WAŻNE
TERAZ

Rosyjskie drony naruszyły przestrzeń powietrzną Polski

Zmarnowane szanse rządu, czyli naiwna wiara w naiwność Unii

Po tym, jak polskie państwo, a przede wszystkim jego obywatele, w sposób bezprecedensowy zaangażowali się w pomoc atakowanym Ukraińcom, rząd PiS mógł odbudować swoją pozycję na arenie międzynarodowej, a przede wszystkim - w Unii Europejskiej. Zdaniem analityków i ekspertów, plan ten się nie powiódł. - Polska zmarnowała okazję - twierdzą nasi rozmówcy. Nie wszystko jednak zaprzepaszczono. - Wojna była okazją dla polskiego prezydenta, by na nowo zbudować relacje z amerykańską administracją - zauważają eksperci.

Polska - mimo działań prezydenta - zmarnowała szansę na forum unijnym.Polska - mimo działań prezydenta - zmarnowała szansę na forum unijnym.
Źródło zdjęć: © East News | Pawel Wodzynski
Michał Wróblewski

Niedługo po tym, jak Rosja 24 lutego zaatakowała Ukrainę, politycy PiS przekonywali nieoficjalnie: "teraz to żadni eurokraci nie będą mogli dłużej stawiać nam żądań".

Rządzący w nieoficjalnych rozmowach z dziennikarzami nie ukrywali pewności, że nerwowe, długie, przeciągające się negocjacje w sprawie Krajowego Planu Odbudowy i potężnych środków unijnych, jakie miały trafić do krajów UE, muszą wreszcie się skończyć - oczywiście z korzyścią dla Polski.

No bo jak to? Wykłócać się z nami? Szantażować, wymagać kolejnych ustępstw w sądownictwie, w momencie, gdy w tak bezprecedensowy sposób pomagamy siostrom i braciom z zaatakowanego kraju? Przecież Polska jest na ustach wszystkich. Cały świat o nas mówi i nas chwali. Nasze państwo przyjmuje uchodźców, nie buduje dla nich obozów, bo Polacy otworzyli swoje serca i sami zaopiekowali się ofiarami wojny.

Czy w takiej sytuacji unijni biurokracji mieliby czegoś od nas jeszcze żądać?

Morawiecki i Duda przegrywają z Ziobrą

Po pół roku od wybuchu inwazji i zbrodniczego ataku Rosji na Ukrainę z tamtych nadziei rządzących zostało niewiele. Jeśli celem politycznym było odblokowanie KPO dla Polski i zyskanie miliardów z unijnych funduszy, to osiągnąć się go nie udało.

Ba, po pół roku od inwazji mamy z Komisją Europejską i Niemcami najgorsze relacje od lat, a nasz dotychczasowy najbliższy sojusznik w UE - Węgry - stał się dziś najbliższym sojusznikiem Putina w Europie. Grupa Wyszehradzka, na którą postawiliśmy, praktycznie zamarła. A nadzieje premiera Mateusza Morawieckiego i prezydenta Andrzeja Dudy na zastrzyk pieniędzy z budżetu UE rozwiali prezes Jarosław Kaczyński z ministrem Zbigniewem Ziobrą.

Eksperci nie mają wątpliwości: Polska zmarnowała swoją szansę.

- Był moment, kiedy Komisja Europejska bardzo chciała kompromisu z Polską. Przez Sejm został przyjęty projekt prezydencki o likwidacji Izby Dyscyplinarnej. Ale później po obu stronach - zarówno KE, jak i po stronie polskiego rządu - doszło do usztywnienia stanowisk. W Polsce wynika to z polityki wewnętrznej, gdzie wpływ na rząd ma Ministerstwo Sprawiedliwości, które zawsze było przeciwko kompromisowi - mówi Wirtualnej Polsce dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Jak przyznaje nasz rozmówca, "Komisja Europejska zrozumiała, że zmiany proponowane przez rząd są pozorowane", a "praworządność nie jest w Polsce w istocie przestrzegana".

Analityk twierdzi, że po inwazji Rosji na Ukrainę faktycznie była szansa, by polski rząd zyskał historyczne fundusze z UE na odbudowę gospodarki po pandemii COVID-19. Jednak rządzący tego nie wykorzystali.

