Zatruwają życie w polskich miastach. Naukowcy policzyli ile nas to kosztuje

Azbest, arsen, gaz musztardowy, tytoń i… spaliny diesla. Eksperci nie mają wątpliwości, że spaliny z silników naszych samochodów są równie szkodliwe jak najbardziej rakotwórcze substancje.

Zatruwają życie w polskich miastach. Naukowcy policzyli ile nas to kosztuje
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe

14.09.2019 | aktual.: 17.09.2019 16:44

4 mld euro, czyli w przeliczeniu blisko 17 mld zł. To koszt wybudowania ponad 400 kilometrów autostrady. To również równowartość rocznych kosztów programu "Rodzina 500+" dla 3 milionów dzieci. To również kwota pozwalająca na budowę 8 Stadionów Narodowych w ciągu zaledwie jednego roku.

17 mld zł to również roczna cena, jaką płaci Polska za zanieczyszczenia powietrza. To koszty leczenia, koszty zmniejszonej populacji i utracona szansa rozwoju gospodarki (chorzy nie tylko obciążają system zdrowia, ale nie mogą normalnie pracować i zarabiać). Tak wynika z danych EPHA, czyli europejskiej pozarządowej organizacji European Public Health Alliance. Eksperci sprawdzili, o ile taniej byłoby żyć w zdrowym świecie.

Trują nas ciężarówki i osobówki

Jak wyliczyli eksperci EPHA, za tę cenę co roku Polacy mogliby płacić za wykształcenie blisko 90 tys. pielęgniarek, 90 tys. lekarzy oraz wybudować 17 średniej wielkości szpitali. Warto jeszcze raz podkreślić - co roku. Warunek? Zdecydowane podejście do ograniczenia szkodliwych substancji w powietrzu.

Za zdecydowaną większość strat odpowiadają spaliny wydzielane przez... silniki diesla. Generują koszt aż 3,1 mld euro. 50 proc. tych szkód powodują spaliny z ciężkich ciężarówek, 25 proc. spaliny z samochodów osobowych.

- Nowoczesne samochody z silnikiem diesla nie są rozwiązaniem problemu zanieczyszczeń, ale jego źródłem. Nie w technologii i filtrach tkwi problem, a w tym, co jest efektem spalania tego konkretnego paliwa - tłumaczył w rozmowie z dziennikiem "The Guardian" Zoltán Massay-Kosubek, ekspert z EPHA.

Diesel gwarantuje kłopoty

Badanie przeprowadzone przez Międzynarodową Agencję Badania Raka należąca do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) nie zostawiają wątpliwości. Ryzyko wystąpienia raka płuc u osób narażonych na wdychanie spalin silników diesla rośnie aż o 40 proc. Mówiąc wprost: ryzyko zachorowania na raka płuc u większości Polaków jest o 40 proc. większe niż być powinno. A zawdzięczamy to właśnie wysokiej szkodliwości spalin samochodowych.

Na początku ubiegłego wieku lekarze nie mieli w ogóle pojęcia o występowaniu nowotworów płuc. Były tak rzadkie.

Dziś w Polsce taki wyrok słyszy ponad 20 tys. osób rocznie. W 8 na 10 przypadków nowotwór wykrywany jest w zaawansowanym stadium.

To samo badanie WHO odkryło również dowody na zwiększone ryzyko występowania raka pęcherza moczowego u osób narażonych na wdychanie spalin silników diesla. To jeden z najczęściej występujących nowotworów u ludzi, najczęściej dotyka mężczyzn. To problem 7 tys. osób każdego roku w Polsce.

Międzynarodowa Agencja Badania Raka jest pewna, że spaliny silników nie są już tylko "prawdopodobnie rakotwórcze". Są już na równi z innymi trującymi substancjami. Spaliny diesla porównywane są do takich materiałów jak azbest, arsen, gaz musztardowy czy tytoń.

Straszenie statystykami nie ma sensu?

Na dane o umierających trzeba spojrzeć jednak inaczej niż tylko przez perspektywę liczb.

Światowa Organizacja Zdrowia szacuje, że co roku z powodu zanieczyszczenia powietrza umiera 7 mln osób. To tak jakby z powierzchni ziemi zniknęły: Warszawa, Kraków, Łódź, Wrocław, Poznań, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Lublin i Białystok, czyli dziesięć największych polskich miast.

A gdy tylko stacje badawcze pokażą zwiększony poziom zanieczyszczeń, to w polskich szpitalach przybywa zawałów, udarów i zatorów.

W Krakowie blisko co drugie dziecko ma astmę lub problemy alergiczne. Naukowcy z Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku dowiedli, że dzieci matek narażonych na długi pobyt w zanieczyszczonym środowisku mają mniejszy iloraz inteligencji.

Europa już reaguje

Warto pamiętać, że w kwestii zanieczyszczeń powietrza istotne są normy i stany alarmowe.

