Zeznania Millera: bez sensacji, ale ciekawie
Niezwykle interesujące, bez sensacji, fasadowe, bo po raz kolejny dowiadujemy się tego, co już wiemy - takie oceny sobotnich zeznań premiera Leszka Millera wyrażają posłowie komisji śledczej.
Socjolog prof. Ireneusz Krzemiński uważa, że podczas przesłuchania Millera nic nowego się nie ujawniło.
Dla mnie wyjaśnienia pana premiera były niezwykle interesujące - powiedział dziennikarzom szef komisji Tomasz Nałęcz (UP). Zapytany, czy wyjaśnienia Millera były dla niego również wiarygodne, odpowiedział: "Tak. Dla mnie wyjaśnienia wszystkich świadków są wiarygodne".
Z kolei wiceszef komisji Bogdan Lewandowski (SLD) ocenił, że podczas zeznań premiera nie pojawiły się informacje sensacyjne. "Premier Miller podał szereg faktów, uściślił naszą wiedzę i z tego punktu widzenia można powiedzieć, że był to istotny świadek, którego zeznania będą miały wpływ na końcowy raport komisji" - powiedział dziennikarzom Lewandowski.
Natomiast Jan Rokita (PO) podkreślił, że ma wrażenie "takich zeznań fasadowych, bo po raz kolejny dowiadujemy się tego, co już wiemy". Według niego, po pierwszym dniu przesłuchania szefa rządu "komisja nie jest bogatsza ani w wiedzę, ani w przypuszczenia, ani w interpretacje".
Również Zbigniew Ziobro (PiS) uważa, że Miller podczas przesłuchania niczym nie zaskoczył. "Jest szereg kwestii, które trzeba wyjaśnić, uściślić i na pewno będę zadawał szereg konkretnych pytań w poniedziałek" - zapowiedział Ziobro. Według niego, w niektórych kwestiach premier zeznawał "bardzo ogólnie".
Ziobro uważa, że "premier podał kilka faktów, które mogą uzasadniać jeszcze bardziej potrzebę przesłuchania prezydenta".
Jak powiedział Krzemiński, "Miller bronił swego stanowiska, że uznał Lwa Rywina za wariata, ale to nie jest dostateczne wyjaśnienie braku reakcji na całą aferę". "Nic nie powinno zwalniać od podjęcia działań przewidzianych przez prawo i powiadomienia prokuratury" - uważa socjolog.
Za "nową jakość" w polskim życiu politycznym uznał sam fakt przesłuchania premiera przez komisję parlamentarną. "Okazuje się, że to prawo, które wielu z nas lekceważy, zaczyna działać: że nawet najwyżsi urzędnicy stają przed komisją" - oświadczył.
Krzemiński uważa, że byłoby wskazane, aby i prezydent stanął przed komisją dla - jak dodał - "potwierdzenia, że on także nie stoi ponad prawem".