Zełenski w pułapce. "Akceptacja warunków oznaczałaby polityczną śmierć"
Doniesienia o 28-punktowym planie pokojowym dla Ukrainy wywołały falę komentarzy. - Akceptacja takich warunków oznaczałaby dla każdego ukraińskiego przywódcy "polityczną śmierć" - uważa prof. Krzysztof Żęgota, ekspert ds. polityki rosyjskiej z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski, opisywany plan sprowadzałby się do kapitulacji na warunkach Kremla. W szczególności kontrowersje budzą propozycje głębokiej demilitaryzacji Ukrainy. Plan, według przecieków, przewiduje redukcję liczebności ukraińskiej armii nawet o połowę oraz rezygnację z broni dalekiego zasięgu, dzięki której Ukraina może dziś razić cele w głębi terytorium rosyjskiego - rafinerie czy zakłady przemysłowe.
- Ukraina jest obecnie jedną z najsilniejszych armii lądowych Europy, jeśli nie najsilniejszą. Takie osłabienie otworzyłoby drogę do powtórzenia scenariusza znanego po 2014 r.: Rosja zajmuje określone tereny, okopuje się, wzmacnia, a potem uderza ponownie. Trudno wykluczyć, że spróbowałaby tego jeszcze raz - ocenia ekspert.
Ukraińskie media, m.in. agencja UNIAN i portal Ukraińska Prawda, opisują, iż Ukraina będzie zmuszona wydzierżawić część Donbasu kontrolowaną przez Rosję. Ich zdaniem, to "plan opracowany przy współudziale Rosjan". Kijów miałby też zaakceptować utratę części okupowanych terytoriów. Oprócz tego, "plan pokojowy" przewiduje zmniejszenie o połowę Sił Zbrojnych Ukrainy i zakaz posiadania przez nią rakiet dalekiego zasięgu.
Polska pod ostrzałem dezinformacji. Minister energii apeluje o rozwagę
- Z przecieków wynika, iż plan zakłada oddanie całego Donbasu, czyli mówi o faktycznych cesjach terytorialnych. Można się domyślać, że byłyby to decyzje formalnie zaakceptowane i zalegalizowane zgodnie z prawem ukraińskim, a więc również w świetle prawa międzynarodowego - wskazuje prof. Żęgota.
Kijów wstępnie odrzuca plan i nic w tym dziwnego
Ekspert ds. polityki rosyjskiej podkreśla, że jakakolwiek zgoda na trwałe cesje terytorialne oznaczałaby koniec kariery politycznej dla każdego przywódcy w Kijowie.
- Ktokolwiek by ją podjął, skazałby się na polityczną śmierć. Dlatego ewentualne rozmowy wymagają wyjątkowej ostrożności i determinacji ze strony administracji Zełenskiego - dodaje prof. Żęgota.
"Jesteśmy również gotowi pracować w innych znaczących formatach, które mogłyby przynieść rezultaty. Ale najważniejszym czynnikiem dla powstrzymania rozlewu krwi i osiągnięcia trwałego pokoju jest ścisła współpraca ze wszystkimi partnerami oraz to, aby amerykańskie przywództwo pozostało skuteczne, silne i przybliżyło nas do pokoju, który przetrwa i zapewni bezpieczeństwo ludziom" - oświadczył w środę wieczorem prezydent Ukrainy.
Ukraińskie media interpretują tę wypowiedź jako czytelny sygnał, iż prezydent odrzuca propozycję przedstawioną w Waszyngtonie.
W tym samym czasie szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, gen. Kyryło Budanow, powiedział ukraińskim dziennikarzom, że "okno możliwości dla rozmów pokojowych może otworzyć się na początku przyszłego roku".
Na trudne położenie władz Ukrainy nakłada się ujawniony ostatnio skandal korupcyjny. - Mamy dziś do czynienia z sytuacją podwójnie kryzysową. Z jednej strony widać postępy Rosjan: w rejonie Pokrowska, Siewierska, czy w części obwodu zaporoskiego. Rosyjskie zyski okupione są ogromnymi stratami, ale sam fakt, że są, tworzy realne zagrożenie - mówi prof. Żęgota. - Z drugiej strony pojawił się kryzys być może jeszcze poważniejszy: wizerunkowo-polityczny związany ze skandalem korupcyjnym. A to może mieć bardzo daleko idące konsekwencje - wskazuje.
