Żeby tylko nie ukradli pomnika...
Pilotażowy program znakowania metalowych pomników i innych obiektów tzw. metodą DNA realizowany jest w Kielcach. Oznakowane tą metodą metale policja może zidentyfikować nawet po przetopieniu. We wtorek zabezpieczono poświęcony ofiarom terroryzmu pomnik Homo Homini.
Złodzieje wcześniej ukradli dwie metalowe litery sprzed pomnika, próbowali też wyrwać jedną z tablic, na których upamiętniono miasta, w których doszło do ataków terrorystycznych. Ponadto, w ostatnim czasie w Kielcach okradziono z symboli narodowych i liter grobowiec zamordowanego przez hitlerowców prezydenta miasta Stefana Artwińskiego. Przestępcy skradli też laskę z pomnika Jana Karskiego.
Marek Nowak z firmy znakującej przedmioty metodą DNA powiedział, że Kielce są pierwszym miastem, którego władze postanowiły wydać zdecydowaną walkę złodziejom metali. Ta metoda stosowana jest już w Polsce m.in. na kolei.
W pierwszym etapie zostanie oznakowanych 47 pomników i innych obiektów, co będzie kosztowało 21 tys. zł. Oznakowano już m.in. popiersia najważniejszych twórców XX wieku w Alei Sław. W drugiej kolejności mają zostać oznakowane zabytkowe nagrobki na Cmentarzu Starym, wykonane z metali kolorowych.
"Środek jest odporny na próby zatarcia śladów metodami mechanicznymi, metodą chemiczną, termiczną - nawet po przetopieniu policja przy pomocy specjalnych czytników jest w stanie zidentyfikować, skąd pochodzi metal" - podkreśla pełnomocnik prezydenta ds. bezpieczeństwa Krzysztof Przybylski.
Zdaniem szefa kieleckiej policji Roberta Dybki, znakowanie DNA jest jedną z najlepszych metod pozwalających na identyfikację metalu. Komendant jest przekonany, że jej zastosowanie pozwoli na ograniczenie kradzieży oraz podniesienie skuteczności ścigania sprawców. Dużo skuteczniejsze będą też kontrole punktów skupu metali.
Do znakowania używana jest substancja świecąca w ultrafiolecie. Na zabezpieczonych pomnikach umieszczane są naklejki z hasłem "DNA system" - nazwa metody nawiązuje do DNA, gdyż tak jak kod DNA jest indywidualny dla organizmu, tak kod naniesiony na metal jest indywidualny dla danego przedmiotu i pozwala go zidentyfikować.
System oparty jest na technologii opracowanej w Wielkiej Brytanii. Istotą metody jest wyprodukowany metodą laserową na zamówienie kod indywidualny dla każdego znakowanego przedmiotu. Składa się on z tysiąca do 20 tysięcy mikrocząsteczek. Każda z nich to poliestrowa kropka o średnicy 1 mm, będąca nośnikiem tego kodu. Kod może składać się z 21 znaków.
Mikrocząsteczki nanoszone są na znakowany przedmiot z pojemnika aerozolowego. Kody objęte są tajemnicą. Noszą trwałe symbole literowe i cyfrowe - w tym przypadku specjalne dla Kielc. Odczytywanie tych kodów możliwe jest dzięki czytnikom, w które wyposażone zostaną policja i straż miejska. Za pomocą czytników możliwe będzie odnajdowanie skradzionych elementów pomników, tablic pamiątkowych oraz innych metalowych fragmentów miejskiej infrastruktury bezpośrednio u złodziei złomu, u paserów czy w punktach skupu metali. Trwałość kodu oceniana jest przez naukowców na 20 lat.
"Wydaje się, że ta propozycja jest supernowoczesna. Zaznaczymy kilkadziesiąt tablic, orłów, napisów na terenie miasta. To jest przestroga nie tylko dla złodziei, ale także dla tych, którzy skupują metale kolorowe, żeby się bardzo dobrze zastanowili, czy im się to opłaca. Nie powinni ryzykować, bo stracą koncesję i będą mieli problemy z wymiarem sprawiedliwości" - powiedział dziennikarzom prezydent Kielc Wojciech Lubawski.