Zemdlała z głodu. Nie poszła do onkologa, bo wstydziła się spodni. Marzył o ptasim mleczku. Bieda w Polsce ma się dobrze
Bieda w Polsce istnieje, choć nie wierzy w to co trzeci Polak. Ponad 5 proc. z nas musi przeżyć za maksymalnie 20 złotych dziennie. Za statystykami opublikowanymi w "Raporcie o biedzie w Polsce" stoją konkretni ludzie. Pani Monika, która powinna walczyć z nowotworem, ale nie poszła do lekarza, bo wstydziła się pocerowanych spodni. Pani Maria przez inflację rzadziej kupuje ziemniaki, które są podstawą jej diety. Niektórzy najbardziej na świecie marzą o ptasim mleczku i drewnianych paletach na opał. Z szefową Szlachetnej Paczki Joanną Sadzik rozmawia Patryk Michalski.
Patryk Michalski, Wirtualna Polska: W jednej z telewizji regularnie słyszę, że "Polakom żyje się coraz lepiej".
Joanna Sadzik, Szlachetna Paczka: Niektórym na pewno żyje się lepiej, ale nie wszystkim i nie jest to mała grupa. W Polsce mamy 2 miliony osób, które żyją poniżej granicy skrajnego ubóstwa. To osoby, które mają maksymalnie 20 złotych dziennie na zaspokojenie wszystkich potrzeb: opłacenie rachunków, leki, jedzenie, ubrania. W ostatnim roku ich liczba zwiększyła się niemal o 400 tysięcy.
Trudno sobie taką liczbę wyobrazić.
Dlatego posłużyliśmy się metaforą. Gdyby Polska była blokiem o 100 mieszkaniach, to w czterech z nich pani Helena, pan Adam, pani Maria i pani Bronisława nie włączają ogrzewania, bo ich na to nie stać. W ośmiu mieszkaniach nie ma łazienki, w sześciu – toalety, a w trzech – bieżącej wody. Rzadko o tym myślimy, patrząc w statystyki, a te liczby to ludzie ze swoimi historiami. Bardzo często te osoby żywią się chlebem, czasami ziemniakami albo są dokarmiani przez sąsiadów, którzy mają niewiele więcej, ale stać ich na jedzenie.
W takich warunkach żyje ponad 5,2 proc. Polaków. Taka reprezentacja osób może zapewnić partii politycznej wejście do Sejmu, bo próg wyborczy to właśnie 5 proc.
Tymczasem z przeprowadzonego przez nas badania wynika, że co trzeci z nas twierdzi, że nie zna absolutnie nikogo, kto żyłby w ubóstwie. Biorąc pod uwagę skalę ubóstwa, jest to zwyczajnie niemożliwe.
Nie chcemy ich widzieć jako społeczeństwo?
Znamy te osoby, ale nie wiemy, że obok nas żyją w ubóstwie. Po publikacji raportu dostałam mnóstwo wiadomości w mediach społecznościowych z pytaniem, czy bieda w Polsce naprawdę istnieje, bo przecież ciągle słyszymy, że jest coraz lepiej.
I jak wygląda bieda w Polsce w XXI wieku?
Ma bardzo różne oblicza. Na przykład starsza miła pani w Warszawie, która nigdy na nic nie narzekała, nagle zemdlała. Po przyjeździe karetki okazało się, że to z niedożywienia. Żyła z niewielkiej emerytury po mężu, która wystarczała na opłaty, ale na jedzenie już nie, dlatego żywiła się tym, co znalazła. Dla sąsiadów to był szok.
Biedne są również osoby, które pracują, są np. nauczycielami, samodzielnymi rodzicami, rodzinami z dzieckiem z niepełnosprawnością. Części wystarcza na opłaty, ale o zakupie nowych butów, rehabilitacji czy nowych ręcznikach nawet nie myślą. To są ich marzenia, które się nie spełnią, jeśli ktoś im nie pomoże.
Pani Maria mieszka w Krakowie, przez całe życie była salową w szpitalu i jej emerytura jest niska. 80-latka żyje w kamienicy, gdzie kiedyś toalety były na półpiętrze. Wszyscy sąsiedzi zrobili sobie w mieszkaniach łazienki, a ona nie, bo jej nie było na to stać. Zostawiono jej więc jedną toaletę na podwórku. Kobieta za każdym razem, kiedy chce skorzystać z toalety, musi schodzić z drugiego piętra na podwórko. W mieszkaniu ma tylko kran z zimną wodą. Teraz dodatkowo uderza w nią inflacja, bo dla niej podwyżka cen ziemniaków o 50 groszy oznacza, że rzadziej będzie mogła je kupić.
Wstrząsająca była dla mnie też historia pani Moniki, która ma zdiagnozowany nowotwór. Wie pan, że ona zrezygnowała z wizyt u lekarza, bo ma jedne spodnie, którą są tak pocerowane, że po prostu się wstydzi w nich pokazać.
To jest uderzające tym bardziej, że często stajemy przed szafą pełną ubrań i mówimy: "Nie mam się w co ubrać".
Ta. Albo mówimy, że w lodówce mamy tylko światło w sytuacji, kiedy nie ma w niej smakołyku, na który akurat mamy ochotę.
Wśród grupy osób żyjących poniżej granicy ubóstwa jest też 100 tys. dzieci, na przykład takich, które nie chodzą do kolegów z klasy na urodziny, bo rodzinny budżet nie udźwignie drobnego podarunku. Te dzieci nie jeżdżą też na wycieczki. Wstydzą się, chowają, zaczynają mieć niską samoocenę, później zaczynają mieć gorsze oceny. Nie dlatego, że są mniej zdolne, ale dlatego że czują się gorsze. Bieda wyklucza również społecznie.