Według prof. Żęgoty, część państw może zacząć podważać sens dalszego finansowania ukraińskiej obrony. - W dalszej perspektywie może to oznaczać, że mniej krajów będzie gotowych udzielać pomocy, mając świadomość, że część pieniędzy mogła być marnotrawiona. To argument, który już dziś pojawia się w debacie publicznej w Europie - wskazuje naukowiec z Olsztyna.
Prof. Żęgota zwraca uwagę na kontekst amerykański. Administracja Donalda Trumpa może wykorzystać ewentualne odrzucenie propozycji pokojowej jako pretekst do ograniczenia wsparcia.
- Jeśli strona ukraińska oficjalnie potwierdzi, że tę propozycję odrzuciła, Trump może powiedzieć: "W takim razie my nie finansujemy już tej wojny, nie płacimy za zbrojenia ani wsparcie militarne". Wtedy ciężar spada na Europę - tłumaczy.
Europejska jedność w tej sprawie również nie jest gwarantowana. Część państw sprzeciwia się pomysłowi, by środki na dalsze wsparcie Ukrainy pochodziły z funduszy strukturalnych lub z nowych składek państw członkowskich.
- Już teraz widać sygnały zmęczenia. Jeśli połączymy to ze skandalem korupcyjnym, wyłania się bardzo niebezpieczny obraz: Ukraina jest jednocześnie pod presją militarną i pod presją polityczno-wizerunkową. To podwójna, niezwykle trudna sytuacja - podsumowuje prof. Żęgota.
Pokój niczym powracający koszmar kapitulacji
O 28-punktowym planie pokojowym, który specjalny wysłannik prezydenta USA Donalda Trumpa, Steve Witkoff, omawiał z rosyjskim negocjatorem Kiryłem Dmitriewem w Miami pod koniec ubiegłego miesiąca, jako pierwszy poinformował portal Axios. Według "Financial Times", kilka osób zaznajomionych z inicjatywą twierdzi, że projekt zakłada daleko idące ustępstwa ze strony Kijowa, a prezydent Zełenski miał już zostać wezwany do jego przyjęcia.
- To jest raczej nowa wersja poprzedniej kapitulacji. Ja byłbym bardzo ostrożny w formułowaniu przypuszczeń, bo wokół tych 28 punktów unosi się mgła tajemnicy i nie do końca wiadomo, co jest prawdą - ocenia w rozmowie z WP Jan Piekło, były ambasador RP w Kijowie.
- Przypominam, że w Stambule rozmowy pokojowe już raz się toczyły i nie udało się ich sfinalizować. Nie mam daleko idących oczekiwań. Po skandalu korupcyjnym Amerykanie mają silniejsze możliwości nacisku na Zełenskiego, a jednocześnie wciąż nie ma realnych narzędzi nacisku na Rosję, która jest wspierana przez Chiny - dodaje były ambasador RP.
Z informacji "Financial Times" wynika, że nad dokumentem pracowała grupa obecnych i byłych urzędników rosyjskich oraz amerykańskich, a sam plan wciąż jest rozwijany. Witkoff przekazał jego założenia stronie ukraińskiej podczas spotkania z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, Rustemem Umerowem, które odbyło się w Miami.
Według źródeł cytowanych przez "Financial Times" i Reuters, projekt przewiduje m.in. oddanie przez Ukrainę pozostałej części Donbasu, w tym obszarów obecnie kontrolowanych przez Kijów, a także redukcję armii nawet o połowę. Plan zakładałby również rezygnację z kluczowych kategorii broni oraz ograniczenie amerykańskiego wsparcia wojskowego - elementu, który dotąd miał fundamentalne znaczenie dla obrony Ukrainy.
W projekcie znalazły się także zapisy o uznaniu języka rosyjskiego za oficjalny język państwowy oraz nadaniu Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu formalnego statusu w Ukrainie.
Media przytaczają anonimowe opinie polityków zaznajomionych ze szczegółami. Jedna z osób, mających wgląd w dokument, określiła go jako "bardzo ogólny, ale wyraźnie sprzyjający Rosji". Inne źródło stwierdziło, że plan byłby "bardzo wygodny dla Putina".
Ukraińscy urzędnicy zapoznani z propozycją podkreślają, że w obecnej formie jest ona w pełni zgodna z maksymalistycznymi żądaniami Kremla i bez głębokich zmian nie ma szans na akceptację ze strony Kijowa.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski