Nie ma jeszcze doniesień o rannych, ale niewykluczone, że jest ich wielu. Na jednej z farm słychać było strzały; nie wiadomo jednak, kto je oddał. Jak mówili naoczni świadkowie, domy były niszczone i plądrowane, a co najmniej jeden z nich został spalony. Żołnierze uprowadzili bydło i przejęli pojazdy rolnicze.
Obserwatorzy są zdania, że najczęściej akty przemocy są dokonywane na obszarach, gdzie znajduje się wiele gospodarstw wysokoprodukcyjnych. Według nich istnieje obawa, że napaści mogą mieć miejsce również w innych rejonach kraju.
Ataki na farmy białych rolników zaczęły się w lutym. Przez ten czas zostało zamordowanych 35 osób - wszystkie były właścicielami lub pracownikami farm. Bojówki regularnie napadają na gospodarstwa, nie oszczędzając kobiet, dzieci i osób starszych. Rolnicy próbujący bronić się przed agresją są potem oskarżani o gwałcenie porządku publicznego i stawiani przed sądem. W środę minister spraw wewnętrznych Zimbabwe John Nkomo oskarżył białych farmerów o przemoc.
Walkę z żołnierzami wzięły na siebie lokalne władze prowincji; według nich, istnieje znikome prawdopodobieństwo, że ofensywę przeciwko oddziałom ZANU(PF) poprowadzi rząd.(kar)