- Kwestia pomocy uchodźcom i KPO, w moim przekonaniu, były powiązane ze sobą. Polska była na czołówkach światowych mediów, które pisały o naszym zaangażowaniu w pomoc Ukrainie. Dlatego Komisja Europejska tak chciała kompromisu z rządem PiS w sprawie KPO. Powrócono zatem do sprawy, negocjowano z Kancelarią Prezydenta. Ale - niestety - rząd, w przekonaniu Komisji Europejskiej, nie wypełnił kamieni milowych. Żeby to się stało, musiałoby dojść chyba do rekonstrukcji rządu - mówi dr Zaborowski, nawiązując do sprzeciwu Zbigniewa Ziobro wobec negocjacji z Brukselą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zamach na Dugina to dopiero początek? Ekspert mówi o "basztach Kremla"

Zmienny klimat

Podobną opinię wyraża kolejny rozmówca Wirtualnej Polski. - Dzięki znaczącej polskiej pomocy Ukrainie i w wyniku tego, że staliśmy się - chcąc, nie chcąc - krajem frontowym, klimat wokół Polski się zmienił - mówi specjalista ds. prawa UE prof. Artur Nowak-Far, były podsekretarz w MSZ.

Jak zauważa ekspert, szefowa Komisji Europejskiej, gdy przyjeżdżała do Polski, mogła nie tylko wskazywać na problemy, ale także mówić o pomocy dla cierpiącej Ukrainy i podkreślać, że jesteśmy wzorem dla innych państw.

Czy przyniosło to wymierne rezultaty? Zdaniem byłego wiceszefa MSZ - nie. - Niestety, myśmy tej dobrej atmosfery nie wykorzystali. Nie widać żadnych istotniejszych efektów, jeśli chodzi o naszą pozycję w UE, nie widać żadnego postępu w sprawie KPO - wylicza prof. Artur Nowak-Far.

Nieco inaczej widzi to kolejny rozmówca Wirtualnej Polski, który uważa, że wina w tej sprawie leży nie tylko po stronie Polski.

- Wiosną klimat wokół Polski był bardzo dobry. Z jednej strony dobry PR rządu, z drugiej - przygotowanie ustawy o likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Stąd zgoda Ursuli von der Leyen na uruchomienie KPO. Ale to, że Komisja Europejska niedawno wycofała się ze zgody na uruchomienie środków, zrywając porozumienie z polskim rządem, wynika wyłącznie z faktu sprzeciwu Parlamentu Europejskiego. Kwestia dobrego PR-u Polski nie miała tu znaczenia - mówi Wirtualnej Polsce politolog dr Marcin Kędzierski, ekspert Centrum Polityk Publicznych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

Kędzierski - mówiąc o sprzeciwie Parlamentu Europejskiego - przypomina o tym, iż spora grupa europosłów sprzeciwiła się odblokowaniu dla Polski Krajowego Planu Odbudowy. Powód? Naruszanie praworządności przez rząd PiS. Europosłowie w pewnym momencie przestrzegali von der Leyen, że jeśli ta ustąpi polskiemu rządowi, to oni złożą wniosek o jej odwołanie.

Wreszcie - po kilku miesiącach rozmów z przedstawicielami władz PiS - szefowa Komisji Europejskiej oznajmiła, że nie spełniliśmy kryteriów KE. Von der Leyen stwierdziła, że nowa ustawa o Sądzie Najwyższym "nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej".

Jarosław Kaczyński po tej wypowiedzi powiedział: "dość". Oznajmił, że z Komisją Europejską nie ma już o czym rozmawiać, bo stawia ona wobec rządu PiS nowe, nieuzasadnione żądania.

Szkopuł w tym, że premier Mateusz Morawiecki zgodził się m.in. na dwa kamienie milowe, które zakładają "wejście w życie reformy wzmacniającej niezależność i bezstronność sądów" oraz "reformę mającą na celu naprawienie sytuacji sędziów poszkodowanych orzeczeniami Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w sprawach dyscyplinarnych i immunitetów sędziowskich".

Dziś PiS grzmi: nie ma o tym mowy.

Politycy obozu władzy - jak pisaliśmy w WP - pogodzili się, że środków z KPO nie będzie. Stało się to dopiero kilka miesięcy po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę.

