"Zdecydował Wehrmacht i elektorat Andrzeja Leppera"
Zdobycie elektoratu Andrzeja Leppera i informacja o służbie dziadka Donalda Tuska w Wehrmachcie, a także miałka i mało dynamiczna kampania Tuska w ciągu ostatnich dwóch tygodni, zdecydowały o zwycięstwie w wyborach prezydenckich Lecha Kaczyńskiego - ocenił politolog z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach dr Marek Migalski.
24.10.2005 | aktual.: 24.10.2005 14:30
Zdaniem Migalskiego w kampanii przed drugą turą wyborów pojawiły się właściwie tylko dwa istotne elementy - informacja o służbie dziadka Donalda Tuska w Wehrmachcie i poparcie kandydatury Lecha Kaczyńskiego przez Andrzeja Leppera. Zdaniem politologa informacja o Wehrmachcie była udaną próbą sięgnięcia ponad głową Leppera po jego wyborców, a więc nacjonalistyczny elektorat. To był niezwykle udany manewr. Andrzej Lepper nie miał w tej sytuacji innego wyjścia, jak poprzeć Kaczyńskiego, by utrzymać swój stan posiadania - podkreślił Migalski.
W jego ocenie kampania Donalda Tuska była w ostatnim czasie "miałka". To sztab Kaczyńskiego był dynamiczny, to on atakował, miał inwencję i pomysły, sztab Tuska właściwie tylko odpowiadał na zaczepki. Tuskowi zależało właściwie tylko na tym, aby dowieźć tę kilkuprocentową przewagę do drugiej tury; najbardziej by chciał, żeby wybory skończyły się dzień po pierwszej turze - mówił politolog.
Jego zdaniem Platforma Obywatelska była "sparaliżowana" dobrymi wynikami w sondażach jeszcze przed wyborami parlamentarnymi. Grzech PO i Tuska to grzech zaniechania. Politycy PO bali się robić cokolwiek, by nie stracić pozycji lidera. Tymczasem PiS i Kaczyński podjęli ryzyko, bo mieli wiele do zyskania. Kaczyńskiemu bardziej zależało i wyborcy docenili jego determinację w dążeniu do zdobycia władzy - uważa politolog.
Zdaniem Migalskiego efektem przegranej PO zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i prezydenckich, może być nawet rozpad partii. W przeciwieństwie do PiS, trzymanego twardą ręką przez Kaczyńskiego, to partia nieszczególnie spójna programowo. Na pewno zacznie się szukanie winnych i wówczas może się ujawnić istniejący w PO podział, a do głosu dojdzie drugi szereg działaczy - powiedział ekspert.
W jego ocenie podwójna przegrana PO może znacząco utrudnić, a nawet uniemożliwić, powstanie koalicji PO i PiS, ponieważ PO może obawiać się wzięcia odpowiedzialności za rządzenie przy jednoczesnym mniejszym wpływie, niż mogła oczekiwać. Inne niż koalicyjny rząd możliwe scenariusze to, jak uważa Migalski, koalicja jedynie parlamentarna, bez wchodzenia PO do rządu, utworzenie mniejszościowego rządu przez PiS i gra PO na przyśpieszone wybory, lub wejście do rządu drugiego garnituru działaczy PO i oczekiwanie na rekonstrukcję rządu za rok lub dwa lata, wówczas już z udziałem najważniejszych polityków PO.
Dr Migalski uważa, że w polskiej polityce zagranicznej pod rządami PiS można oczekiwać twardszego stanowiska zarówno w stosunkach z Unią Europejską, jak i Rosją, a w polityce wewnętrznej realizacji programu prospołecznego i propracowniczego, czyli zacierania podziału na bogatych i biednych i uaktywniania warstw społecznie upośledzonych, a także zapowiadanych zmian w konstytucji, głębszej lustracji i dekomunizacji.