Ziobro: nie będzie dymisji za "nożowników"
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział, że nie zdymisjonuje prokuratora rejonowego z Zakopanego, który nie wnioskował o areszt wobec jednego z "nożowników" z Gubałowki; wobec prokuratora zostanie wszczęte postępowanie służbowe.
Konsekwencje mają być wyciągnięte także wobec osoby, która w zakopiańskiej prokuraturze bezpośrednio prowadziła tę sprawę, choć - jak zaznaczył minister Ziobro - za decyzję końcową zawsze odpowiedzialność bierze szef.
Minister sprawiedliwości podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Krakowie mówił, że brak wniosku o aresztowanie Waldemara W., drugiego z podejrzanych o udział w bójce na Gubałówce, to błąd. Jego zdaniem, tak jak w przypadku pierwszego z podejrzanych Tomasza P., prokurator powinien wnioskować o tymczasowy areszt i pozostawić to decyzji niezawisłego sądu.
W tej sprawie prokurator powinien był wnioskować o tymczasowe aresztowanie - powiedział Ziobro. Zaznaczył, że w tego typu sprawach prokuratorzy powinni wykazać stanowczość, bo przestępczość skierowana przeciw życiu i zdrowiu ludzi musi być "twardo i konsekwentnie zwalczana". Tutaj zabrakło tej konsekwencji - ocenił minister.
Ziobro zaznaczył jednak, że sprawa bójki pod Gubałówką "nie rysuje się tak jednoznacznie, jak opisują to niektóre media". Według niego, wstępne ustalenia śledztwa zdają się wskazywać, że zdarzenie mogli sprowokować późniejsi pokrzywdzeni - przez wulgarną propozycję i zachowanie wobec kobiety, która była w towarzystwie Waldemara W. i Tomasza P.
Minister powiedział, że sprawca, który "co prawda pod wpływem listu gończego, ale dobrowolnie" zgłosił się do prokuratury, udokumentował bardzo ciężką chorobę swojego ojca i odwołał się do faktu, że sam jest chory na padaczkę. Te okoliczności prokurator uwzględnił badając tę sprawę; uznając, że kara i tak będzie nieuchronna - mówił Ziobro.
Dodał, że nie chce podejmować działań pochopnie, pod wpływem opinii publicznej. Dlatego - zaznaczył - konsultował się z prokuratorem apelacyjnym w Krakowie Józefem Giemzą i jednym z prokuratorów krajowych.
Według ministra, nie można wykluczyć zmiany statusu niektórych osób - obecnych pokrzywdzonych. Ziobro mówił też, że prokurator będzie oceniał cały materiał dowodowy i podejmie decyzję, czy ponowić wniosek o areszt teraz czy dopiero wobec nowych ustaleń w śledztwie. Nie jest wykluczone, że taki wniosek może być ponownie skierowany do sądu - powiedział.
Niektóre wątpliwości ministra potwierdził prokurator rejonowy w Zakopanem Krzysztof Knapik. Jak stwierdził, "z materiałów sprawy rzeczywiście wynika, że zajście w pewien sposób zostało sprowokowane przez przynajmniej jednego z pokrzywdzonych". Polegało to na nieodpowiednim zachowaniu w stosunku do jednej z kobiet towarzyszących podejrzanym.
Są materiały, które mogą wskazywać, że trzeba będzie postawić zarzut któremuś z pokrzywdzonych - powiedział prok. Knapik. Odmówił jednak wypowiedzi o bliższych szczegółach sprawy, tłumacząc to oczekiwaniem na wytyczne po kontroli przełożonych.
Knapik powiedział PAP, że przyjął decyzję ministra z ulgą.
Na razie nie zapadła decyzja, by prowadzenie sprawy nożowników miała przejąć inna prokuratura w kraju. Generalnie mamy zaufanie do kompetencji Prokuratury Rejonowej w Zakopanem - powiedział Ziobro. Ale, jak zaznaczył, ostateczną decyzję pozostawia prokuratorowi apelacyjnemu w Krakowie, który ma nadzorować przebieg postępowania. Postępowaniu temu wnikliwie będzie się przyglądać także Prokuratura Krajowa.
Podejrzani w tej sprawie Tomasz P. i Waldemar W. zostali przesłuchani i zwolnieni do domu. Wobec Waldemara W. prokuratura zastosowała dozór policyjny, poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju. Na trzymiesięczny areszt dla Tomasza P. nie zgodził się sąd, wobec niego prokuratura zastosowała dozór policyjny, poręczenie majątkowe w kwocie 5 tys. zł oraz zakaz opuszczania kraju.
Policja zarzuciła Tomaszowi P., że wspólnie z Waldemarem W. wziął udział w pobiciu sześciu osób, narażając je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Ze śledztwa wynika, że ciosy nożem mógł zadawać W. Obu podejrzanym grozi od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
W Nowy Rok po północy, przy górnej stacji kolejki na Polanę Szymoszkową na Gubałówce, dwóch napastników zaatakowało grupkę mężczyzn z Warszawy i Poznania. Sześciu z zaatakowanych, w wieku 21-33 lat, z ranami kłutymi od noża trafiło do szpitala.