Dziecięca paplanina

Prof. Artur Nowak-Far, pytany przez Wirtualną Polskę o to, czy rację mieli ci politycy PiS, którzy tuż po wybuchu inwazji twierdzili, iż bezapelacyjna i wielka pomoc Ukrainie ze strony polskiego państwa i obywateli z automatu oznacza otwarcie furtki do miliardów z unijnych funduszy, zdecydowanie zaprzecza.

- Zawsze podkreślałem, że nie należy wiązać kwestii naszej pomocy dla napadniętej przez Rosję Ukrainy, w tym pomocy dla uchodźców, z Krajowym Planem Odbudowy. Te dwie kwestie się nie wiążą. Środki z KPO nie służą pomocy Ukrainie, tylko miały być przeznaczone na popandemiczną odbudowę i unowocześnienie polskiej gospodarki. Nie mieliśmy w tym kontekście nic do "ugrania", tylko z powodu, że tak znacząco pomagamy naszym ukraińskim przyjaciołom - przekonuje prof. Nowak-Far.

Jak przyznaje analityk ds. międzynarodowych, "jeśli politycy PiS po inwazji Rosji na Ukrainę twierdzili, że nasza pomoc dla Ukraińców oznacza automatycznie odblokowanie środków z KPO dla Polski, to była to jednak jakaś dziecięca paplanina, która nie miała sensu".

Inaczej widzi to dr Marcin Kędzierski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. - Nie dało się rozdzielić faktu, iż jesteśmy krajem frontowym najbardziej zaangażowanym w pomoc Ukrainie w UE, a jednocześnie staramy się o unijne środki w ramach KPO. Nie funkcjonujemy w próżni. Polska wydała na przyjęcie uchodźców około 1 proc. PKB. 10 mld zł z kieszeni Polaków, 15 mld zł z budżetu państwa. Było oczywistym, że przynajmniej część pieniędzy z KPO było traktowane jako rekompensata za przyjęcie uchodźców. Frakcja "gołębia" w PiS wykonała ogromną pracę, prawdopodobnie przy wsparciu ambasady amerykańskiej, ale szantaż ze strony Parlamentu Europejskiego wziął w tym przypadku górę. I nie należy tego wiązać z wojną - tłumaczy nam współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

Jednocześnie dr Kędzierski sytuuje nasz kraj na bardzo niskiej pozycji w UE pół roku po wybuchu inwazji.

- Gdyby mierzyć naszą pozycję w UE w skali 0-100, ona przed dojściem PiS do władzy realnie wynosiła 10-15, a PiS ją obniżył do wartości bliskich zeru, ale to nie jest aż tak wielka różnica, jak się wielu wydaje. Skąd jednak wynika tak niska pozycja? Przede wszystkim z faktu, że w Unii tworzy się główny rdzeń integracji skupiony wokół państw Północy. Mamy dwa ośrodki peryferyjne wobec Północy: Południe i Wschód. My jesteśmy na peryferiach Wschodu. I w stosunku do Południa jesteśmy dla Północy mniej istotni - podkreśla dr. Kędzierski.

Czy po zamrożeniu relacji z Węgrami jesteśmy jeszcze słabsi? - Współpraca z Węgrami i tak niewiele nam dawała. Trzeba sobie to jasno powiedzieć. Dzisiaj najbliższymi sojusznikami są Czesi i państwa bałtyckie, ale nie są to państwa, które mają większy wpływ na procesy integracyjne w UE - nie ukrywa politolog i współzałożyciel Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.

Skorzystał prezydent Duda. "Amerykanie zmienili zdanie"

Mimo że na polu europejskim Polska nie wykorzystała swojej szansy, straciła (przynajmniej na razie) unijne fundusze i niektórych sojuszników, na których opierała swoją międzynarodową politykę, nie jest tak, że porażkę odnieśliśmy w każdym aspekcie.

Eksperci w rozmowie z Wirtualną Polską podkreślają przede wszystkim umocnienie sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, a także fakt, że nasze ostrzeżenia przed Rosją zyskały wreszcie posłuch (choć o wiele za późno).

Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, podkreśla, że "działania tuż po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę oraz postawa polskiego społeczeństwa bardzo pozytywnie wpłynęły na wizerunek Polski za granicą". - Tę koniunkturę udało się wykorzystać w pewnych aspektach, przede wszystkim zmieniła się percepcja USA. Administracja Joe Bidena zaczęła nas inaczej postrzegać. Inaczej patrzy na nas także amerykański Kongres, co przełożyło się na zwiększenie obecności wojskowej USA w Polsce - zauważa ekspert w rozmowie z WP.

Andrzej Duda w Kijowie
Andrzej Duda w Kijowie © Kancelaria Prezydenta | Jakub Szymczuk

Podobną opinię wyraża prof. Artur Nowak-Far. Ale dostrzega coś jeszcze - wzmocnienie głowy polskiego państwa: - Dowartościowali nas Amerykanie. To zresztą jest bardzo ciekawe zagadnienie. Amerykanie nie dowartościowali rządu jako centrum decyzyjnego, tylko postawili na ośrodek prezydencki w Polsce. Sygnalizuje to jedną bardzo ważną dla USA rzecz: że polski prezydent został uznany za element niezależny od ośrodka rządowego, a także od dyspozycji PiS, za twardy podmiot systemu politycznego. Amerykańska administracja zainwestowała politycznie w prezydenta Andrzeja Dudę - przyznaje były wiceszef MSZ.

Prof. Nowak-Far dodaje, że na skutek wojny w Ukrainie - mimo porażki ws. KPO - Polska "wyszła z izolacji". - Wcześniej nie byliśmy autorami lub współautorami żadnego projektu, który zostałby podchwycony przez społeczność międzynarodową, a zwłaszcza unijną. Obecny polski rząd raczej chwalił się tym, że coś blokował, coś uniemożliwił, czegoś nie pozwolił zrobić. A trudno to wszystko nazwać "osiągnięciami", bo nie są to rzeczy posuwające cokolwiek do przodu. W kwestii Rosji natomiast potrafiliśmy pokazać, że nasza argumentacja jest ważna, że wskazywaliśmy na zagrożenia ze strony Kremla, na negatywne dla UE znaczenie Nord Stream 2 i na uzależnienie państw UE od rosyjskiego gazu - wylicza ekspert ds. międzynarodowych.

Jak jednak dodaje prof. Nowak-Far: "mogliśmy rozegrać ambitniejszą partię". - Po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE mieliśmy szansę trafić na jeszcze wyższą półkę europejską. Mieliśmy szansę wejść do samego jądra unijnego - do grona najważniejszych państw Unii. W moim przekonaniu to było jak najbardziej do osiągnięcia, ale - z powodów zupełnie doktrynalnych, leżących wręcz w sferze ideologicznych urojeń - nie skorzystaliśmy z tej okazji - podsumowuje rozmówca Wirtualnej Polski.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu: WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Poranek Wirtualnej Polski. Program specjalny
Poranek Wirtualnej Polski. Program specjalny
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Jest reakcja Ukrainy
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Jest reakcja Ukrainy
Drony nad Polską. Alert gotowości dla żołnierzy WOT
Drony nad Polską. Alert gotowości dla żołnierzy WOT
"Nie zbliżać się". Wojsko wydało komunikat
"Nie zbliżać się". Wojsko wydało komunikat
"Operacja neutralizacji". Mieszkańcy dostali alert RCB
"Operacja neutralizacji". Mieszkańcy dostali alert RCB
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Rubio poinformowany
Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Rubio poinformowany
Zestrzelono drony nad Polską. Były wojskowy ocenia decyzję
Zestrzelono drony nad Polską. Były wojskowy ocenia decyzję
Policja reaguje na drony. Alarm w czterech garnizonach
Policja reaguje na drony. Alarm w czterech garnizonach
Wykryli kilkanaście obiektów. Szef MON potwierdza zestrzelenie
Wykryli kilkanaście obiektów. Szef MON potwierdza zestrzelenie
Nawrocki po naruszeniach przestrzeni. Będzie pilne spotkanie w BBN
Nawrocki po naruszeniach przestrzeni. Będzie pilne spotkanie w BBN
Znaleziono pierwszego drona. Jest komunikat lubelskiej policji
Znaleziono pierwszego drona. Jest komunikat lubelskiej policji
Specjalne posiedzenie rządu w związku z dronami. Rzecznik zapowiada
Specjalne posiedzenie rządu w związku z dronami. Rzecznik zapowiada