Zawieszenie broni w Ugandzie
29 sierpnia 2006 roku weszło w życie zawieszenie broni między Bożą Armią Oporu (LRA) a rządem ugandyjskim wynegocjowane 4 dni wcześniej w stolicy południowego Sudanu: Jubie. Prezydent Ugandy – Joveri Museveni decyzję o zawieszeniu broni podjął osobiście.
01.09.2006 | aktual.: 01.09.2006 21:18
Wojna domowa w północnej Ugandzie trwa od 20 lat, Boża Armia Oporu w połowie lat 80-tych zbuntowała się przeciw Museveniemu. LRA wystąpiła w roli obrońcy ludności Acholi – dominującej w północnej części kraju – przeciw rządom pochodzącego z południa Museveniego.
Negocjacje w Jubie rozpoczęły się 11 lipca i już kilkakrotnie wydawało się, że zostały definitywnie zerwane. Podstawowe żądanie LRA brzmiało bowiem: najpierw zawieszenie broni, potem traktat pokojowy. Rząd ugandyjski absolutnie nie przyjmował tego do wiadomości. Miał bowiem powody aby nie ufać swoim adwersarzom.
W 1994 roku obie strony również zasiadły do stołu (inicjatywa z Bigome). Negocjacje ciągnęły się w nieskończoność, aż wreszcie zostały zerwane przez przywódcę LRA – Josepha Konego. Stało się jasne, że Kony wykorzystał dany mu czas na uzupełnienie szeregów i dozbrojenie swej armii. Z tego właśnie powodu delegacja rządu z Kampali (stolica Ugandy) pod przewodnictwem dr Ruhakana Rugundy powtarzała, iż zawieszenie broni podpisze tylko jako część traktatu pokojowego definitywnie kończącego całą wojnę. Chęć przywrócenia spokoju w kraju była jednak silniejsza i 25 sierpnia prezydent Museveni przystał na propozycję partyzantów ale nie bezwarunkowo. Rząd rozkazał wojsku nieużywanie broni wobec bojowników LRA, którzy zobowiązali się opuścić Ugandę oraz swe obozy w północnym Kongu – gdzie "rezyduje" Kony. Mają oni udać się "bezpiecznymi przejściami", których istnienie gwarantują warunki rozejmu do wyznaczonych punktów w południowym Sudanie.
Miejsca gdzie zbiorą się żołnierze Bożej Armii to: Owiny-ki-Bul po wschodniej stronie Nilu przeznaczony dla bojowników z północy Ugandy; oraz drugi obóz w Ri-Kwangba po zachodniej stronie Nilu, dla ludzi przybyłych z Demokratycznej Republiki Konga. Bojownicy Konego mają się tam znaleźć do 12 września. Wyznaczone obozy będą pod ochroną SPLA - armii południowosudańskiej.
W ramach porozumienia powołano również grupę monitorującą wprowadzanie rozejmu w życie pod przewodnictwem rządu Sudanu południowego. Grupa ta będzie się składać z dwóch przedstawicieli LRA, dwóch z rządu Ugandy oraz członków Unii Afrykańskiej. Kolejny warunek postawiony przez Museveniego zobowiązywał obie strony do kontynuowania i intensyfikacji rozmów nad traktatem pokojowym. Prezydent wyznaczył ostateczny termin podpisania układu kończącego wojnę na 12 września (bieżącego roku). Niepewny los Konego
Na początku negocjacji w Jubie Josephowi Konemu i jego najbliższym współpracownikom zagwarantowano amnestię i ochronę przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym, który w 2005 roku uznał go za zbrodniarza wojennego, wysyłając za nim listy gończe. BBC doniosło, że przywódca Bożej Armii przebywający dotychczas w północnym Kongu przeniósł się w pobliże granicy z Republiką Środkowoafrykańską. Nie wiadomo co zamierza Kony, pojawiły się pogłoski, że wystąpi on o azyl w tym kraju, druga wersja zakłada przewiezienie go do południowego Sudanu i oddanie się pod opiekę SPLA.
Żądania rebeliantów
Przedstawiciel LRA w Jubie Godfrey Ayo zażądał 24 sierpnia radykalnych zmian w strukturze administracyjnej Ugandy. Wezwał do przyznania Północy szerokiej autonomii oraz zmian w konstytucji, które wprowadziłyby w kraju ustrój federalny. Rebelianci zażądali również miejsc w rządzie dla swoich przedstawicieli oraz przekazywania 20% rocznych dochodów państwa prowincjom północnym. Obserwatorzy potraktowali to jako "podbijanie stawki" przed negocjacjami nad traktatem pokojowym.
Dotychczas postulaty polityczne traktowane były przez negocjatorów LRA jako drugorzędne, największe znaczenie miało zapewnienie bezkarności przywódcom i bezpieczeństwa żołnierzom. Kiedy cele te osiągnięto – podpisując zawieszenie broni – przyszedł czas na zapewnienie sobie intratnych stanowisk w rządzie i armii.
Autonomia dla północnej Ugandy oznacza przecież prestiżowe synekury, które trafiłyby w ręce byłych partyzantów (przykładem takiej sytuacji jest południowy Sudan, posiadający autonomiczny rząd i armię, a prawie wszystkie te stanowiska obsadzili ekspartyzanci z Sudańskiej Ludowej Armii Wyzwoleńczej – SPLA). Jak łatwo przewidzieć prezydent Museveni odrzucił postulaty partyzantów, mówiąc że jeśli chcą oni władzy politycznej to powinni wystartować w wyborach. Kwestia podziału władzy będzie zapewne jednym z głównych "punktów zapalnych" podczas rozmów nad trwałym pokojem.
Wojna domowa w Ugandzie rozpoczęta w 1986 roku, pochłonęła blisko 100 tysięcy ofiar, a 2 miliony zamieszkujących północ Acholich zostało przesiedlonych i do dziś żyje w obozach dla uchodźców. Acholi początkowo popierający walkę Konego, teraz jednak stali się jego zakładnikami i największymi ofiarami. Żyją oni w ciągłym strachu gdyż LRA porywa ich dzieci. Chłopców wciela w swe szeregi i każe im zabijać, dziewczynki natomiast rozdzielane między starszych rebeliantów stają się seksualnymi niewolnicami, ich zadaniem jest wydawać na świat nowych bojowników Bożej Armii. ONZ uznał tę wojnę za najokrutniejszy i najbardziej zapomniany konflikt XX wieku.
Tomasz Targański