W Polsce w ostatnich miesiącach przywykliśmy do ich badania. Tymczasem prof. Thomas Münzel, dyrektor centrum kardiologicznego na Uniwersytecie Medycznym w Mainz od wielu lat postuluje obniżenie norm - dotychczasowe, które i tak są łamane, nie są zbyt rygorystyczne.

Prof. Jos Lelieveld z tego samego uniwersytetu wyliczał, że przestawienie się na czystsze paliwa spowoduje niemal natychmiastowy spadek śmiertelności o połowę.

I nie jest to zdanie tylko ekspertów niemieckich.

W Wielkiej Brytanii powstała nawet inicjatywa - Doktorzy przeciwko dieslowi, której celem jest wyparcie samochodów pracujących na tym paliwie z centrów miast, a później w ogóle z zamieszkałych terenów.

Co ciekawe, niektóre koncerny do elektromobilnej rewolucji zaczęły się przygotowywać… dekady temu. Dla przykładu Toyota uruchomiła masową produkcję samochodów hybrydowych już w 1997 roku. I przez długie lata była to jedyna taka konstrukcja na rynku.

W ciągu dwóch dekad koncern sprzedał blisko 11 mln samochodów o hybrydowym napędzie. Efekty? W tym czasie do atmosfery nie trafiło blisko 80 milionów ton dwutlenku węgla.

Jak wypada samochód hybrydowy w porównaniu z typowym dieslem? Pod względem emitowanych zanieczyszczeń zostawia go zdecydowanie w tyle. Wystarczy zauważyć, że na liście pięciu najbardziej ekologicznych aut na rynku nie ma żadnego diesla. Według testów ADAC z 2017 roku najmniej szkodliwy diesel znalazł się na 9 pozycji - za samochodami elektrycznymi (z zerową emisją), ale również za samochodami hybrydowymi i benzynowymi.

Z kolei wśród 10 najgorszych samochodów pod względem wpływu na środowisko znajdziemy aż 8 przedstawicieli diesla.

Hybrydy bezpieczniejsze dla zdrowia niż LPG i CNG?

Czym charakteryzuje się technologia hybrydowa, którą wykorzystuje m.in. Toyota i bliźniaczy Lexus ? To napęd półelektryczny, który nie wymaga ładowania samochodu prądem. Baterie ładują się same - energia jest odzyskiwana podczas hamowania. Średnie zużycie paliwa jest blisko o kilka litrów niższe niż w porównywalnym samochodzie benzynowym.

Naukowcy z Politechniki Krakowskiej sprawdzili, jak w warunkach drogowych radzi sobie hybrydowa Toyota C-HR. Badanie przeprowadzone na terenie Krakowa wykazało, że przy miejskich prędkościach samochód korzysta z samego silnika elektrycznego przez ponad połowę czasu i dystansu jazdy. Co to oznacza? Że przez połowę czasu jazdy samochód nie wydziela do atmosfery żadnych substancji.

Nowoczesne samochody hybrydowe Toyoty już w tej chwili spełniają normy emisji CO2 zaplanowane na rok 2021. Dwutlenek węgla nie jest gazem trującym, bo jest wynikiem efektywnego spalania paliwa. Jest jednak prowodyrem problemów globalnych - czyli efektu cieplarnianego.

Jednocześnie hybrydy zdecydowanie mniej wydzielają NOx, czyli tlenku azotu. Jest to jeden z najbardziej szkodliwych produktów spalania. Pod tym względem Toyota może się pochwalić redukcją o około 91 proc.

W tej chwili NOx (przy stanie z 2015 roku) wpływa na… 400 tys. zgonów rocznie. Szkody w środowisku wywołane tym gazem szacowane są na nawet 940 mld euro w skali całej Unii Europejskiej - wynika z danych Komisji śledczej ds. pomiarów emisji w sektorze motoryzacyjnym, która powstała przy Komisji Europejskiej.

Warto również pamiętać, że hybrydy mają prostą konstrukcję - nie mają sprzęgła, skrzyni biegów, rozrusznika i alternatora. Brak tych elementów oznacza, że na etapie produkcji wozy są bardziej ekologiczne.

Jak wynika z badań prof. Jerzego Merkisza z Politechniki Poznańskiej hybrydy są również zdecydowanie bardziej ekologiczne niż napędy LPG i CNG. Testy były prowadzone przez blisko 9 lat i wykazały wprost - hybryda z silnikiem benzynowym emituje mniej niż pozostałe paliwa alternatywne. Jedyną konkurencją dla samochodów hybrydowych są samochody elektryczne, które nie wydzielają żadnych szkodliwych substancji. Jest jednak spore "ale". Wozy z takim napędem są wciąż niepraktyczne ze względu na ograniczony zasięg oraz bardzo drogie. Z kolei samochody hybrydowe można dostać w cenie klasycznego benzyniaka i diesla.

Na dodatek nie wymagają żadnych inwestycji infrastrukturalnych – benzynę tankuje się jak w klasycznym wozie, prąd odzyskiwany jest podczas hamowania. A to istotna informacja dla podatników, którzy nie dorzucają się do ekologicznej rewolucji bogatych posiadaczy samochodów z napędem na prąd.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (50)