15-20 zł. Jeżeli przemnożymy to przez liczbę państw na świecie (zakładamy, że wysyłkę otrzyma ok. 100 odbiorców) to wychodzi 1500-2000 zł. Być może nie jest to kwota zawrotna, ale ktoś ją musi zapłacić. I na to też marszałek ma sposób. - Jeżeli trzeba będzie, sam zapłacę za koszt przesyłki – mówi wicemarszałek. – Nasz region zasługuje na to, żeby był dobrze promowany. Zrealizuję swój pomysł, nawet jeśli nie uzyska szerokiej akceptacji.
Na temat pomysłu marszałka nie chcą się pod nazwiskiem wypowiadać jego podwładni. - Nic nie wiem o pomyśle wicemarszałka, więc nie mogę się na ten temat wypowiadać – mówi Barbara Kuźniar-Jabłczyńska, radna sejmiku województwa.
Pracownicy znanej warszawskiej firmy wydawniczo-reklamowej mówią, że pomysł być może jest niezły, ale z jego realizacją mogą być problemy, a efekt trudno przewidzieć. - Istnieje duża szansa, że na sto przesyłek część wyląduje w koszu bez czytania, ale istnieje też możliwość, że ktoś to przeczyta i zareaguje - mówią.
Jak promować region – oto jest pytanie
Pomysłów na promocję naszego regionu było już wiele. Sławne ptaki-klepaki, nieudany, nudny jak flaki z olejem film o Podkarpaciu, cała masa nikomu niepotrzebnych wydawnictw, albumy z błędami itp. Do tego dochodzą wyjazdy kolejnych włodarzy Podkarpacia a to do Gruzji, a to do Austrii, nie wspominając już sławnego wyjazdu jednego z wojewodów do Argentyny, gdzie miał ponoć zaszczepić pomysł zasadzania na żyznej argentyńskiej ziemi polskich porzeczek. Teraz jest kolejny pomysł. Już w pierwszej fazie realizacji wzbudza wiele kontrowersji. Pozostaje tylko życzyć jego pomysłodawcom, żeby wypalił. I czekać na efekty. Czekamy.
Małgorzata Froń