Znów nieprawidłowości podczas wyborów w USA?
Pamiętny spór o liczenie głosów na
Florydzie w wyborach prezydenckich 2000 roku sprawił, że o
tym kto zwyciężył, zadecydował dopiero Sąd Najwyższy. W
tegorocznych wyborach - obawia się wielu Amerykanów - grozi
"powtórka Florydy", i to zwielokrotniona.
Główną przyczyną zamieszania cztery lata temu były trudności z liczeniem głosów oddanych na kartkach, które wyborcy mieli dziurawić szpikulcem przy nazwiskach wybranych kandydatów. Dziurki nie były wyraźne, maszyny do liczenia głosów ich nie odczytywały, a ponieważ głosy rozkładały się mniej więcej równo, zażądano powtórnego ich liczenia.
Aby uniknąć kolejnego skandalu, na Florydzie zlikwidowano głosowanie na kartach do dziurkowania. Sposób ten jednak nadal obowiązuje w wielu innych stanach. W sumie w tym roku będzie głosować tą metodą 14 procent Amerykanów.
W ustawie o reformie wyborów uchwalonej w 2002 r. Kongres wezwał do odejścia od perforowania kart i do wprowadzenia metod nowocześniejszych. Zaapelował też o poprawę organizacji głosowania. Wyasygnowano na to prawie 4 miliardy dolarów.
Na Florydzie i w innych stanach szerzej zainstalowano maszyny elektroniczne, podobne do bankomatów, w których głosujący zaznacza swoje preferencje, dotykając monitora komputerowego albo naciskając guzik. W sumie ma tak głosować 2 listopada prawie 30 procent Amerykanów.
Podczas prób okazało się jednak, że wskutek wad oprogramowania zdarzają się pomyłki. Poza tym nie wszyscy urzędnicy nauczyli się je obsługiwać, a w dodatku w maszynach nie przewidziano papierowego zapisu głosowania, co uniemożliwia weryfikację wyników. Na usunięcie tych defektów było za późno.
Na Florydzie były i inne problemy - niemądrze zaprojektowane "motylkowe" karty wyborcze, na których wyborcy-emeryci mylili nazwiska kandydatów, i lawina skarg ze strony Murzynów i Latynosów, że utrudnia się im dostęp do głosowania. Republikańscy urzędnicy kwestionowali tożsamość niektórych wyborców z tych grup, podejrzewając oszustwa.
W tegorocznych wyborach podobne konflikty grożą we wszystkich stanach, gdzie zapowiada się równa walka między prezydentem Bushem a senatorem Kerrym. Jest tych "wahających się" stanów kilkanaście, w tym największe, jak Ohio, Pensylwania czy Michigan.
Sporom sprzyja zaostrzająca się polaryzacja polityczna w USA i wyjątkowo wysoka temperatura tegorocznych wyborów w związku z wojną w Iraku i terroryzmem. Obie partie zmobilizowały już rzesze prawników, aby przygotować się do ewentualnego kwestionowania wyników.
Na Florydzie Demokraci już skierowali do sądów około 10 pozwów, oskarżając republikańskich urzędników stanowych, że "pozbawiają prawa wyborczego" mniejszości etniczno-rasowe. Chodzi tu głównie o Murzynów, bo miejscowi Kubańczycy głosują raczej na Republikanów.
Podobnie jak w innych kluczowych stanach, gdzie też doszło do sporów "uprzedzających", obie strony spierają się najczęściej o rejestrację przedwyborczą prowadzoną przez partie.
Republikanie domagają się skrupulatnego sprawdzania tożsamości rejestrowanych, twierdząc, że dochodzi do wielu oszustw, gdyż Demokraci dopuszczają np. do rejestrowania imigrantów bez obywatelstwa USA, albo byłych przestępców (w niektórych stanach nie mogą oni głosować).
Chociaż zanotowano przypadki oszustw, to zdaniem Demokratów, Republikanie pod pretekstem sprawdzania "zastraszają" wyborców biednych i kolorowych, zniechęcając ich do głosowania. W Kolorado znaleziono nawet broszurę-podręcznik Partii Demokratycznej, w której sugeruje się, by prewencyjnie protestować przeciw zastraszaniu, nawet gdy nie ma na to dowodów.
Mnożą się też oskarżenia o przekręty przy okazji głosowania pocztowego i innych form głosowania przed terminem.
Wczesne głosowanie zastosowano w tym roku dużo powszechniej niż w wyborach poprzednich, gdyż - jak argumentowano - zachęci to więcej ludzi do udziału, a frekwencja wyborcza w USA jest słaba (ok. 51% w ostatnich wyborach prezydenckich).
Jednak według ekspertów, wczesne głosowanie stwarza szczególnie dużo okazji do nadużyć, gdyż organizujący je działacze partyjni sugerują niekiedy, jak głosować. Zabezpieczeń przed oszustwami jest niewiele.
Tomasz Zalewski