Znany prawnik do rektora WUM: "Proszę podać się do dymisji!"
Znany prawnik Lejb Fogelman, przyjaciel braci Kaczyńskich z lat szkolnych, składa zawiadomienie do prokuratury. Chodzi o propalestyński wiec, który przemaszerował w sobotę ulicami Warszawy i transparent niesiony przez jedną z jego uczestniczek - studentkę Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Fogelman wystosował także list otwarty do rektora WUM.
25.10.2023 | aktual.: 25.10.2023 20:47
W sobotę ulicami stolicy maszerowali przeciwnicy interwencji Izraela w Strefie Gazy, która jest odpowiedzią na atak Hamasu 7 października. Protestujący mieli ze sobą flagi Palestyny i liczne transparenty z hasłami: "Stop ludobójstwu Palestyńczyków", "Wolna Palestyna", "From the river to the sea, Palestine will be free" (Od rzeki do morza, Palestyna będzie wolna).
W marszu brała udział także Norweżka - Marie Andersen, studentka Uniwersytetu Medycznego. Kobieta niosła transparent z napisem "Keep the world clean" oraz narysowanym koszem na śmieci z flagą Izraela w środku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo.
Transparent wzbudził natychmiast oburzenie strony izraelskiej. "Polskie władze mają powinność zapobiegania przejawom takiego otwartego antysemityzmu" - napisał ambasador Izraela w Polsce Yacov Livne.
Przeczytaj także: Skandaliczny transparent na marszu w Warszawie. Jest reakcja Dudy
Sprawę skomentował także wiceszef MSZ Paweł Jabłoński: "To absolutnie nie powinno mieć miejsca. Transparenty wzywające do nienawiści ze względów narodowościowych etnicznych to złamanie prawa - i podstawa do rozwiązania zgromadzenia. Odpowiedzialność za brak reakcji spada na prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego i władze m.st. Warszawy".
Marsz potępił prezydent Andrzej Duda: "My, Polacy, ze względu na pamięć o tych, którzy zostali zamordowani w czasie Holokaustu - nigdy nie możemy się zgodzić na jakiekolwiek przejawy antysemityzmu w żadnej formie i wszelkie jego oznaki budzą nasze głębokie oburzenie. W Polsce nie ma zgody na wyrażanie nienawiści wobec kogokolwiek. To całkowicie sprzeczne z wartościami, na których opiera się Rzeczpospolita" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym przez Kancelarię Prezydenta.
Do sprawy odniósł się w niedzielę także Warszawski Uniwersytet Medyczny. "Do naczelnych wartości wyznawanych przez Uniwersytet należy szacunek dla każdej osoby. Jednoznacznie potępiamy wszelkie przejawy nienawiści, w tym na tle narodowościowym i rasowym. Zaistniały incydent miał miejsce poza Warszawskim Uniwersytetem Medycznym. Władze Uczelni podjęły stosowne kroki przewidziane prawem" - zapewniono w komunikacie zamieszczonym w mediach społecznościowych.
Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa
We wtorek zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa nawoływania do nienawiści na tle etnicznym i narodowościowym oraz nawoływania do i pochwalania popełnienia przestępstwa przez Marie Andersen złożyło Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita.
Przeczytaj także: Skandal w Warszawie. Kontrowersyjny transparent
Z informacji WP wynika, że nie jest to jedyne zawiadomienie w tej sprawie. Kolejne złożył znany prawnik, przyjaciel braci Kaczyńskich z młodzieńczych lat, Lejb Fogelman.
Zawiadomienie Fogelmana dotyczy nie tylko nawoływania do nienawiści na tle etnicznym i narodowościowym (art. 256 Kk), ale także napaści z powodu ksenofobii, rasizmu lub nietolerancji religijnej (art.257 Kk) oraz groźby karalnej (art.190 Kk).
Znany prawnik wystosował także list otwarty do rektora WUM, prof. Zbigniewa Gacionga. Zarzuca w nim rektorowi brak "natychmiastowej właściwej reakcji władz kierowanej przez niego uczelni" na zachowanie Marie Andersen, w tym zawieszenia jej w prawach studentki.
"Proszę podać się do dymisji!"
"Uważam, że jest to groźna abdykacja WUM z obowiązku nadzoru nad etycznymi zachowaniami swoich studentów. Uczelnia ma moralny obowiązek przeprowadzenia odpowiedniego postępowania w sytuacji, gdy student tak jawnie łamie prawo i zasady etyki. A przecież mowa tu nie o jakimś nietakcie, lecz o publicznej, jawnej manifestacji antysemityzmu. Chyba nie muszę przypominać, Magnificencjo, że tego typu działanie jest przestępstwem" - pisze Fogelman.
"Władze Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wiedząc o tym wszystkim, jednak nie podjęły stosownych działań. A przecież pani Andersen, studentka V roku studiów medycznych (a więc szykująca się do pełnienia zawodu zaufania publicznego) swą aktywnością na Instagramie i w udzielonym wywiadzie potwierdza, że jej postawa nie jest incydentalna, lecz świadoma i zamierzona. Dlaczego więc władze WUM nie zastosowały wobec niej przepisów wewnętrznych uczelni w zakresie etyki?" - czytamy w liście otwartym do rektora WUM.
"Niezależnie dowiaduję się, że władze WUM zostały powiadomione przez studentów żydowskich o ich zaniepokojeniu i poczuciu zagrożenia w związku z istniejącymi nastrojami antysemickimi na Uczelni. Ci studenci poprosili o spotkanie z Panem - rzecz oczywista w każdej społeczności akademickiej. Pan odmówił ich przyjęcia, zaś osoba przez Pana delegowana dała im wyraźnie do zrozumienia, że, ujmę rzecz kolokwialnie - 'jak wam się tu nie podoba, to możecie zrezygnować ze studiów'" - stwierdza w liście otwartym znany prawnik.
Fogelman oskarża także rektora i władze WUM "o tolerowanie nielegalnych, nieetycznych i haniebnych zachowań wśród swoich studentów i niepodejmowanie działań stanowiących właściwą na nie odpowiedź". Domaga się natychmiastowego zawieszenia Andersen w prawach studenta i wszczęcia wobec niej postępowania dyscyplinarnego.
"Żądam, by zapewnił Pan bezpieczeństwo tak psychiczne, jak i fizyczne żydowskim studentom WUM oraz przeprosił za lekceważenie, które im Pan okazał. I na koniec: uważam, że Pana postawa stoi w sprzeczności z dobrem Uniwersytetu. Proszę podać się do dymisji!" - kończy swój list Lejb Fogelman.