Zaskakująca kampania wyborcza w Izraelu
Kampania wyborcza w Izraelu przeżywa zaskakujące zwroty. W wyborach będą mogli startować politycy arabscy, ale prawa tego został pozbawiony popierany przez Ariela Szarona obecny minister obrony narodowej.
Sąd najwyższy Izraela uznał, że zdyskwalifikowani przez Centralną Komisję Wyborczą, arabscy politycy - Ahmed Tibi i Azmi Bishara oraz arabska partia Balat mogą startować w wyborach parlamentarnych.
Natomiast sąd pozbawił takiej możliwości dwóch polityków rządzącej partii Likud, w tym Szaula Mofaza, ministra obrony narodowej, gdyż nie upłynął stosowny okres od zakończenia przez niego służby w wojsku. Dyskwalifikacja Szaula Mofaza uderza w premiera Ariela Szarona, który osobiście popierał tę kandydaturę.
Rozstrzygnięcia sądu najwyższego mogą wpłynąć zasadniczo na przebieg całej kampanii – uważają izraelscy komentatorzy. Ahmed Tibi wyraził zadowolenie z werdyktu sądu i podkreślił, że tym samym została przecięta antydemokratyczna kampania prawicy izraelskiej przeciw politykom arabskim.
Tymczasem liderzy partii Likud porażeni są gwałtownym spadkiem poparcia społecznego, który ujawnił nowym sondaż, przeprowadzony przez dziennik „Ha'arec". Likud stracił w ciągu miesiąca jedną trzecią poparcia, na skutek serii skandali korupcyjnych i politycznych, sięgających samego premiera Szarona i jego synów. W kilku sprawach policja prowadzi dochodzenie, kilka innych jest przedmiotem publikacji prasowych. Likud ma obecnie zaledwie trzypunktową przewagę nad konkurencyjną partią pracy. Dotychczasowi zwolennicy Likudu przesunęli się w kierunku partii nacjonalistycznych i religijnych.(ck)