Zeznawali licealiści uratowani z lawiny pod Rysami
Przed katowickim Sądem Okręgowym zeznawało dwoje uczniów tyskiego liceum uratowanych z lawiny, która w styczniu ubiegłego roku zabiła pod Rysami w Tatrach osiem osób. Świadkowie zapamiętali niewiele szczegółów tragicznej wyprawy.
Za dwa tygodnie sąd przesłucha dwóch kolejnych licealistów, którzy wyszli cało z katastrofy. Oprócz nich lawinę przeżył tylko Mirosław Sz. - opiekun grupy i nauczyciel geografii w tyskim liceum, oskarżony o nieumyślne przyczynienie się do wypadku. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
Utzrymać się na śniegu
Porwana przez lawinę 17-letnia dziś Luiza K. pamięta głównie to, że za wszelką cenę usiłowała utrzymać się na powierzchni śniegu. O tym, że tak właśnie należy się zachowywać, informował uczniów wcześniej Mirosław Sz.
"Tuż przed zejściem lawiny mieliśmy odpoczynek i chcieliśmy ruszać dalej. Stałam przy końcu grupy. (...) Gdy zeszła lawina, starałam się utrzymywać na powierzchni. Nie pamiętam, co działo się z innymi osobami" - mówiła Luiza. Ocknęła się leżąc w śniegu. Poczuła zimno. Zapamiętała jedynie fragmenty akcji ratunkowej i lotu helikopterem do szpitala - miała złamaną rękę, rany głowy i ogólne potłuczenia. O tym, co stało się z resztą grupy, dowiedziała się kilka dni później, po odzyskaniu pełnej świadomości.
Inny zeznający w środę świadek, 19-letni Bernard R., z przebiegu wyprawy na Rysy pamiętał bardzo niewiele. W przeciwieństwie do Luizy szedł z przodu grupy i zejścia lawiny nawet nie zauważył. W tym czasie dochodził już do skalnej grani, podczas gdy inni szli jeszcze żlebem.
"Nie jestem w stanie określić, w którym miejscu oberwała się lawina. Dopiero z rozmowy z idącym w pobliżu kolegą zorientowałem się, że coś się dzieje, nie słyszałem żadnego odgłosu ani huku. Profesor i koledzy zorientowali się wcześniej. Gdy się odwróciłem, było już po wszystkim" - mówił Bernard R.
Zasady zachowania się w górach
Świadkowie, podobnie jak wcześniej ich koledzy - którzy dzień wcześniej weszli na Rysy - potwierdzili, że Mirosław Sz. informował ich o zasadach zachowania się w górach oraz zagrożeniach, w tym także o lawinach. Zarówno Luiza jak i Bernard nie chodzili wcześniej po Tatrach. Luiza wędrowała po Beskidach, także zimą, a Bernard był w Sudetach. Z wyjątkiem krótkiej wprawki poprzedniego dnia nie chodzili wcześniej w rakach.
Uczniowie nie pamiętali, aby kiedykolwiek podczas rozmów dotyczących wycieczki pojawiła się kwestia skorzystania z usług przewodnika tatrzańskiego.
Brak przewodnika to jeden z zarzutów prokuratury wobec Mirosława Sz. Prokuratura uważa, że geograf nie miał prawa sam prowadzić uczniów na Rysy i zabierać tak licznej grupy.
Podczas środowej rozprawy sąd dołączył do materiału dowodowego 12 zdjęć zrobionych przez jedną z ofiar lawiny. Pochodzą one z aparatu znalezionego pod śniegiem. Również oskarżony przekazał sądowi zrobione w trakcie wyprawy zdjęcie, obrazujące panujące tego dnia warunki. W ocenie świadków, pogoda tego dnia była dobra, choć gorsza niż dzień wcześniej.
Lawina pod Rysami
Lawina, która 28 stycznia ub. roku porwała pod Rysami wycieczkę z Uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion" przy I LO w Tychach, była najtragiczniejszą w skutkach w historii polskich Tatr. Czoło lawiny załamało lód na Czarnym Stawie i pogrzebało w nim większość ofiar. Poszukiwanie ciał trwało do 17 czerwca.
Proces w tej sprawie rozpoczął się dwa miesiące temu. Dotychczas zeznawali m.in. rodzice ofiar - z reguły nie mieli oni pretensji do oskarżonego i nie obwiniali go o tę katastrofę. Uczniowie, którzy weszli na Rysy dzień wcześniej, zapewniali, że profesor starannie przygotował ich do wyprawy i przeszkolił.
Natomiast ratownicy TOPR, zeznający podczas poprzedniej rozprawy, uznali, że już pierwsza grupa licealistów nie powinna była wchodzić na Rysy ze względu na zagrożenie lawinowe. Naczelnik TOPR zeznał, że obowiązujący w dniu wypadku drugi stopień zagrożenia lawinowego był adekwatny do warunków. Wcześniej oskarżony i niektórzy świadkowie sugerowali, że TOPR-owcy nie docenili zagrożenia lawinowego i zbyt późno ogłosili trzeci stopień zagrożenia lawinowego.