Zginął rosyjski podpułkownik. Putin stracił na wojnie już 57 oficerów
Paweł Kisljakow, czterdziestoletni, wysoki rangą wojskowy, zginął na froncie w Ukrainie. To kolejna martwy rosyjski oficer. Przez cztery miesiące wojny, którą rozpoczęła Rosja, z szeregów armii Władimira Putina ubyło ponad pół setki dowódców. Strat wśród szeregowych nie sposób oszacować.
Podpułkownik Paweł Kisljakow został w piątek pochowany z wojskowymi honorami w swoim rodzinnym mieście w obwodzie moskiewskim. Jest 57. oficerem, który stracił życie, wysłany przez prezydenta Rosji na "wojskową operację specjalną".
Kisljakow był szefem wydziału operacyjnego dowództwa 11. oddzielnej brygady desantowo-powietrznej w Buriacji, prestiżowej formacji, która stanowiła dumę armii Federacji Rosyjskiej.
"Daily Mail" spekuluje, że śmierć oficera mogła nastąpić w wyniku ataku ukraińskiej armii na rosyjską bazę. W sieci ukazały się nagrania pokazujące, jak Ukraińcy dokonali ostrzału stanowisk Rosjan przy użyciu haubic M777. Publikacja zastrzega jednak, że tych informacji nie udało się potwierdzić, gdyż informacje na ten temat są trudne do zweryfikowania. Ukraińskie Centrum Komunikacji Strategicznej poinformowało, że oddziały Kijowa celnie ostrzały ogniem artyleryjskim kwaterę rosyjskich dowódców i magazyn okupantów. Haubice M777 wykorzystane do ostrzału miały pochodzić z dostaw brytyjskich.
Zginął rosyjski podpułkownik. Putin stracił na wojnie już 57 oficerów
Federacja Rosyjska ponosi bardzo bolesne straty na tej sprowokowanej przez siebie wojnie, jednak oficjalne komunikaty nie ujawniają liczby zgonów wśród żołnierzy. Według publikowanych przez Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy komunikatów, po czterech miesiącach działań wojennych, armia Putina straciła ponad 35 tys. żołnierzy, w tym 11 generałów.
Zagrożenie z Naddniestrza? "Ukraina by ich zgniotła"
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski