Złagodzenie zarzutów wobec działaczy Greenpeace'u
Rzecznik Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej Władimir Markin poinformował o zmianie zarzutów dla aktywistów Greenpeace z "piractwa" na "chuligaństwo". Aktywiści zostali zatrzymani po akcji na Morzu Barentsa.
- Działania oskarżonych przekwalifikowano na "chuligaństwo" - oświadczył Markin, którego cytują agencje ITAR-TASS i RIA-Nowosti. Zmiana ta oznacza istotne złagodzenie zarzutów. O ile za "piractwo" w Rosji grozi do 15 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej, o tyle za "chuligaństwo" - do 7 lat.
18 września, operując z pokładu pływającego pod holenderską banderą statku "Arctic Sunrise", działacze Greenpeace'u usiłowali wdrapać się na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja, aby zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Interweniowała straż przybrzeżna Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB)
, która zatrzymała statek i odholowała do Murmańska.
Sąd rejonowy w tym mieście na północy Rosji nakazał aresztowanie na dwa miesiące wszystkich 30 członków załogi, w tym 26 cudzoziemców pochodzących z 18 krajów. Wśród nich jest obywatel Polski, 37-letni Tomasz Dziemianczuk, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego.
Komitet Śledczy postawił wszystkim zarzut piractwa, za co groziło im od 10 do 15 lat łagru.
10 października Komitet Śledczy oznajmił, że nie wyklucza postawienia ekologom z Greenpeace'u zarzutów popełnienia innych "ciężkich przestępstw". Markin poinformował wówczas o znalezieniu na "Arctic Sunrise" aparatury o podwójnym przeznaczeniu. Określenia takiego w Rosji używa się w odniesieniu do sprzętu, mogącego mieć zastosowanie wojskowe lub szpiegowskie.
Markin przekazał również, że śledczy ustalają, którzy z aresztowanych ekologów "z premedytacją taranowali kutry rosyjskich pograniczników", stwarzając zagrożenie dla życia i zdrowia przedstawicieli władz. Rzecznik Komitetu Śledczego poinformował także o znalezieniu narkotyków na pokładzie zatrzymanego statku.
25 września prezydent Władimir Putin oświadczył, że ekolodzy, których zatrzymano na Morzu Barentsa, nie są co prawda piratami, jednak złamali prawo międzynarodowe.
Zastrzegając, że nie zna szczegółów zajścia, Putin powiedział wtedy, że oczywiste jest to, że działacze organizacji Greenpeace nie są piratami, lecz formalnie próbowali zająć platformę, a to oznacza, że naruszyli prawo międzynarodowe. Putin dodał, że rosyjscy pogranicznicy nie mogli mieć pewności, kto - podając się za ekologów z Greenpeace'u - próbuje zająć platformę.
Greenpeace: nowa kwalifikacja nadal nieproporcjonalnie ostra
Jacek Winiarski, rzecznik Greenpeace Polska, potwierdza zmianę zarzutów, dodaje również, że przedstawiciele Komisji zapowiedzieli możliwość oskarżenia niektórych aktywistów o dodatkowe czyny - chodzi m.in. użycie siły wobec przedstawicieli władzy, za co grozi kara do 10 lat więzienia.
- Greenpeace ma za sobą 42 lata w pełni pokojowego aktywizmu i takie oskarżenia są niczym więcej jak próbą pomówienia aktywistów. Należy też pamiętać, że to nasz statek został przejęty przez ludzi uzbrojonych w noże i broń palną. Nasi aktywiści, załoga statku i dziennikarze to nie chuliganie, tak samo jak nie są piratami - twierdzi.
- Nowa kwalifikacja nadal jest nieproporcjonalnie ostra i wiąże się z potencjalną karą do 7 lat więzienia. - To obraza dla idei pokojowego protestu. Ci dzielni ludzie zdecydowali się popłynąć do Arktyki uzbrojeni w nic więcej ponad pragnienie, by pokazać światu prawdę o bezwzględnym biznesie paliwowym. Powinni być teraz ze swoimi rodzinami, a nie w areszcie w Murmańsku - mówi Robert Cyglicki, dyrektor programowy polskiego Greenpeace.
