PolskaZeznania pokrzywdzonych w procesie płk. Lesiaka

Zeznania pokrzywdzonych w procesie płk. Lesiaka

Premier Jarosław Kaczyński, Jan Olszewski,
Romuald Szeremietiew oraz Piotr Ikonowicz zeznawali za zamkniętymi drzwiami sądu jako pokrzywdzeni w procesie b.
oficera SB i Urzędu Ochrony Państwa płk. Jana Lesiaka, oskarżonego
o inwigilację prawicy w latach 90.

Zeznania pokrzywdzonych w procesie płk. Lesiaka
Źródło zdjęć: © PAP

02.10.2006 | aktual.: 02.10.2006 18:39

Premier zeznawał po raz drugi. Jan Olszewski ujawnił, że były to zeznania uzupełniające. Inny pokrzywdzony, b. lider Porozumienia Centrum Adam Glapiński, ocenił, że zeznania premiera były "bardzo ważne". J. Kaczyński przed wejściem na salę sądu nic nie powiedział licznie zgromadzonym dziennikarzom. Nie można było mu także zadać pytań po przesłuchaniu, bo w asyście Biura Ochrony Rządu premier opuścił sąd niedostępnym dla mediów korytarzem.

Tydzień temu sąd utajnił całość zeznań obecnego premiera w procesie. Uzasadnił to ściśle tajnym charakterem zeznań J.Kaczyńskiego w śledztwie w sprawie inwigilacji prawicy przez Urząd Ochrony Państwa. Podobne uzasadnienie sąd wygłosił utajniając zeznania Olszewskiego, Szeremietiewa i Ikonowicza.

Olszewski po swych zeznaniach mówił, że nie rozumie, czemu te zeznania muszą pozostawać tajne. Podobną opinię przedstawił Ikonowicz.

Według Olszewskiego, Lesiak - który nie rozmawiał z prasą - ma pytania do przesłuchiwanych świadków. Pytany, jak oskarżony zachowuje się na procesie, Olszewski odparł, że "profesjonalnie".

Pamiętam z dawniejszych lat, gdy jako adwokat broniłem opozycjonistów, te twarze funkcjonariuszy SB - profesjonalne i chłodne - powiedział Olszewski. Pytany, czy jego zdaniem, służby specjalne odegrały jakąś rolę w obaleniu w 1992 r. jego rządu, były premier odparł jedynie: "myślę, że nie próżnowały". Nowe w całej sprawie było dla mnie to, że nie ten, kogo podejrzewałem o bycie "wtyką" w PPS, był agentem. Teraz podejrzewam, że był to kto inny- powiedział po zeznaniach Ikonowicz.

Zdaniem Piotra Ikonowicza zachowanie pułkownika Jana Lesiaka podczas procesu jest skandaliczne.

Z jego relacji wynika, że Lesiak przerywa przesłuchanie i uważa się za jedyne źródło informacji w sprawie. Twierdzi przy tym, że nie ma sobie nic do zarzucenia.

Jak powiedział Ikonowicz, oskarżony zachowuje się, jakby był właścicielem sądu, stwierdza kto był, a kto nie był agentem.

61-letni Lesiak - któremu grozi do 3 lat więzienia - nie przyznaje się do winy. Jest on jedynym oskarżonym w ujawnionej w 1997 r. głośnej sprawie inwigilacji, którą UOP miał prowadzić w latach 1991-1997 wobec polityków przeciwnych prezydentowi Lechowi Wałęsie i premier Hannie Suchockiej. Prokuratura zarzuca mu przekroczenie w latach 1991-1997 uprawnień, m.in. przez stosowanie "technik operacyjnych" i "źródeł osobowych" wobec legalnych ugrupowań.

Do końca października sąd chce przesłuchać wszystkich polityków pokrzywdzonych w sprawie. Przesłuchanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego sąd zaplanował na 25 października - tego dnia przybyć ma on do sądu na przesłuchanie.

Materiały sprawy inwigilacji znaleziono w szafie Lesiaka, co ujawnił w 1997 r., na krótko przed wyborami parlamentarnymi, Zbigniew Siemiątkowski z SLD. Zespół Lesiaka miał w 1993 r. opracować plany działań operacyjnych UOP, których celem miało być skłócenie i skompromitowanie działaczy PC, Ruchu III Rzeczypospolitej oraz Ruchu dla Rzeczypospolitej. Zamierzano do tego wykorzystać m.in. tajnych agentów UOP.

J. Kaczyński mówił wiele razy, że działania UOP były inspirowane przez ludzi Lecha Wałęsy, czemu zaprzeczali współpracownicy Wałęsy. Zdaniem L. Kaczyńskiego, inwigilacja to największa afera III RP.

W czerwcu tego roku J. Kaczyński ujawnił swą teczkę, w której są dwa - jego zdaniem - sfałszowane w 1992 lub 1993 r. w UOP dokumenty, opisujące rzekome podpisanie przez niego tzw. lojalki ze stanu wojennego. Lider PiS sugerował, że mógł tego dopuścić się Lesiak, czemu ten zaprzeczał. Trwa śledztwo w sprawie tego fałszerstwa.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)