Zmarł górnik najciężej ranny po wybuchu w "Boryni"
W szpitalu w Jastrzębiu Zdroju zmarł
41-letni górnik, który trafił tam po środowym wybuchu metanu w
jastrzębskiej kopalni "Borynia". To piąta ofiara śmiertelna tego
wypadku.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/jastrzebie-zdroj-wypadek-w-kopalni-borynia-6038701684425345g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/jastrzebie-zdroj-wypadek-w-kopalni-borynia-6038701684425345g )
Jastrzębie Zdrój - wypadek w kopalni Borynia
Jak poinformowała w niedzielę rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy "Borynia", Katarzyna Jabłońska-Bajer, po wypadku nieprzytomny 41-letni górnik trafił na oddział neurologiczny jastrzębskiego szpitala. Podczas wybuchu doznał poważnego urazu głowy, nie był poparzony.
Zmarły był pracownikiem kopalni "Borynia". Osierocił żonę i pięcioletnią córkę. W niedzielę w szpitalach w Jastrzębiu Zdroju oraz w Siemianowicach Śląskich przebywa nadal 18 górników, lekarze określają ich stan jako stabilny.
Do wybuchu metanu w "Boryni" doszło w środę przed godz. 23 ok. 900 metrów pod ziemią. Pracowała wówczas trzecia zmiana. W zagrożonym rejonie było wtedy 32 górników. Większość z nich tuż po wybuchu o własnych siłach wycofała się i wyjechała na powierzchnię.
W rejonie wybuchu było 28 górników z "Boryni" i czterech pracowników Zakładu Odmetanowania Kopalń. Górnicy pracowali w chodniku odstawczym jednej ze ścian wydobywczych, która w chwili eksplozji nie była eksploatowana. Prowadzili prace remontowo-konserwacyjne przenośnika.
W wyniku wybuchu na miejscu zginęło dwóch pracowników "Boryni" i dwóch Zakładu Odmetanowania Kopalń. Poszkodowanych przewieziono do szpitala w Jastrzębiu Zdroju i do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Jak poinformowała w niedzielę Jabłońska-Bajer, stan 12 górników przebywających w jastrzębskim szpitalu - mimo dokuczliwych potłuczeń i złamań - powoli poprawia się. Według przekazanych przez rzeczniczkę JSW ocen lekarzy, możliwe że trzej stosunkowo najlżej ranni opuszczą szpital jeszcze w niedzielę, bądź w poniedziałek.
Dyrektor siemianowickiej oparzeniówki Mariusz Nowak przekazał, że stan sześciu przebywających tam górników, z których pięciu ma poparzone drogi oddechowe, jest stabilny. Lekarze zmagają się z silną gorączką u jednego z pacjentów; Nowak ocenił ją jako normalną reakcję organizmu przy tego typu oparzeniach.
Najprawdopodobniej w poniedziałek po południu w miejsce wybuchu metanu w kopalni "Borynia" zjadą ratownicy górniczy. Jak dotąd, umożliwia to stabilny stan atmosfery w tym rejonie.
Jak potwierdziła rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Edyta Tomaszewska, stężenia metanu i innych gazów w rejonie, w którym doszło do eksplozji, nie są przekroczone. Wszystkie wyniki w ostatnich dniach mieszczą się w normie - oznacza to, że atmosfera w miejscu wybuchu nadaje się do oddychania.
Jeżeli ta sytuacja utrzyma się do poniedziałku, tego dnia o godz. 11 zbiorą się połączone kopalniane zespoły ds. zagrożeń w składzie poszerzonym o specjalistów, m.in. z WUG, Głównego Instytutu Górnictwa oraz kopalni doświadczalnej "Barbara". Eksperci mają m.in. zdecydować o wejściu ratowników do ściany wydobywczej, w której doszło do eksplozji.
Ich rolą będzie wstępne spenetrowanie wyrobiska, ocena m.in. śladów eksplozji, montaż ew. dodatkowych czujników, a także przygotowanie wizji lokalnej specjalistów w miejscu wybuchu. Ratownicy będą gotowi do spenetrowania ściany jeszcze w poniedziałek.
Wizja lokalna może nastąpić w kolejnych dniach. W wizji - oprócz ekspertów górniczych - prawdopodobnie wezmą też udział prokuratorzy z gliwickiej prokuratury okręgowej, prowadzący śledztwo w sprawie wypadku. Po wizji po raz pierwszy zbierze się komisja WUG wyjaśniająca przyczyny wybuchu metanu.