- Będziemy sprzeciwiać się tym bezpodstawnym zarzutom chuligaństwa równie mocno, jak sprzeciwialiśmy się oskarżeniom o piractwo. Oba zarzuty są równie dalekie od rzeczywistości. Arktyczna Trzydziestka pokojowo protestowała przeciwko niebezpieczeństwom związanym z wydobyciem ropy przez Gazprom i powinna zostać wypuszczona - dodał Cyglicki.
Sikorski: cieszę się, nasze działania przynoszą skutki
Szef MSZ Radosław Sikorski powiedział, że cieszy się ze złagodzenia zarzutów stawianych aktywistom Greenpeace'u. - To znaczy, że także nasze działania przynoszą skutki - mówił minister.
- Chciałbym jeszcze raz powtórzyć, że oczywiście za każdym razem pomagamy naszym obywatelom, ale po pierwsze prosimy o przestrzeganie prawa w inny krajach, po drugie - o przestrzeganie naszych ostrzeżeń, gdzie nie wolno jeździć i gdzie są sytuacje szczególnie ryzykowne. Po trzecie wreszcie proszę pamiętać, że nie jesteśmy wszechmocni. Służba konsularna może ile może, nie mamy mocy wydobywania automatycznie z więzienia każdego, kto popadnie w tarapaty - mówił szef MSZ.
Zapewnił, że strona polska stara się robić w tej sprawie to, co jest w jej mocy. - Przypominam, że nasz konsul był na miejscu jako pierwszy z konsulów wszystkich krajów, których obywatele są zatrzymani. Konsul widział się z panem Dziemianczukiem. O ile wiem doprowadziliśmy do widzenia z żoną. Naprawdę dwoimy się i troimy - powiedział Sikorski.
Dopytywany, czy radziłby premierowi Donaldowi Tuskowi podniesienie sprawy podczas rozpoczynającego się w czwartek szczytu UE, Sikorski odparł: - To jest złudzenie, że za każdym razem maksymalne upolitycznienie sprawy koniecznie prowadzi do rezultatów. Mamy departament konsularny, który bardzo profesjonalnie zajmuje się tą sprawą w porozumieniu z władzami holenderskimi, które koordynują sprawę ze względu na narodowość armatora statku - powiedział Sikorski.
"To nic nie zmienia"
Prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Adam Bodnar mówi, komentując zmianę zarzutów, że "jest wyłącznie działaniem dyplomatycznym". Jego zdaniem to sygnał, że Rosja próbuje się wsłuchiwać w to, co świat ma do powiedzenia w tej sprawie. - Jest to też wyjście z absurdalnej sytuacji - Bodnar przypomniał, że sami przedstawiciele władz rosyjskich: prezydent Rosji Władimir Putin oraz szef prezydenckiej rady praw człowieka Michaił Fiedotow - stwierdzili, iż zarzuty piractwa wobec aktywistów są absurdalne.
- Z punktu widzenia praw człowieka najbardziej istotna nie jest kwestia, jakie zarzuty stawiają Rosjanie, ale kiedy aktywiści zostaną zwolnieni z aresztu. Od samego początku aresztowanie działaczy zdaniem wielu ekspertów narusza konwencję praw człowieka - mówił Bodnar.
Przypomniał, że Sąd Okręgowy w Murmańsku miał okazję, by zwolnić działaczy za poręczeniem majątkowym i osobistym, z czego nie skorzystał. W przypadku Tomasza Dziemianczuka przedłużył areszt o kolejny miesiąc. - Sytuacja aktywistów nie zmieni się znacząco, jak długo pozostają w areszcie - polska dyplomacja niewiele robi w tej sprawie - uważa.
Jak dodał, warto przypomnieć, że członkinie zespołu "Pussy Riot" też były oskarżone o chuligaństwo".