Zbigniew Ćwiąkalski: Wolność zgromadzeń nie znaczy wolności całkowitej

W kontekście wydarzeń z 11 listopada Ćwiąkalski uważa, że "to nie jest tak, że mamy do czynienia ze złym prawem i trzeba je obostrzać, zmieniać". - Taki postulat zresztą pojawia się bardzo często u polityków, którzy chcą sobie zaskarbić sympatię potencjalnych wyborców. Moim zdaniem wystarczy w większości stosowanie prawa. Rzadko kiedy mamy taką sytuację, że prawo trzeba zmieniać – powiedział w Polsat News były minister sprawiedliwości.

Zapewniał, że "przepisy są". - Czasami są trudności w zebraniu niezbędnych dowodów, dlatego że nie ma odpowiedzialności zbiorowej w prawie karnym, tylko jest odpowiedzialność indywidualna. Każdej osobie musimy udowodnić, że ona popełniła przestępstwo bądź wykroczenie – przypomniał prof. Ćwiąkalski.

Jego zdaniem "należy wrócić do tego pomysłu, żeby jednak uczestnicy także i zgromadzeń, (dlatego że przecież dzisiaj uczestnicy imprez masowych nie mogą zakrywać twarzy) nie mogli maskować się w sposób uniemożliwiający rozpoznanie. - Ja akurat jestem zwolennikiem tego pomysłu pana prezydenta, żeby w tym zakresie zmienić prawo, że wolność zgromadzeń nie znaczy wcale wolności całkowitej, to wcale nie znaczy, że ktoś ma prawo do tego, żeby poprzez swoją wolność do zgromadzania się jednocześnie zagrażać wolności innych osób, ich poczuciu bezpieczeństwa - dodał były minister sprawiedliwości.

- Nie znaczy to wcale, że ktoś ma prawo innych atakować, stwarzać zagrożenie. Ja wiem, że Trybunał Konstytucyjny w 2004 r. opowiedział się przeciwko ograniczeniu zgromadzeń poprzez ewentualne zakrywanie twarzy, ale upłynęło 9 lat. W związku z tym trzeba przemyśleć to na nowo. W 2004 r. sytuacja była nieco inna - powiedział w Polsat News prof. Z. Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.