Bardzo często spotykamy się też z samotnością. Szczególnie narażone są na nią osoby po 60. roku życia. One bardzo często mówią, że dają sobie radę z tym, że nie zawsze dojadają, ale nie radzą sobie z tym, że nie mają się do kogo odezwać, z kim wypić herbaty, obejrzeć serialu czy pokazać zdjęć. Szczególnie w mniejszych miejscowościach.
Według przeprowadzonych przez was badań jako społeczeństwo myślimy, że za biedę odpowiedzialne są osoby, których ona dotyka.
Oczywiście tak nie jest, na pewno nie w większości przypadków, ale alkoholizm i lenistwo to najczęściej wskazywane przyczyny biedy. Jednocześnie aż 80 proc. osób odpowiedziało, że każdy może stać się biedny.
Bieda może pojawić się też w szczęśliwej rodzinie z dwojgiem dzieci, której niczego nie brakuje. Aż do czasu narodzin trzeciego dziecka z ciężką niepełnosprawnością. Wówczas zwykle mama rezygnuje z pracy, zajmuje się chorym dzieckiem. Rodzina ma dużo większe wydatki i jedną pensję mniej, a zasiłki nie są wysokie. Rodzina, która jeździła na wakacje i realizowała marzenia dzieci, nagle staje się rodziną, która nie jest w stanie sobie poradzić.
Takich historii jest mnóstwo. Życie pani Anny i jej dwóch synów zmieniło się w jednej chwili. Szczęśliwa rodzina pojechała na wakacje do Chorwacji, podczas których utopił się mąż pani Anny. Kobieta wpadła w depresję, straciła pracę, nie była w stanie spłacać kredytu na dom. Ta tragedia wydarzyła się z dnia na dzień.
Sama przygotowywałam paczkę dla chłopaka z niepełnosprawnością intelektualną, który po śmierci mamy został sam. Dopóki kobieta żyła, on robił wełniane kapcie i skarpety, które później sprzedawali. Mama zmarła bardzo szybko po diagnozie nowotworu. Mężczyzna wypadł z systemu. Sąsiedzi przynosili mu ciepłe posiłki, ale w domu było zimno, bo on ogrzewał tylko jedno pomieszczenie kozą. Przez całe dnie tępą siekierą rąbał palety na drzazgi i wkładał je do piecyka. To było jego jedyne zajęcie. Kiedy zapytaliśmy, co by chciał dostać w paczce, powiedział, że więcej palet, żeby było mu ciepło - i ptasie mleczko. Mama czasami mu je kupowała, kiedy udało się uzbierać więcej pieniędzy. Dla tego chłopaka ptasie mleczko było największym marzeniem.
Ciężar tych historii jest taki, że po prostu nie chcemy ich przyjmować do wiadomości?
Szczególnie ostatnio żyjemy w czasach niepewności. Mamy IV falę pandemii, kolejne rekordy zakażeń, nie jesteśmy pewni, czy dzieci będą chodziły do szkoły, czy jeśli będzie taka potrzeba, to znajdzie się dla nas miejsce w szpitalu, czy jak będzie wyglądała nasza praca. Tej niepewności jest tak dużo, że każdy ma pewien poziom wyporności trudnych wiadomości.
Politycy coś robią, żeby walczyć z biedą?
Co roku wysyłamy posłom i senatorom "Raport o biedzie".
I jaka jest reakcja?
Czasami dostajemy odpowiedź, że parlamentarzyści sami robią paczkę. I to prawda, są politycy, którzy co roku angażują się jako darczyńcy, niektórzy bez obecności mediów, bez zysku dla siebie.
A systemowych rozwiązań nie ma.
Nie brałam udziału w żadnej debacie na temat tego, jak zmienić tę sytuację i jak powinna wyglądać pomoc instytucjonalna. Wierzę w organizacje pozarządowe i lokalne społeczności - dobrze układa się nasza współpraca z samorządami. System daje wszystkim po równo, a czasami sytuacja samodzielnego rodzica, który pracuje, nie otrzymuje alimentów i musi wynająć mieszkanie, może być trudniejsza niż osoby, która żyje w małej miejscowości, ale ma własne mieszkanie i ogródek.
W pomocy powinno przede wszystkim zależeć na tym, żeby te osoby wyszły z sytuacji, w której są. Dlatego jeśli ktoś może podjąć pracę pod warunkiem, że zrobiłby prawo jazdy, to zapewniamy mu kurs, jeżeli ktoś mógłby zdobyć pracę 30 km od miejsca zamieszkania, to chcemy dostarczyć porządny rower albo motorynkę. Pani, która była krawcową, ale urodziło jej się dziecko z niepełnosprawnością, dostała maszynę, by mogła dorabiać, pracując z domu. Do tej pory odwiedziliśmy 20 tys. rodzin i wciąż odwiedzamy kolejne. To ludzie, którym możemy pomóc.
"Społeczna odpowiedzialność i zaangażowanie na rzecz innych nie muszą być aktem zrywu. Nie musimy ich też podziwiać i zachwycać się tym, jak inni się poświęcają. Bo wcale nie chodzi o poświęcenie. Sprawa jest o wiele prostsza. Wystarczy przestać być obojętnym.
Każda wpłata na Szlachetną Paczkę to niezgoda na obojętność. To odpowiedzialność. Wejdź na www.raportobiedzie.pl i pomóż docierać do ludzi żyjących w biedzie, zimnie i samotności. Obok nas" - przekonują organizatorzy kolejnej edycji Szlachetnej Paczki.