Znajomi lekarki oskarżonej o korupcję: to niemożliwe!
- To zwykła kpina! - tak docent Jacek Puchała, szef oddziału chirurgii plastycznej, rekonstrukcji i oparzeń w Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu, reaguje na zatrzymanie Anny Ch. Niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz wyłudzenie kwoty 5,3 tys. zł od rodziców leczonych dzieci - brzmią sucho zarzuty postawione przez krakowską prokuraturę młodej, ale znanej w całym kraju krakowskiej lekarce, która z powodzeniem wykonuje najtrudniejsze operacje - podaje "Gazeta Krakowska".
W winę pani mikrochirurg nie wierzą ani rodzice operowanych przez nią dzieci, ani najbliżsi współpracownicy. - Jestem przekonany o niewinności mojej żony. Cała sytuacja jest niezrozumiałą dla mnie prowokacją - mówi gazecie mąż lekarki. - Na wiadomość o zatrzymaniu Ani zareagowałem niedowierzaniem - mówi doc. Puchała.- To moja najzdolniejsza uczennica i przyszła następczyni. Tytan pracy, pełna poświęcenia. Za jakiś czas wszystko rozejdzie się po kościach i okaże się, że doszło do pomyłki, ale błoto, którym obrzucono Annę, i tak zostanie - dodaje doc. Puchała.
Policjanci pojawili się w krakowskiej siedzibie centrum medycznego Scanmed, gdzie Anna Ch. także wykonywała operacje (ściągali do niej pacjenci z całej Polski) we wtorek ok. godz. 8.00 rano. - Na wniosek prokuratury zatrzymaliśmy lekarkę - mówi Katarzyna Cisło z biura prasowego małopolskiej policji. - Kobieta noc spędziła w areszcie. Prokuratura twierdzi, że lekarka informowała rodziców dzieci, wymagających specjalistycznego zabiegu medycznego, że w prokocimskim szpitalu jest długa kolejka oczekujących.
Jednocześnie miała dodawać, że w Scanmedzie zabieg można wykonać od razu, ale bez refundacji z NFZ. Przyjmowała więc pieniądze od rodziców dzieci i nie wpłacała ich do kasy kliniki. W rzeczywistości placówka ta otrzymywała refundację z NFZ - uważa prokuratura. - W czterech przypadkach Anna Ch. pobrała kwoty za wykonany zabieg w wysokości od 600 do 2,2 tys. zł, czym działała na szkodę interesu prywatnego rodziców dzieci - wyjaśnia Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej.
W dwóch szpitalach, gdzie pracuje Anna Ch., wszyscy są wstrząśnięci jej zatrzymaniem. W Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu Magdalena Oberc, rzeczniczka szpitala, informuje jedynie, że wczoraj w lecznicy pojawiła się policja i zabezpieczyła dokumentację. Marcin Mikos ze Scanmedu zaznacza, że do tej pory współpraca z Anną Ch. była wzorcowa. Zatrzymanej bronią rodzice dzieci, które operowała.
- To niemożliwe - łapie się za głowę Małgorzata Muniak, mama Angeliki, której przeszczepiono sztuczną skórę i którą opiekowała się Anna Ch. - Jak chciałam jej podziękować i sama przyniosłam jakieś czekoladki, to usłyszałam, że takie podarunki przynoszą pecha podczas leczenia - dodaje. - Ta osoba jest przykładem uczciwości i profesjonalizmu - dorzuca Muniak.
Listę nowatorskich i trudnych operacji wykonanych przez Annę Ch. ciągnąć można w nieskończoność. Grudzień 2005 r. - pierwszy w Polsce przeszczep sztucznej skóry tzw. integry. Sierpień 2006 - przyszycie dłoni 16-latkowi. Styczeń 2007 - nowatorska operacja odtworzenia nerwów dłoni u 9-letniego Szymona. Marzec 2007 - 10-letniemu Arturowi piła urywa rękę, Anna Ch. ją przyszywa. Sierpień 2007 - przyszycie penisa 30-letniemu góralowi. Jako jedyna w historii prokocimskiej lecznicy dostała etat będąc na piątym roku studiów i to nie mając żadnego tytułu, sławnego nazwiska i doświadczenia.
Prof. Janusz Skalski, ordynator kardiochirurgii dziecięcej w Prokocimiu, nie ukrywa, że jest zdruzgotany informacją. - Nie znałem dobrze Anny Ch. Zwracałem się do niej dwa razy z prośbą o pomoc dla pacjentów. Nigdy nie odmówiła - opowiada. Wieczorem lekarka wróciła do domu. Musiała wpłacić 40 tys. złotych kaucji.
K. Sakowski, A. Górska