ŚwiatZbyt wczesne amory

Zbyt wczesne amory

Górale mają w tym roku ogromne problemy ze skupem owiec na Podhalu. Przez dwa dni Włosi, główni odbiorcy jagniąt z południowej Polski, w ogóle nie prowadzili skupu. A wszystko przez późne w tym roku Święta Wielkanocne i rosnącą w Europie konkurencję. Niższe ceny za swoje jagnięta proponuje Hiszpania czy Słowacja.

Zbyt wczesne amory

Górale alarmują, że taka sytuacja oraz znikoma pomoc państwa dla hodowców może się skończyć załamaniem rynku. We wtorek i środę zaplanowane skupy jagniąt na Podhalu odwołano. A wszystko przez brak zainteresowania ze strony Włochów. Wczoraj skup odbył się w Ratułowie, ale te zwierzęta pojadą do Leszna i dopiero stamtąd, jako półprodukty powędrują na rynki włoskie.

Tak źle jeszcze nie było

Pamiętam skupy od samego początku, czyli od 1995 roku. Czegoś takiego jeszcze nie było! - przyznaje Jan Janczy, dyrektor Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz. Niestety, nie jest najlepiej. A wszystko przez termin Świąt Wielkanocnych. Są w tym roku dość późno. I jagnięta w tym roku są po prostu za duże, za ciężkie. Poza tym teraz jest już wysyp jagniąt w całej Unii Europejskiej. My w porównaniu z Hiszpanią jesteśmy ubogimi krewnymi. Hiszpanie mają dwanaście milionów owiec, malutka Słowacja ma pół miliona pogłowia, a u nas szacuje się, że zwierząt w całym kraju jest jakieś dwieście tysięcy. Do tego dokładają się spore koszty transportu zwierząt i Włosi zaczęli brać jagnięta z innych państw.

"Stanówka" za wczesna

Okazuje się, że i sami hodowcy przyczynili się do swych obecnych kłopotów ze zbyciem, bo za prędko w tym roku urządzili "stanówkę", czyli amory owiec, i jagnięta urodziły się zbyt wcześnie. W efekcie teraz przy skupie zwierzęta są za ciężkie. - Włosi są zainteresowani tylko takimi zwierzętami, które ważą od dziesięciu do czternastu kilogramów - wyjaśnia dyrektor Janczy. - I takie jagnięta Włosi chętnie by kupili. Niestety, nasze są zbyt duże. U nas niektóre dochodzą nawet do szesnastu kilogramów. Do tej pory wysłaliśmy dwadzieścia cztery samochodu i nie jest to zbyt duża ilość. Górale twierdzą, że jeśli tak dalej pójdzie, to dojdzie do załamania rynku. Potrzebna jest zmiana polityki państwa w stosunku do hodowców. Nie chodzi tylko o dotowanie hodowli, ale i wzięcie pod uwagę znaczenia tych zwierząt w ekosystemie. Jeśli zabraknie owiec, umrze też kultura i tradycja pasterstwa, a hale tatrzańskie zaczną zarastać.

Redyki i bacowie znikną?

Przyjdzie zlikwidować stado - narzeka pan Andrzej, hodowca owiec. Wełna jest śmiesznie tania, skóry to samo, a z samych oscypków nikt tutaj nie wyżyje.

A teraz jeszcze pojawił się problem ze sprzedażą jagniąt.
Powoli hodowla owiec - mówią z wyrzutem górale - staje się już bardziej tradycją i przywiązaniem niż zarabianiem na życie. Jak tak dalej będzie, to redyki, a z nimi bacowie znikną z krajobrazu Tatr.

Przemysław Bolechowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)