Zaskakująca rada dla wnuczki. Leszek Miller nie chce, by szła w jego ślady
W niedzielę Leszek Miller świętował Dzień Dziadka. Przy okazji otrzymanych życzeń sam dał radę swojej wnuczce. Przestrzegł Monikę przed... polityką.
Były premier nie należy do apodyktycznych dziadków. Nie przeszkadzają mu tatuaże wnuczki Moniki. Nie dyktuje jej też, jaką ścieżką zawodową ma iść.
- Przyjmuję do wiadomości to, że moja wnuczka ma tatuaże, i kocham ja bez względu na to, ile będzie miała tatuaży. Jest niesamowitą młodą kobietą, utalentowaną. Mam nadzieję, że będzie rozwijać swoje zdolności, pięknie śpiewa, rzeźbi - komplementował w rozmowie z "Super Expressem" wyrozumiały Miller.
Wygląda jednak na to, że nie na wszystko dziadek może przymknąć oko. - Jedno jest pewne. Wnuczka nie powinna iść nigdy w politykę. Niech maluje, rzeźbi, gra, ale niech nie idzie w politykę - podkreślił.
Monika Miller walczy z hejtem
Wnuczka byłego premiera nie ukrywa, że czasem była brana za kobietę lekkich obyczajów.
- Na ulicy czy w autobusie padały w moim kierunku takie epitety, których nawet nie wypada powtórzyć. Nie wpuszczali mnie też do restauracji, byłam wyrzucana z klubów, bo ktoś stwierdził, że jestem prostytutką. Najczęściej jednak zdarzały mi się problemy w szkole - mówiła.
Jak zaznaczyła, nie chce być "znana tylko jako wnuczka byłego premiera". - Chcę sama pracować na swoje nazwisko. Kiedy byłam młodsza, chciałam zostać aktorką, potem piosenkarką. Chodzę na castingi, nie interesuje mnie bycie etatową celebrytką, która jest sławna, bo jest sławna - tłumaczyła.
Źródło: "Super Express"/WP