Zmarnowane pieniądze na pomoc dla bezrobotnych
Małopolska będzie musiała oddać do kasy
państwa 1,7 mln zł, których nie zdąży wydać na pomoc dla
bezrobotnych. Winne jest nie tylko Ministerstwo Gospodarki i
Pracy, ale także przepisy, które nakazują, by pieniądze były
rozliczone do końca grudnia - pisze "Dziennik Polski".
30.11.2004 | aktual.: 30.11.2004 06:45
Informacja o tym, że dla bezrobotnych w Małopolsce minister gospodarki i pracy przeznaczył z rezerwy 2,9 mln zł, nadeszła do Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Krakowie 4 listopada. "Zarząd Województwa Małopolskiego podzielił te pieniądze pomiędzy powiatowe urzędy pracy z pomocą stosowanego dotąd algorytmu, ale okazało się, że powiaty są w stanie wykorzystać do końca roku tylko 1,27 mln zł" - mówi "Dziennikowi Polskiemu" Andrzej Martynuska, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Pozostało zatem prawie 1,7 mln zł, które Małopolska będzie musiała zwrócić kasie państwa.
Dlaczego tak się stało? Po pierwsze dlatego, że - w myśl ustawy o finansach publicznych - powiatowe urzędy pracy muszą te pieniądze wydać i rozliczyć do końca roku. "Jak w ciągu praktycznie półtora miesiąca zagospodarować prawie 3 mln zł? Można, owszem, zorganizować bardzo drogie kursy, ale na to się nie zgodzimy - zaznacza dyrektor Martynuska.
Kolejna bariera, to umiarkowane zainteresowanie pracodawców zatrudnianiem podopiecznych urzędów pracy w ramach tzw. prac interwencyjnych, na które można wydać otrzymane pieniądze. Rzecz w tym, że ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, która weszła w życie 1 czerwca tego roku, nakazuje, by pracodawca, po zakończeniu prac interwencyjnych dofinansowywanych z Funduszu Pracy, zatrudniał potem bezrobotnego przez 2-3 lata - pisze "Dziennik Polski".
W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem wydaje się taka nowelizacja ustawy o finansach publicznych, która umożliwiałaby bardziej elastyczne (i niekoniecznie w systemie rocznym) rozliczanie pieniędzy z Funduszu Pracy.