Ziemia: rząd różnicuje, reszta protestuje
Rząd zdecydował we wtorek, że w niektórych rejonach Polski, po wejściu naszego kraju do UE, unijni rolnicy będą mogli kupić ziemię dopiero po 7-letniej dzierżawie. Zmienił tym samym stanowisko negocjacyjne w sprawie zakupu polskiej ziemi przez cudzoziemców, które budziło wiele kontrowersji w kraju.
Wcześniej Rada Ministrów proponowała możliwość zakupu ziemi już po 3 latach dzierżawy, ale na taki zapis nie zgodziło się Polskie Stronnictwo Ludowe. Ludowcy obawiali się masowego wykupu polskiej ziemi przez cudzoziemców - zwłaszcza w północno-zachodniej i zachodniej części kraju.
W województwach warmińsko-mazurskim, pomorskim, kujawsko-pomorskim, lubuskim, dolnośląskim, opolskim, wielkopolskim i zachodnio-pomorskim rolnicy unijni będą mogli kupić ziemię dopiero po 7-letniej dzierżawie. W pozostałych regionach Polski rolnicy unijni będą mogli kupić ziemię do samodzielnej uprawy po trzech latach dzierżawy od wejścia Polski do Unii.
Ta decyzja wywołała wiele kontrowersji - zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej.
Podlaska Izba Rolnicza uznała ją za skandaliczną. Jest to dla nas decyzja skandaliczna, niezrozumiała i wręcz szkodliwa - powiedział prezes Izby Krzysztof Tołwiński. Jego zdaniem stanowi ona zagrożenie zwłaszcza dla tych gospodarstw, które chcą się rozwijać, ponieważ ziemię wykupi farmer zachodni niekoniecznie - jak zaznaczał Tołwiński - pod uprawę, ale w celach spekulacyjnych. Nasi rolnicy nie są przygotowani finansowo na taką konkurencję - stwierdził.
Krytycznie wypowiadał się także jeden z liderów Ligi Polskich Rodzin - Antoni Macierewicz, który rządową zmianę stanowiska nazwał grą dla naiwnych.
Podkreślił, że jego partia w ogóle sprzeciwia się sprzedaży polskiej ziemi cudzoziemcom. Wyraził też obawy w związku z ziemią od dawna dzierżawioną przez cudzoziemców w Polsce - zdaniem Macierewicza będzie ona mogła być sprzedana szybko, bo jest dzierżawiona od wielu lat.
Zdaniem dyplomatów unijnych zmiana stanowiska negocjacyjnego w sprawie ziemi jest dla UE nie do przyjęcia. Są to na razie reakcje nieoficjalne, ponieważ strona unijna musi najpierw dokładnie zapoznać się z treścią podjętych we wtorek decyzji.
W Brukseli można spotkać się z opinią, że rząd Leszka Millera, decydując się na zmianę stanowiska, w gruncie rzeczy staje się zakładnikiem uprzedzeń koalicyjnego partnera. Przypomina to - uważają anonimowi politycy UE - niedobre czasy poprzedniego rządu, któremu wewnętrzne tarcia utrudniały podejmowanie decyzji.
Krytycznie oceniany jest także w Brukseli sam fakt zmiany stanowiska negocjacyjnego - podważa to wiarygodność Polski jako partnera w rokowaniach. Polska była w ostatnich tygodniach bardzo chwalona za elastyczne podejście w rozwiązywaniu trudnych spraw. Teraz okazuje się, że w jednej z kluczowych kwestii rząd cofa się w stosunku do poprzednich ustaleń.
W sumie, ze wstępnych reakcji Unii wynika, że zamknięcie rozdziału o przepływie kapitału, który dotyczy - między innymi - dostępu cudzoziemców do rynku ziemi, na razie nie będzie możliwe. (and)