Znowu się zaczyna. Po dwóch tygodniach wróciło koczowisko w centrum Warszawy

- Przyjechali, wszystkich przegonili i wreszcie ten cały bałagan trafił na śmietnik - relacjonują z ulgą warszawiacy pracujący i mieszkający w okolicy stołecznej Hali Gwardii. Po publikacji WP służby rozprawiły się z ogromnym koczowiskiem w samym centrum miasta. W opisywanym przez nas miejscu faktycznie jest obecnie czysto, ale osoby w kryzysie bezdomności znów zaczynają znosić swoje rzeczy w tę okolicę. Czy miasto dopuści, by powstało nowe koczowisko?

Problem w Śródmieściu Warszawy
Problem w Śródmieściu Warszawy
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska
Mateusz Dolak

28.08.2024 18:09

O niepokojącym zjawisku w pobliżu Hali Gwardii pisaliśmy w połowie sierpnia. Na całej szerokości i długości chodnika wzdłuż nieczynnego budynku rozłożone były śmieci, jedzenie, ubrania, rzeczy, materace i napoje. Na środku stało włączone radio na baterie, z muzyką ustawioną na cały regulator. Całości pilnowała samotna kobieta, która wyglądała na bardzo zaniedbaną.

Mieszkańcy mówili nam, że w nocy odbywały się tam libacje z alkoholem i narkotykami. Skarżyli się, że przebywający tam są agresywni i zaczepiają przechodniów. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się wejście na bazar i do parku Mirowskiego. Miejsce jest popularne wśród rodziców z dziećmi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Oni się biją, tu jest taki pan, który jest bardzo agresywny. Jest też kobieta, która nie wygląda na osobę od zawsze bezdomną, ale ostatnio wchodzi do tramwaju, a jest bardzo brudna. Ktoś tym ludziom powinien pomóc. Zdarza się, że pytają o drobne. Często "rozlewają się" po parku. Nie jest to estetyczne - mówiła nam pani Magdalena, która pracuje w okolicy.

- Przykre to jest. Kto pomoże tym osobom? - pytała pani Magdalena
- Przykre to jest. Kto pomoże tym osobom? - pytała pani Magdalena© Wirtualna Polska

Podczas kilkudziesięciominutowego pobytu na miejscu reporter WP był świadkiem awantury pomiędzy osobami, które pojawiły się na koczowisku.

Koczowisko przy Hali Gwardii
Koczowisko przy Hali Gwardii© Wirtualna Polska

- W związku z występującym problemem Straż Miejska m.st. Warszawy, wspólnie z Zarządem Mienia m.st. Warszawy oraz pracownikiem Centrum Pomocy Społecznej, podjęła w dniu 14 sierpnia br. działania, które przywróciły to miejsce do właściwego stanu porządkowego. Wskazany rejon będzie monitorowany - przekazał Jerzy Jabraszko ze stołecznej straży miejskiej.

- Osoby znajdujące się w kryzysie bezdomności są informowane przez policjantów o działalności placówek świadczących pomoc. Dodatkowo w przedmiotowej sprawie nawiązano współpracę z Centrum Pomocy Społecznej w celu pomocy osobom znajdującym się w kryzysie bezdomności - dodał Jakub Pacyniak z policji w Śródmieściu.

Znów zbierają rzeczy

Po prawie dwóch tygodniach od interwencji służb odwiedziliśmy opisywane wyżej miejsce. Faktycznie, po koczowisku nie ma śladu. - Przyjechali, wszystkich przegonili, i wreszcie ten cały bałagan trafił na śmietnik - usłyszeliśmy od osób, które pracują na bazarze tuż obok.

Teren został uprzątnięty
Teren został uprzątnięty© Wirtualna Polska

Po krótkiej obserwacji okazało się jednak, że część bezdomnych znalazła sobie nowe miejsce. Teraz przesiadują 300 metrów dalej - na chodniku przy znajdującej się obok Hali Mirowskiej. Dziennikarz Wirtualnej Polski spotkał tam tę samą kobietę i tego samego mężczyznę, których widział poprzednim razem.

- Ja nie mam gdzie iść. Z każdego miejsca mnie wyganiają. Ze Śląska mnie wygonili, ja tam nie wrócę - powiedziała kobieta, kiedy zapytaliśmy, dlaczego przesiaduje na ulicy. Potem zaczęła krzyczeć, a jej słowa były niezrozumiałe.

Osoby w kryzysie bezdomności przeniosły się w inne miejsce
Osoby w kryzysie bezdomności przeniosły się w inne miejsce© Wirtualna Polska

W miejscu, w którym siedziała, była złożona kołdra. Był też brudny koc, jedzenie i ubrania. Obok sklepowy wózek, porozrzucane buty, torby i dwupalnikowa kuchenka elektryczna. Podobnie wyglądało to przed kilkoma tygodniami.

W przeciwieństwie do Hali Gwardii teren przy Hali Mirowskiej jest chroniony. Zapytaliśmy ochroniarzy o to, czy w tym miejscu dochodzi do awantur, czy libacji. - My ich znamy. Oni są nieszkodliwi. Prawdą jest, że nie pachną najładniej, ale nikomu krzywdy nie robią - usłyszeliśmy.

"Będziemy monitorować teren"

Dyrektorka Centrum Pomocy Społecznej Dzielnicy Śródmieście twierdzi, że CPS stale monitoruje sytuację przy Hali Gwardii i Hali Mirowskiej.

- Regularnie pracujemy z osobami w kryzysie bezdomności. Proponujemy im m.in. możliwość skorzystania z noclegowni lub schronisk. Oferujemy pomoc w skompletowaniu dokumentów. Współpracujemy z organizacjami pozarządowymi i lekarzami. Natomiast z chęcią skorzystania z tych propozycji bywa różnie. Nie wszyscy chcą skorzystać z naszej oferty, niektórzy odmawiają. Pracownik nie ma narzędzi, żeby zmusić taką osobę do skorzystania z pomocy - przekazała Katarzyna Frączek.

I dodała, że w dniu, kiedy dziennikarz WP był na miejscu, pracownicy socjalni po raz kolejny oferowali pomoc koczującym osobom.

- My ten teren będziemy monitorować i wykonywać nasze czynności jak najlepiej. Naszym zadaniem jest motywować, perswadować i zachęcać do skorzystania ze wsparcia, a nie do niego zmuszać - podsumowała.

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
lokalnebałaganbezdomni
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (432)